sobota, 15 grudnia 2012


    Zawsze uważałam, że Iker jest jednym z nielicznych ludzi pochodzących ze stadni Realu Madryt, który zasługuje na szacunek. To człowiek, który już samym uśmiechem powoduje, że patrzącemu robi się lepiej na duszy. Jego najnowsza biografia dostarcza kolejnych dowodów na opisany przeze mnie stan rzeczy, przy okazji świadczących o tym, że jest to „sportowiec starej daty”. Ujmuje swoimi zasadami, postawą na boisku i wyczuciem chwili. To po prostu Mistrz, który po każdym meczu schodzi ze swojego piedestału i staje się jednym z Nas.

Przyznam szczerze, że czytanie było niekiedy drogą przez męki. Na początku nie zdołano wypoziomować strony psychologicznej oraz czysto sportowej – komentatorskiej, ta druga zdecydowanie przeważa. Myślicie sobie: „Skoro to biografia sportowca, to o sporcie musi być dużo”. Macie rację, ale czy potrzeba do tego technicznego opisu miliona spotkań, gdzie tylko ukradkiem wkrada się próba uzmysłowienia czytelnikowi, co wtedy mógł czuć? Nie, a tak właśnie było w tym przypadku. To nie zawsze oddawało atmosferę minionych chwil, niekoniecznie też świadczyły o charakterze. Można za to stwierdzić, że przeszedł zmianę, jaka spotyka każdego bramkarza – od nieopierzonego podlotka krzyczącego nieustannie do spokojnego zawodnika, który daje poczucie bezpieczeństwa swoim kompanom.
Jednak im dalej w las, tym przyjemniej. Enrique Ortego kreśli portret swojego bohatera za pomocą ludzi bliskich jego sercu. Oni właśnie zgodzili się napisać kilka słów o swoim koledze z boiska, przyjacielu, podopiecznym, synu. Nie brakuje również cytatów z wywiadów. Gdyby zechcieć zebrać wszystkie razem i podsumować można by powiedzieć, że masło jest maślane. Iker bowiem jest wyjątkiem od reguły, że miarą sukcesu jest ilość posiadanych wrogów. Wątpię by taki mógł faktycznie się znaleźć, poza fanatycznym i tym samym całkowicie nieobiektywnym kibicem innej drużyny.

 Na gali hiszpańskiego dziennika As, gdzie został wybrany najlepszym sportowcem roku 2012.

Jeżeli nie jesteście fanami Realu, nie kibicujecie reprezentacji Hiszpanii, większość nazwisk wyda Wam się kompletnie nieznajoma i bez wątpienia też nieprzydatna w życiu codziennym, więc też i nie nadających się do zapamiętania. Tym samym podczas czytania zdarzają się momenty, kiedy trzeba się zatrzymać i pomyśleć, kim jest dana osoba i czy przypadkiem nie pisano o niej wcześniej – szczególnie, jeśli tak jak ja będziecie czytać ze znacznymi odstępami.

 Sara Carbonero. Bez wątpienia jedna z największych szczęściar na świecie. 


Nie odkryłam nowej twarzy Ikera, nie przeczytałam żadnych kompromitujących historii. To ciepły facet, lubiany zarówno przez swoich kolegów z szatni, jak i przeciwników. Zawsze gra ponad podziałami, zawsze dla swojego klubu, którego zasady nosi w sercu. Ciężkie treningi, determinacja, gryzienie trawy nikogo nie powinno dziwić. Nie ma innej drogi do tego, by być najlepszym w swoim fachu. Jest świadomy swojego wizerunku i władzy, jaką dzięki nie mu posiada. Nie chełpi się tym, wykorzystuje ją w czynieniu dobra. Bycie mistrzem w końcu zobowiązuję.

Swoje marzenia już spełnił, teraz pomaga spełniać je innym. Tu na zdjęciu podczas Euro 2012 w Polsce.

Jak większość piłkarzy pochodzi ze skromnej rodziny, której nie było stać na spełnianie marzeń swojego dziecka bez wyrzeczeń – historia o za dużych korkach, do których Iker musiał wkładać kilka par skarpetek, by noga była stabilna. Wychowywany razem z młodszym bratem, nie przeżył żadnej większej traumy, która czyniłaby go herosem. Był jednym z wielu grających hiszpańskich chłopców, którzy marzyli o wielkiej karierze. Czas pokazał, że stał się jednym z nielicznych, którym się to udało.

Najlepszy bramkarz świata. RPA 2010

Teraz o tym, co najbardziej widoczne i przyciągające uwagę. Książka została wydana na „bogato”. Mnóstwo zdjęć (niektóre naprawdę doprowadzają do łez ze śmiechu), przyjemny w dotyku papier. Błędy korekcyjne się zdarzają, ale nie są one rażące. Zużyto dużo farby, więc też książka ma odpowiedni – dla niektórych niezbyt przyjemny – zapach, który nie znika szybko i nie wiem czy kiedykolwiek wywietrzeje w całości.


                                                                  Podsumowując:
Zbliżają się święta, więc na pewno to idealny prezent dla kibiców Realu. Kupno poleciłabym też rodzicom, których synowie zaczynają dopiero grę w piłkę, by pokazać im jej piękno od strony zasad fair play. Tego moim zdaniem coraz bardziej w sporcie brakuje. 
Polecam.

PS. Z pomocą tego pana właśnie ukazała się biografia Sergio Ramosa. Może znajdzie się w planach wydawniczych SQN na następny rok.

3 komentarzy:

Unknown pisze...

Bardzo dobrze wspominam ten tytuł! Na pewno jeszcze do niego wrócę i nikomu nie oddam ;) Jak najbardziej wart polecenia ;)

Kasiek pisze...

Dzięki Twojej recenzji mam ochotę sobie lekturę odświeżyć ^^

Mavericus pisze...

Napisałaś o człowieku, który mimo sławy i pieniędzy nie stał się egoistą, którego interesuje tylko to z kim się pokaże czy jaki kupi supersamochód etc. Przybliżyłaś mi osobowość człowieka, którego nie postrzegałbym tak, gdyby nie Twoja recenzja. Zachęciłaś mnie do przeczytania jego biografii. Dziękuję. Pozdrawiam:)