Należę do osób, które stale potrzebują nowych wrażeń. Stałość o ile nie dotyczy partnera ( bądź spokojny Kochanie :-) ) szybko mnie nudzi. Z tego też powodu wyruszam w coraz to dalsze podróże literackie. Wiruje między tematyką czytanych książek niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek. Lubię stawiać obok siebie skrajności, stąd po dobrych ludziach zajęłam się dziką bestią. To już drugi przeczytany kryminał autorstwa Karin Fossum w mojej karierze. Pisarka pozostała wierna swojemu chłodnemu stylowi. Oprócz zagadki kryminalnej autorka dużą uwagę zwraca na problemy społeczne. W pierwszej części tłem śledztwa była mentalność mieszkańców małych miasteczek. Teraz zaś zmusza do refleksji jak postrzegamy ludzi z zaburzeniami umysłowymi. Powiedzmy sobie szczerze ilu z nas tak naprawdę miało styczność z takimi osobami? Właśnie... Czyż najbardziej nie boimy się tego, czego nie znamy? Karin pokazuje odwieczną ludzką chęć bycia ponad kimś, bycia lepszym i bardziej zasługującym na szacunek od innych. Wszystko, co złe i inne istnieje na świecie, ale nigdy nie dotyczy nas samych. Widzimy też jak łatwo oskarżać tych, którzy nie mogą się bronić. Autorka pokazuje jak łatwo ludzie przyjmują najprostsze wyjaśnienia, które mają zapewniać ich, że są normalni. Opisana jest również codzienność życia w domu poprawczym. Potrzeba wyróżniania się dzieci, ich hierarchia. W książce poruszane są też problemy miłosne. Co prawda opisane są w zimnym skandynawskim stylu ale to nie przeszkadza by się nad nimi zastanowić. Główny bohater książki, czyli inspektor Konrad Sejer od dłuższego czasu jest wdowcem. Tutaj rodzi się pytanie, kiedy można znowu myśleć o związku, czy w ogóle można. Czy nowy partner bądź partnerka nie jest zdradą wobec żony/męża? Jeśli już zdecydujemy się, że nie jest zdradą to jak zrobić ten pierwszy krok, jak znowu się starać. Na przykładzie Sejera autorka pokazuję jak pozornie niewinny szczegół można rozdmuchać do rangi konfliktu globalnego. Nie od dziś mówi się, że największym wrogiem człowieka jest on sam wraz ze swoją wyobraźnią. Sejer jak i jego partner, Skarre nabierają sporej wyrazistości przez sarkastyczne żarty i przyjacielskie docinki. Ponieważ jestem miłośniczką przyjaznej złośliwości bardzo cenie sobie ten aspekt postaci w książkach, tutaj zdecydowanie na plus. Kolejny plus za fabułę, która absolutnie się nie dłuższy, choć jest rozbudowana. Karin po raz kolejny bardzo umiejętnie żongluje podejrzeniami wobec swoich bohaterów jak i motywami zbrodni. Sami bohaterowie są wielowymiarowi bez dzielenia na białych i czarnych. Większość akcji powieści dzieje się w lesie a czytanie jej to jak przyjemny szybki spacer właśnie przez ten las. Krew nie mroziła mi się w żyłach, nie bałam się dzikiej bestii, ale za to chłonęłam każdą stronę z niesamowitą ciekawością. Książki Karin Fossum wywołują u mnie wytężoną pracę umysłu, staram się zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły pozornie nieważne w celu najszybszego rozwiązania zagadki.
Minus jest tylko jeden, i to po raz kolejny dla wydawnictwa. Jaki? Tego nie zdradzę na razie. Nie wątpię w inteligencje swoich czytelników, czyli Waszą moi Mili. Jestem pewna, że sami się domyślicie, gdy przeczytacie książkę na pewno będziecie wiedzieć, o co chodzi z owym minusem.
A na dzień dzisiejszy kończę i polecam. :-)
Home
»
Karin Fossum
»
Kryminał
»
literatura norweska
»
powieść
»
przeczytane w 2010
» Kto się boi dzikiej bestii - Karin Fossum
niedziela, 7 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarzy:
Cieszę się, że się wciąż spotykamy na literackich ścieżkach :) Ja również cenię Fossum, a "Utraconą" wspominam z dużym uznaniem. Przeszkadzała mi tylko naturalistyczna do bólu okładka. Dziękuję za informację o tej powieści. Na pewno nie skończę na jednym kryminale tej autorki. Bardzo mnie ciekawi, co uznałaś za zaniedbanie wydawnictwa - trzeba będzie tę zagadkę rozwiązać, nie tylko tę kryminalną :)
Lirael,
Ja również ciesze się z powodu tych "spotkań".
Co do minusa, to nie nazwałabym go zaniedbaniem wydawnictwa. Ale na razie jestem cicho :-).
A zaliwżdy moja droga... świat jak długi, stary i głupi, wszyscy boją się tego, czego nie potrafią złapać i pożreć. Głównie? Inteligentnych ziomków, którzy wiedzą więcej niż oni.
pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz