czwartek, 11 marca 2010

    Gdybym kiedyś miała stworzyć własną religię to moim bogiem mógłby zostać Eric-Emmanuel Schmitt. Ach, co to było za spotkanie.... Przychylnym mojej religii znalazłabym wielu sądząc po ilości przybyłych. Na długo zanim zegar odmierzył 30 minut do spotkania wszystkie miejsca siedzące były zajęte, donoszenie krzeseł również niewiele dało. Mistrz przyszedł przed czasem. Za 15 minut 17 wszedł spokojnie sam na salę, przechodząc między zgromadzonymi, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Spotkanie rozpoczęło się punktualnie. Zaczęło się oczywiście od życzeń dla wszystkich zgromadzonych pań. Życzenia złożone z zabawnym pstryczkiem. Schmitt mówił, że być może to też jego dzień, ponieważ z racji bycia pisarzem nie raz wcielał się w postacie kobiet. Samo pisarstwo polecił panią gdyż można zmieniać się przy tym wedle życzenia i jest przecież tańsze niż operacje plastyczne. :-)

Po krótkiej rozmowie pisarz zaczął podpisywać książki. Z racji sporego tłumu nie obyło się przez kłótni, kto ma być pierwszy. Szło wolno, ponieważ pan Eric każdemu mówił miłe słowo, uśmiechał się, zagadywał. Nie było to do niego bynajmniej kolejne rutynowe spotkanie do odwalenia. Nie musze chyba pisać, że tym zaskarbił sobie jeszcze większy kawałek w moim sercu? :-)
Po otrzymaniu najcenniejszego skarbu w moim posiadaniu, szybko udałam się na kolejne miejsce spotkania z mistrzem, gdzie to już dłużej mnie uwodził swoją inteligencją i poczuciem humoru. Z jego oczu i twarzy biła niesamowita skromność, otwartość i miłość do ludzi. Duże brawa należą się też dla pani Katarzyny Montgomery za bardzo profesjonalne prowadzenie spotkania. Odniosłam wrażenie, że naprawdę przeżywała książki Schmitta a przede wszystkim zadawane pytania były bardzo trafne. Gdybym mogła być na jej miejscu sama powieliłabym większość z nich. Wśród zgromadzonych czytelników przeważały kobiety i nie zawahałabym się powiedzieć, że pani Kasia była naszą znakomitą przedstawicielką, bowiem w pytaniach można było odczuć kobiecą duszę. Pytała o to, co sama czuła i pewnie nie jeden czytelnik, a już na pewno czytelniczka. 
Jeśli chodzi o samo miejsce spotkania, cóż były plusy i minusy. Na plus na pewno zasługuje nastrój, jaki panuje w Traffic Clubie, jest o wiele bardziej ciepły i przyjazny dla klientów od Empiku. Może to wynikać z racji umiejscowienia, niby w centrum miasta a jednak w środku, trochę na uboczu. Empik to przede wszystkim nowoczesność, za którą młodzi ludzie podążają. Traffic swoją ofertę kieruje do tych starszych, choć zdecydowanie nie gorszych klientów. Dominuje przede wszystkim klasyka i ciemne drewno. Do tego wszystkiego wygodne skórzane fotele, stoliki dla klientów chcących poczytać gazety. Spokojna muzyka i przede wszystkim brak nieustającego szumu. Na samej górze gdzie pisarz podpisywał książki jest długa ściana, na której zawieszone się zdjęcia kotów. Każde z tych zdjęć można kupić, a pieniądze zostaną przekazane dla fundacji Viva. Minus? Cóż przyznam szczerze, że liczyłam na promocję książki z okazji wizyty autora a przynajmniej rabat dla pań. Swoją drogą w naszym dniu zdecydowanie powinny być rabaty na nasze zakupy. O ile milej byłoby wtedy robić sobie samej prezenty? Zamiast rabatu dostałam tulipana a nawet i dwa. Więc w rezultacie rabat wyrównał się z kosztem kwiatka. 
Podsumowując całość: byłam zachwycona spotkaniem i osobowością pisarza. Pełen otwartości i ciepła, ale pozostawiający duży niedosyt. To zdecydowanie jeden z piękniejszych prezentów na Dzień Kobiet, jaki można sobie wymarzyć.
Z tego miejsca chciałabym też pozdrowić nieznajomą blondynkę, z którą ucięłam sobie bardzo miłą pogawędkę o twórczości Schmitta i nie tylko. Kto wie może właśnie mnie czytasz? Jeśli tak to wiedz, że cieszę się, że tam byłaś obok mnie.  :-)

Dla tych nieobecnych a chcących poczuć ciepło i humor Schmitta polecam krótkie filmy na stronie wydawnictwa Znak.
Życzenia dla pań od Erica-Emmanuela Schmitta 
Początek spotkania  Tutaj możecie obejrzeć tylko mały kawełek rozmowy przed podpisywaniem książek. Reszta spotkania odbyła się w podziemiach jednej z restauracji na Krakowskim Przedmieściu
Dla tych co poznali, pokochali bądź chcą bliżej poznać i pokochać polecam polską stronę www autora, gdzie można zapoznać się z obszerną biografią czy też porozmawiać na forum.

P.S. Wybaczcie mi ten mały poślizg z relacją, ale niestety choroba skutecznie mnie rozłożyła. Sami rozumiecie, że o Takim Pisarzu nie można pisać byle jak :-) 
Pozdrawiam serdecznie ! 

15 komentarzy:

Edyta pisze...

no widzę, że spotkanie się udało :) ja czytałam tylko "Oskara i panią Róże" :) miło wspominam, a jak widzę jak go wszędzie chwalicie to myślę, że po więcej sięgnę :)

Edyta pisze...

i zdrowia życzę oczywiście :)

Jolanta Chrostowska-Sufa pisze...

Ja także czytałam tylko "Oskara i panią Różę" – byłam zauroczona tą mądrą, piękną opowieścią. Zazdroszczę spotkania. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane uczestniczyć w podobnym "seansie". Pozdrawiam. :)

izusr pisze...

Ależ Ci zazdroszczę! :)

Claudette pisze...

Nie miałam jeszcze okazji czytać Schmitta. Już na liście "must have" mam "Opowieści o Niewidzialnym". I powoli tracę cierpliwość przeglądając empik.com i opierając się przed zakupami...
Ale tyle książek czeka już na półce na mój nadmiar czasu, że na razie jeszcze troszeczkę się powstrzymam. Ale tylko troszeczkę.

Caitri pisze...

Oj, bardzo chciałam być na tym spotkaniu i zdobyć autograf, ale niestety nie dałam rady...
Zazdraszczam autografu! ;)

Pozdrawiam.

Mała Mi pisze...

Polecam "Kiedy byłem dziełem sztuki". Niesamowita książka :)

Unknown pisze...

Edith,
Bardzo dziękuję za życzenia. Ogromnie polecam prozę Schmitta bo jest po prostu fantastyczna według mnie.

Claudette,
Nie zwlekaj aż tyle :-). Niby lepiej późno niż wcale, ale nie warto aż tak długo.

Mała mi,
"Kiedy byłem dziełem sztuki" już dawno przeczytałam" i potwierdzam. Niesamowita książka, zresztą jak każda, która wychodzi spod Jego pióra.

Lirael pisze...

To musi być niesamowite uczucie - stanąć twarzą w twarz z pisarzem, którego się uwielbia, choćby na chwilę. Książek tego autora jeszcze nie poznałam, ale emocji towarzyszących spotkaniu bardzo Ci zazdroszczę. Zmartwiła mnie wiadomość o Twojej chorobie. Mam nadzieję, że już nie ma po niej śladu.

liritio pisze...

Doczekałam się :) I jeszcze bardziej żałuję, że nie mogłam pójść, straciłam okazję na tulipana! ;)

Samego Schmitta przedstawiłaś tak uroczo, że jeśli kiedykolwiek będę miała okazję na spotkanie z nim, tym razem złapię na pewno. Ach, o ile prościej by było, jakby okazał się zadufanym w sobie, protekcjonalnym gburem :)
Ale również o ile bardzie przykro.

Nie choruj, wiosna idzie! (podobno)

Cała JA: pisze...

Strasznie Ci zazdroszczę spotkania i podzielam miłość do Schmitta :D

Anhelli pisze...

Jest ci w pełni wybaczony ów poślizg w czasie, bo zrelacjonowałaś wyśmienicie, jak rasowa dziennikarka ;] Nie myśl sobie, że się podlizuję... nie mam złych intencji. Ot - podzielam twoją o tym pisarzu opinię. Wiesz, sama ostatnio myślałam, aby napisać coś, czy też stworzyć w wyobraźni bohatera, który byłby mną w różnych wariacjach i w ten sposób, spróbować swoich sił ze światem. Kto wie, może jeśli udałoby mi się nakreślić rys takiej postaci, wówczas zmaganie się z prawdziwym światem, życiem, nie byłoby takie straszne?
W każdym razie warto czytać i pisać, cieszy więc że Schmitt myśli na ten temat podobnie :)

pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia :)

Vi pisze...

przeczytałam o tym pisarzu w ostatnim "Przeglądzie" i bardzo niepozytywnie go tam przedstawiono. I teraz jestem w kropce, bo kilka jego tytułów miałam na liście ... chyba jednak sama muszę się przekonać i "Oskar i pani Róża" staną się kiedyś moim łupem :).

A spotkania zazdroszczę. Żałuję, że w moim okolicach mało co się dzieje.

Pozdrawiam serdecznie.

Tucha pisze...

Brak mi słów więc napiszę tylko: zazdroszczę :)

Unknown pisze...

Lirael,
To prawda, że uczucie jest niesamowite. Tego nie da się opisać nawet milionem słów. Po chorobie jeszcze ślady są ale zaraz zniką. Kto ma wkońcu dać radę jak nie ja ?:-)

Liritio,
Uwierz mi na słowo, że nie opisałam nawet połowy tego jak cudowną aurę wokół siebie wytwarzał. To po prostu trzeba było widzieć i czuć. Myślę, że gdyby był gburem nie trafiałby do serc tylu ludzi na świecie. Ludzi o różnych wyznaniach, z różnych subkultur etc. To potrafią tylko ludzie wyjątkowi, tacy jak On.

Anhelli,
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa :). Bynajmniej nie myślę, że się podlizujesz. Uważam Cię za osobę, która zawsze mówi prawdę. Twój pomysł jak zawsze wyśmienity :-). Choć pisanie o osobie zupełnie przeciwnej nam charakterem też może być ciekawym doświadczeniem. W końcu to, że czegoś nie akceptujemy nie oznacza, że nie możemy tego próbować zrozumieć. Subtelna a ważna różna. Niewielu pisarzom udaje się pisać o rzeczach potępianych bez potępienia.

Virginio79,
Nie czytam przeglądu więc niestety nie mogę się ustosunkować do artykułu. Uważam jednak, że krytycy nie zawsze mają rację. Pomimo swojej niewątpliwej wiedzy nadal pozostają tylko ludźmi, ludźmi z własnym gustem literackim. Nie ma na świecie książki, która będzie się podobać wszystkim. Są te nagradzane milionami a ja potrafię je odłożyć po 30 stronach, i odwrotnie.
Większość dzieł Schmitta jest krótka, dosłownie na kilka godzin, "Oskar i pani Róża" nie zajmie Ci więcej niż 2 godziny. Dlatego warto się skusić by mieć własną opinię.

Bardzo dziękuję Wam za komentarze i serdecznie pozdrawiam :-)