niedziela, 29 sierpnia 2010

           Wielu z Was w tym i mnie zdarza się kupować czy też wypożyczać książki będąc zauroczonym okładka. Czasem zdarza się, że owa okładka reprezentuje wszystko to, co znajduje się w środku. Tak się stało w przypadku „ Ziemi kłamstw” Anne B. Ragde. Jest tajemnicza, minimalistyczna, urzekająca, budzi jakąś niepewność.
Jak możecie się domyślić z tej wskazówki, jednym z wielu wątków tejże powieści jest małomiasteczkowość. Wszyscy się znają, wszystko o sobie wiedzą – te dobre i te złe rzeczy. Nie można nic ukryć, nie można ustrzec się od plotek. Akcja rozgrywa się w miejscu, gdzie syn gej jest powodem do wstydu. Uśmierca się, więc go w swoim sercu, albo on sam robi to ze swoim ciałem nie czekając na reakcję. Homoseksualista... Słowo wypowiadane szeptem, „przypadłość” będąca tajemnicą poliszynela.
Pisarka pokazuje obie drogi. Samobójstwo jako akt wyzwolenia z cierpienia, poniżania, wyśmiewania. Świat, gdzie pocieszeniem według sąsiadów są pozostałe dzieci, te „lepsze”.
Jest też te drugie wyjście a właściwie wyjazd. Tylko czy na pewno skutkuje? Czy nie jest tak, że możemy zmienić nad sobą niebo tyle razy ile nam najdzie ochota, ale nigdy nie zmienimy swojej duszy? Tak właśnie dzieje się w przypadku Erlenda, jednego z trzech braci. Wyjechał przed 20 laty, a rany w nim nadal są żywe, zupełnie jakby rana została zadana wczoraj. Uwielbia luksus, designerskie meble, nie liczy się z pieniędzmi, które zarabia. Jednym słowem wszystko, co jest zaprzeczeniem stylu życia jego rodziny. Kolejna forma ucieczki. Każdy wyścig jednak musi dobiegnąć końca, tak samo jak prawda musi wyjść na jaw.
Możemy uważać, że ucieczka jest najprostszą formą wyboru jednak 20 letnia ucieczka wymaga ogromnego zaangażowania by była skuteczna, determinacji i konsekwencji.
Dokładnie tych cech brakuje Torowi, drugiemu z braci. Jedynym miejscem, gdzie czuje się dobrze jest chlew, gdyż tylko tam czuje, że ma władzę. W pozostałych kwestiach jest całkowicie zależny od matki. Gdy ona umiera, umiera tak naprawdę cały świat.
Możemy sobie postawić pytanie, kiedy kończy się miłość a zaczyna manipulacja, uzależnienie. Rodzice bywają różni. Jedni są lepsi drudzy gorsi a jednak kochamy ich niezależnie od wad. Autorka pokazuje jak trudno jest spojrzeć na własnych rodziców, właśnie jak na ludzi, którzy robią błędy. Widzieć, że nie są nieomylni a ich szczęście wcale nie musi oznaczać naszego. Trzeba w końcu wyznaczyć granice między synem a mężczyzną.
Ostatnim z braci a jednocześnie najbardziej tajemniczym jest Margido. Niewiele wiadomo o jego życiu. Najważniejszym punktem w egzystencji, który określa go i jednocześnie pomaga pisarce poruszyć kolejny temat jest jego praca. Mianowicie posiada zakład pogrzebowy. „Zakładano zapewne, że skoro codziennie ma do czynienia ze śmiercią, to nic nie jest w stanie go poruszyć.”* Czy aby na pewno? Zawsze znajdzie się coś, co przekroczy naszą granice. Czy to „przyzwyczajenie” do śmierci nie jest tak naprawdę ochroną swojego zdrowia psychicznego? Śmierć dla rodziny jest ogromną tragedią, czy w takim razie przeżywający pracownik domu pogrzebowego mógłby w czymkolwiek pomóc? Owo „przyzwyczajenie” jest w dużej mierze szacunkiem dla rodziny i zmarłego. 
Powieść byłaby niepełna bez kobiecej postaci. Tak też pojawia się Torunn, córka Tora. Córka, która tak naprawdę zna z rozmów telefonicznych. Przyjeżdża by poznać babcię, choć to najmniej pasujące słowo do określenia uczuć wobec matki jej ojca. Jest postacią, która ma uświadomić nas, że niezależnie od tego, co robimy w swoim życiu, niezależnie od tego ile mamy lat to zawsze chcemy wiedzieć, „ dlaczego”. Dlaczego nie było ojca, kiedy był potrzebny? Dlaczego nie walczył o ukochaną kobietę i dziecko? To trochę jak z dziećmi z patologicznych rodzin. Nie ważne jak zła jest matka czy ojciec, najważniejsze, że są nasi i chcemy być ich częścią.
Zakończenie ?  Mistrzowskie... Zupełnie nic nie wskazywało na taki rozwój wypadków. Przyznam się szczerze, że wbiło mnie w fotel. I długo nie mogłam pojąć jak to jest możliwe. Zastanawiając się czy takie dramaty naprawdę się zdarzają choćby w połowie tego, co zafundowała mi pani Ragde.
Reszty nie zdradzę. :-)
Styl pisarki jest typowo skandynawski... Oszczędny, minimalistyczny, nie opisujący wielkich namiętności między bohaterami. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia tych 4 postaci. Pozwala to na świetne studium ich psychiki. Anne B. Ragde w świetny sposób dawkuje napięcie i rozwój akcji, dzięki czemu ten koniec jest jeszcze bardziej powalający. Dodatkowo zastosowała rzecz, z która pierwszy raz się spotkałam i od razu polubiłam. Mianowicie pisarka nie tylko odpowiednio manipuluje wypowiedziami swoich bohaterów, ale też pogrubia poszczególne słowa, co daje im jeszcze większą moc. Jest zaledwie kilkanaście takich pogrubionych wyrazów i wybrane są perfekcyjnie.
Czy zatem muszę mówić, że polecam? :-)


*"Ziemia kłamstw" Anne B. Ragde, wyd. Smak słowa, str. 15

13 komentarzy:

Aria pisze...

Niesamowita recenzja! Chcę to przeczytać ;) Dziękuję ;)

B. Silver pisze...

Oj nie musisz ;) Bodajże u Nutty(?), nie pamiętam, ale na pewno wiem, że już przy okazji tamtego komentarza nadmieniłam, że chętnie bym przeczytała. Poszukam zatem :)

Pozdrawiam serdecznie, Miss :)

Unknown pisze...

Ario,
Cieszę się, że Cię przekonałam do tej książki bo naprawdę bardzo :). To ja dziękuje za te miłe słowa:)

Basiu,
Myślę, że książka przypadnie Ci do gustu. Daje do myślenia, a to przecież bardzo lubisz :).

Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie i dziękuję za komentarze :).

Lirael pisze...

To kolejna recenzja, która sugeruje, że to książka dla mnie. Mam nadzieję, że wkrótce ją przeczytam.

Monika Sz. pisze...

Witam :) Twoja recenzja upewniła mnie, że zamówienie książki było dobrą decyzją było zamówienie tej książki. Już nie mogę doczekać się lektury! Pozdrawiam :)

Monika Sz. pisze...

Problemy składniowe to wynik euforii jaka ogarnia mnie na myśl o czekającej mnie dobrej lekturze ;)

Madika pisze...

Wszyscy ją bardzo chwalą, okładka przyciąga, Skandynawię uwielbiam, tylko boję się, że ona przeraźliwie smutna będzie :/

canicula pisze...

Choć na pewno książka jest ciekawa po prostu teraz nie dam rady przez nią przebrnąć- jest za zimno, żeby podróżować jeszcze bardziej na północ ;) Ale kiedyś pewnie przeczytam :) (jak zrobi się cieplej, he, he)

Alina pisze...

Niesamowita recenzja. Taka, że od razu się chce sięgnąć po książkę.

Często wybieram książki ze względu na okładkę. Ale jednocześnie opis z jej tylnej strony jest nie mniej ważny :).

Unknown pisze...

Lirael,
Ja mam nadzieję, że moja recenzja okaże się nie tyle co pomocna, co przede wszystkim prawdziwa.

Moniko Sz.
Czekam w takim razie na wrażenia po lekturze.

Lilybeth,
Książka jest smutna ale jednocześnie zawiera się w niej jakieś pocieszenie. Smutne książki warto czytać. Choćby po to by nasze życie nie było takie, jak bohaterów.

Niezapominajko,
Każdy ma swój sposób na wybór lektur. Najważniejsze by Tobie sprawiały przyjemność.

Alino,
Bardzo dziękuję :).

Ja osobiście przestałam się sugerować notami wydawców, zbyt często się na nich zawodzę. Czasem warto zdać się na przypadek.

Pozdrawiam Wasz wszystkie bardzo serdecznie i dziękuję za komentarze :).

Siódemeczka pisze...

Witam!

Radzę przestać stosować kursywę, ponieważ męczy ona oczy przy tak długich tekstach. Zniechęca to do czytania. Widzę, że masz całkiem sporo obserwatorów i jestem przekonana, że będziesz miała ich więcej, jeżeli zrezygnujesz z kursywy :)

Pozdrawiam ciepło!

Unknown pisze...

eN Zet,
W moim odczuciu blog jest przejrzysty i estetyczny. Samo czytanie również nie nuży, nawet tych długich tekstów, które zdarza mi się pisać w przypływie weny. Jeśli kogoś męczy kursywa to zawsze możne skopiować i wkleić sobie do worda. Będzie wtedy czytał bez niej.
Nie zadowoli się wszystkich a z czytelnikami trochę jak z przyjaciółmi. Lepiej mieć jednego i stałego niż masę, który nie ma, gdy są potrzebni. Nie zależy mi na wielkiej popularności, za którą idą jedynie liczby bez jakości odbiorców.


Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)

Shirkus pisze...

I kolejna książka dodana do 'chcę przeczytać'. :) Wiedźmo, jedna, zachęciłaś mnie. :)