czwartek, 16 września 2010

„Heaven... I'm in heaven” – mogłabym zaśpiewać dzisiaj niczym Fred Astaire i Ginger Rogers w piosence "Cheek to Cheek" ....
A to wszystko za sprawą bardzo miłej niespodzianki od pani Marty Bartosik, która jest przedstawicielką Wydawnictwa Literackiego do spraw promocji i PR.
Właśnie dzisiaj dzięki pani Marcie mogę się przed Wami pochwalić moim przedpremierowym egzemplarzem książki Marleny de Blasi „ Smaki południowej Italii”.

Pozwólcie, że zacytuję opis książki, który znajduje się na stronie wydawnictwa :

„W jaki sposób piecze się wykradzioną świnię? Jak smakuje owsianka Horacego – zupa, którą starożytny poeta leczył swą niestrawność? Jakie dania kryją poetyckie nazwy: Cytrynowe westchnienia i Los Persefony, i na czym polega żart w potrawie zwanej Małymi cielaczkami z Desulo? Co składa się na menu obowiązujące podczas Pasquetta – wielkanocnego pikniku w Apulii i jaka jest geneza pantagruelicznej panardy, wystawnej hulanki urządzanej przez abruzyjczyków? W czyim modlitewniku przeszmuglowano do Włoch drogocenny szafran i gdzie wymyślono naleśniki, do których autorstwa zupełnie niesłusznie przyznają się Francuzi?...
Pełna anegdot, ciekawostek kulinarnych i smakowitych przepisów na lokalne dania z ośmiu regionów południowych Włoch książka kucharska autorki Tysiąca dni w Wenecji w pasjonujący sposób przybliża tajemnice i smaki słynnej la cucina povera.
Zachęcani przez Włochów uradowanych naszą ciekawością oraz, w równym stopniu, wiedzeni własną ciekawością przemierzaliśmy z Fernando ścieżki wydeptywane normalnie wyłącznie przez kozy i pasterzy oraz przedzieraliśmy się przez górskie przełęcze. Zawędrowaliśmy do najodleglejszych wiosek, przechadzaliśmy się po skąpanych w słońcu promenadach wielkich miast. Życzliwość ludzi skłoniła nas do odwiedzenia najdalszych wysepek na Morzu Śródziemnym leżących bliżej Afryki niż samych Włoch. Gdziekolwiek prosiliśmy o wino lub dziki seler naciowy, lokalny przepis na caponatę, dynię w cukrze czy gelato z dzikim ryżem, możliwość obejrzenia wypieku chleba w trzystuletniej forno, piekarni, o miejsce na statku harpunników łowiących tuńczyka, nocleg na łóżku z materacem wypełnionym pierzem – ani razu nie spotkaliśmy się z odmową.
Marlena de Blasi”

Grafika przedstawiająca jeden z regionów Italii wraz z jego najważniejszymi produktami, podstawą w kuchni. 
W tej sytuacji sami rozumiecie, że większość swojego czasu spędzę w kuchni. Mam nadzieję, że obejdzie się bez większych wypadków i rękawica mnie ochroni.
Gdybyście zatęsknili szukajcie mnie pod stertą garnków! :-)

PREMIERA JUŻ 10 LISTOPADA 2010

8 komentarzy:

Malineczka74 pisze...

Zazdroszczę - bardzo bym też chciała być tak rozpieczana takimi prezentami - a książkę napewno kupię

Anonimowy pisze...

czytając opis człowiek już czuje się "głodny" tej książki. :)

Alina pisze...

Zazdroszczę bardziej niż ktokolwiek. A może i nie :D. Nagle zapragnęłam tej książki. Chyba będę na nią musiała trochę poczekać...

Uważnego i smacznego gotowania ^^.

Katarzyna pisze...

Też bym chciała dostawać takie prezenty ;)

maiooffka pisze...

Jesień to idealna pora na książki i podjadanie pyszności. Dwa w jednym to rozpusta ;)
Pozdrawiam

kasjeusz pisze...

Piękna rękawica. ;)

Klaudyna Maciąg pisze...

Ależ Ci dobrze! Zazdroszczę i życzę udanej lektury :)

Barbara pisze...

Zrobiłam się głodna na włoską kuchnię. A książka zapowiada się niezwykle apetycznie i już się mogę doczekać recenzji. Po niej zobaczę, czy ją kupię :).