wtorek, 12 października 2010


     „Boimy się tego, czego nie znamy”. Ciekawe ile razy jeszcze będę chciała zacząć swoją recenzję od tej prawdy starej jak świat. Cóż ja na to poradzę, że jestem ni mniej ni więcej tylko człowiekiem biorącym garściami z tego, co już zna. Bezpieczeństwo wszak jest od zawsze w cenie.
Długo zwlekałam z przeczytaniem książki Charlaine Harris. Ten wampirowy boom przeraził mnie i zbytnio nie wierzyłam w „ potrzebę serca”. Ot jedna z, wielu, która chce dorobić do funduszu na studia dla dzieci czy wnuków. Dlatego też przygodę zaczęłam od książki pt. „ Grób z niespodzianką”. I... Byłam zaskoczona. Do tego bardzo mile zaskoczona.
To nie jest kryminał z głębią. Czy przeszkadzało mi to? Absolutnie nie. Autorka wynagrodziła mi to bardzo sympatycznym i odstresowującym wieczorem (a nawet i kawałkiem nocy by odgadnąć zagadkę).
Główna bohaterka – Harper - została porażona piorunem. Zapewniam jednak, że jest jedną z bardziej myślących racjonalnie postaci pojawiających się w książce. Pomimo swobodnej formuły to więzi między Harper a jej przyrodnim bratem są zadziwiająco mocno naszkicowane. Widać, że są ze sobą na dobre i złe. Stają za sobą murem, co nie oznacza, że w 4 ścianach nie nacierają sobie uszu za popełnione błędy. Dobrze, że miłość wynika tutaj z potrzeby serca a nie poczucia obowiązku. Wiele „prawdziwych” rodzeństw mogłoby się sporo nauczyć od tej dwójki, gdyby istniała naprawdę.
Myślałam, że będzie to powieść fantastyczna. Nie ukrywam, że profil wydawnictwa Fabryka Słów miał duży wpływ na oczekiwania. Tymczasem ciężko mi zaliczyć zdolności paranormalne do fantastyki. Głęboko wierzę w to, że są na tym świecie jednostki medium, które pomagają rozwiązywać zagadki kryminalne lub też potrafią ukoić ból tych, którzy stracili ukochane osoby nie usłyszawszy przed tym słów takich jak: „ przepraszam”, „ wybaczam” czy też „kocham Cię”. Harper jest właśnie jedną z takich osób. Na jej przykładzie widzimy jak ciężko niektórym jest zaakceptować inność. Niekiedy też jest to trudność zaakceptowania ograniczeń swojego umysłu. Owoc zakazany ponoć smakuje najlepiej. Nic, więc dziwnego, że jego brak może frustrować. By poczuć się lepiej wykorzystujemy inhibitory. Oczerniamy, dyskredytujemy tych „ innych”. Do tego celu oczywiście najlepsze są media bulwarowe, które już dawno zaprzedały swoją duszę diabłu w zamian za satysfakcjonujące sprzedaże nakładów każdego dnia. Liczy się tylko zarobek i sensacja zamiast godności i poszanowania ludzkiej prywatności. Żelazo trzeba kuć przecież póki gorące.
Akcja książki toczy się wokół odnalezionego ciała zabitej dziewczynki i szukania jej mordercy. Naturalnie ten temat nie może się obyć bez bólu rodziców. Cieszę się, że nie jest on zbyt mocno akcentowany. W końcu tak jak napisałam na początku to nie kryminał z głębią czy też wzruszająca obyczajówka.
Autorka świetnie żongluje podejrzeniami wobec postaci, dawkuje informacje. Ciężko jest uprzedzić Harper w jej wnioskach. Zasadniczo w najlepszym przypadku dochodzi się do nich na równie z nią.
Nie obce są też elementy, które kręcą ludźmi od zarabia dziejów. Niekiedy nawet intuicyjnie doszukujemy się ich w motywach zbrodni podczas czytania kryminałów. Chodzi oczywiście o: chorą miłość, seks, zazdrość, pieniądze i władzę.
Styl pisarki jest prosty, zwięzły i swobodny. Czy trzeba czegoś więcej do spędzenia paru miłych godzin?

Podsumowując:
W pełni usatysfakcjonowana mogę polecić Wam tę książkę, jeśli poszukujecie czegoś lekkiego a jednocześnie nie odmóżdzającego.
Dodając na marginesie pisząc, – jeśli będziecie w księgarni to koniecznie zwróćcie uwagę na okładkę. Ograniczenia internetowe dają się we znaki w tym wypadku. Okładka wykonana jest, bowiem specjalną techniką ( nie pytajcie się mnie, jaką bo na tym nazewnictwie się kompletnie nie znam), dzięki której gdy dotkniecie pod odpowiednim kątem palce widocznego nieboszczyka wydawać się będą nadzwyczaj realistyczne.

3 komentarzy:

maiooffka pisze...

Oba tomy tego cyklu stoją u mojej siostry na półce (takich okładki trudno nie wypatrzeć ;) ), ale do tej pory raczej omijałam szerokim łukiem tak zwanym. Może może... ;)

Klaudyna Maciąg pisze...

Okładka mnie przeraża, książek tego wydawnictwa raczej nie czytuję, a i gatunek jednak mi obcy, więc to chyba nie jest pozycja dla mnie ;)

Unknown pisze...

Marioofko,
Warto zmniejszyć ten łuk. Książka nie podoba się wszystkim z tego co dane było mi zauważyć. Jednak kto nie próbuje, ten nie zyskuje. :-)

Klaudyno,
Nie da się dogodzić wszystkim. A okładka to najbardziej przerażająca rzecz związana z tą książką :-)

Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie.