środa, 9 marca 2011

        Gdy za oknem chlapa i mróz wystarczy chwila/ jedno wyciągnięcie ręki by za pomocą wyobraźni przenieść się do słonecznej Italii. Pomoże Wam w tym Anne Hawes, która napisała ciepłe, pełne optymizmu i humoru książki.
Wyłania się obraz ludzi konserwatywnych a jednak lubujących słynne la dolce vita. Ludzi, dla których jedzenie nie jest tylko strawą dla ciała. Jedzenie to część kultury. Nie ma nic piękniejszego niż wspólny posiłek po ciężkiej pracy, ta unikalna chwila z bliskimi.
Czytając należy zachować dużą dozę krytycyzmu i pamiętać, że opisane jest życie w małym miasteczku a nie w wielkiej metropolii, jaką jest Rzym. Te lektury jedynie przybliżają kulturę Włochów, którzy mieszkają w jednym z najbardziej zróżnicowanych regionalnie krajów na świecie.
Możliwe, że dla wielu czytelników będą to lektury jedne z wielu z serii „ wyjechałam, kupiłam dom, zostałam”. Oczywiście, że są przygody, perypetie z biurokracją, mnóstwo śmiesznych przejęzyczeń, miłość etc. To może być zarzut, ale z drugiej strony bez tego nikt nie chciałby tej książki wydać a tym bardziej przeczytać.
Jeśli chodzi o stronę techniczną to widać pewne niedociągnięcia stylistyczne. Obiektywizm to ostatnia cecha, którą można by przypisać autorce. Niekiedy odnosiłam wrażenie, że pewnymi rzeczami zbyt mocno się zachwyca i nie pozwala to czytelnikowi na własne ocenienie wartości. Plusem było wplecienie dużej ilości włoskich słówek, co dodawało uroku, klimatu, ale też i przybliżało kulturę. 

Ogólna ocena jest jak najbardziej dobra. Każda książka, która podkreśla jak ważne są więzi ludzkie i pobudza chęć odwiedzenia nowych miejsc, poznania z bliska danej kultury jest warta przeczytania. Te dodatkowo napełniają optymizmem i pokazują, że kobiety wcale nie są słabą płcią.

1 komentarzy:

Agnes pisze...

Pierwszą czytałam, drugą jeszcze nie (ale pewnie kiedyś), znakomicie mi się czytało. W porównaniu ze słynnym "Pod słońcem Toskanii" pani Hawes stanowczo wychodzi na prowadzenie.