Może to ten klimat. Może mentalność społeczeństwa. Może to
jeszcze inny, nieznany czynnik X, który wpływa na to, że skandynawskie
kryminały zawsze serwują czytelnikowi mieszankę dobrej intrygi z szarą, smutną
rzeczywistością.
Louise Rick
i Camilla Lind. Przyjaciółki i rywalki. Policjantka i dziennikarka.
Tajemniczość i dociekliwość. Choć tak różne od siebie to jednak takie same,
łączy ich ten sam kręgosłup moralny.
Dwa morderstwa. Pierwsze popełnione na młodej, atrakcyjnej
dziewczynie. Drugie na znanym dziennikarzu, który zajmował się tematyką
narkotykową i wszystkim, co z tym związane. Oba przynoszą ogromny ból rodzinom,
ale tylko jedno z nich dominuje w tej powieści. Jest jak w życiu, sprawy
medialne zawsze pociągają za sobą większe nakłady pracy policji. Możliwe, że
oba przestępstwa są ze sobą powiązane, ale nie jest to jedyna hipoteza. Policja
musi dowiedzieć się prawdy. Zrobi to z drobną pomocą/przeszkodą ambitnej
dziennikarki.
Wyjątkowo nie panuje siarczysta zima, temperatury są
umiarkowane. Jedyny termometr wykazujący stan powyżej dopuszczalny może
znajdować się pod pachami bohaterów i wskazywać na coraz bardziej zagęszczająca
się atmosferę i rosnącą presję.
Postacie są zwykłymi ludźmi, jakich codziennie możemy mijać
na ulicy. Nie mają idealnie wyprasowanych garniturów ani tym bardziej idealnych
figur wykończonych nienagannie białym uśmiechem. Bywają szowinistyczni,
egoistyczny, dopada ich znużenie. Piją litry kawy i nie wszystkim chcielibyśmy
powierzyć to, co mamy najcenniejszego.
Jednocześnie jeśli przyjrzymy się samej Louise Rick, to
została ona przedstawiona w sposób schematyczny i stereotypowy. To po prostu
kolejna policjantka, która w całości poświęca się pracy i jednocześnie ma
problemy w życiu prywatnym, w tym przypadku cierpi jej związek z mężczyzną,
którego ponoć kocha. Piszę ponoć, bo mogę jedynie bazować na deklaracjach
słownych składanych przyjaciółce. Dzieje się tak ponieważ Louise nie ma czasu
na migdalenie się, a gdy już w spotka się z ukochanym, to nie ma tam nawet
przesadnych wzlotów namiętności. Tak samo jest w przypadku Camilli, samotnej
matki, która przede wszystkim jednak jest ambitną dziennikarką. Często wpierw
robi, by dopiero potem pomyśleć.
Książka jest napisana bardzo sprawnie. Udało się połączyć
lekkie pióro z ciężką tematyką, dlatego przeczytanie jest kwestią wieczoru lub
dwóch. Autorka zadbała o szczegóły, które uwiarygodniają zawody wykonywane
przez bohaterów, w tym patologa sądowego.
Sama intryga jest logiczna i spójna, ale nie powalająca.
Zakończenie dla mnie nie było w ogóle zaskakujące, ale to nie oznacza przecież,
że dla Was takie nie będzie.
Nie ma tu drastycznych szczegółów z miejsca zbrodni, nie ma
poważnych problemów społecznych, które zmuszałyby czytelnika do głębszych
przemyśleń.
To wszystko sprawia, że przyjemnie się przewraca kolejne
strony bez poczucia straty czasu ani też znużenia. Ale nie jest to książka,
która zostanie na długo w pamięci i będzie jako pierwsza przychodziła do głowy,
gdy ktoś Was poprosi o polecenie.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz