Ameryka od wieków wydaje się kopalnią złota, miejscem gdzie
każde marzenie może się ziścić. Mit wyrosły na pracy wielu bezimiennych osób,
często obcokrajowców, których najłatwiej było zepchnąć do podziemi, by tam
pracowali za marne grosze w warunkach urągających wszelkim standardom. Wyjątki
od reguły w swoich rodzinnych wioskach traktowane były z namaszczaniem godnym
Boga. Ale czy ten sam szacunek uzyskali na obczyźnie, w kraju, na którego
bogactwo tak naprawdę pracowali?
„Na złotej górze” to bogato opisane drzewo genealogiczne
rodziny See.
Prapradziadek Lisy See przybył do Ameryki, by leczyć swoich
krajanów jako zielarz. To właśnie on w czasach, kiedy budowano pierwszą kolej,
zapoczątkował osiedlenie się rodu. Następni byli synowie. Wśród nich
najważniejszym był Fong See, żywy przykład porzekadła tym, że ostatni będą
niegdyś pierwszymi. Posiadający nieprzeciętny zmysł handlu, inteligencje
emocjonalną i przede wszystkim niebojący się pracy. Od niewielkiego zakładu
produkującego bieliznę do sieci sklepów z antykami wszelakiej maści.
Stabilizacja finansowa pozwoliła mu nie tylko na osiedlenie się, ale też i na
założenie rodziny z rodowitą Amerykanką. Wychowując dzieci na swoich następców,
którymi stali się w naturalny, choć nie do końca pożądany sposób.
Lisa See udowadnia, że najlepsze scenariusze pisze życie.
Miłość i społeczne uprzedzenia, bunt nastolatków, pieniądze, przepych,
zachłanność i skąpstwo, dalekie podróżne. W obliczu jego kunsztu można jedynie
pokłonić głowę i posypać ją popiołem.
Historia rodu See sięga wielu rozgałęzień. Można podziwiać
każdego, kto potrafiłby z pamięci wymienić wszystkie zależności. Pełno tu
ciotek, wujków, rodzeństwa przyrodniego, teściów, kuzynek, kuzynów i
postronnych, którzy odegrali swoje role w życiu rodzinny.
Tworząc sagę swojej rodziny autorka stworzyła również książkę o Ameryce. Rzecz jasna subiektywną i wybiórczą, ale jakże potrzebną i dającą mgliste pojęcie o dawnych dziejach.
Tworząc sagę swojej rodziny autorka stworzyła również książkę o Ameryce. Rzecz jasna subiektywną i wybiórczą, ale jakże potrzebną i dającą mgliste pojęcie o dawnych dziejach.
Przyznam, że początkowo miałam obawy związane z objętością.
Jak się szybko okazało, zupełnie bezpodstawnie. Mogę śmiało powiedzieć, że
przeczytałam książkę na jednym wdechu, pochłonęła mnie w całości.
Piękny i jednocześnie swobodny język. Doskonała
charakterystyka bohaterów. Pozwolę sobie nie oceniać rozwoju poszczególnych
wątków, bo to nie zasługa pisarki – jeśli przyjmiemy, że zajęła jedynie rolę
zdolnej kronikarki.
Dużym plusem i ułatwieniem dla czytelnika było umieszczenie
graficznego drzewa genealogicznego oraz map, dzięki którym łatwiej było
zobrazować drogę, jaką musieli pokonywać państwo See. Pomocna jest również
galeria zdjęć. Bo przecież trzeba sobie powiedzieć uczciwie, że dla większości
Europejczyków ludzie pochodzenia azjatyckiego wyglądają tak samo, a jedyną
„charakterystyczną” cechą są skośne oczy.
Negatywy? Nie dowiedziałam się niczego o kulturze chińskiej,
na co miałam dużą nadzieję. Doszło do prawie całkiem asymilacji, a jedynymi
przejawami orientu była chińska dzielnica – a trzeba zaznaczyć, ze została ona
utworzona z przymusu władz.
Ostatni rozdział jest zbyt skoncentrowany. Wydawało się, że
autorka spojrzała na maszynopis obok i stwierdziła, że jest już zmęczona
pisaniem, a liczba stron zadowoli wydawnictwo. Zaczęła się gnać przez
wszystkich, dotąd niewymienionych, członków rodziny. Po tym galopie jestem w
stanie powiedzieć, że większość z nich osiągnęła wyższe wykształcenie i zajmuje
wysokie pozycje zawodowe.
Podsumowując:
Podsumowując:
Czyta się jak powieść. Niekiedy ciężko uwierzyć, że wszystko
wydarzyło się naprawdę. To historia o zamerykanizowanych Chińczykach, którzy
tradycję wyrażają w wychowaniu i szacunku, próżno szukać jej innych przejawów.
Jedyną praktyczną wiedzą wyniesioną z lektury będzie ta o prawie, rasistowskich
ustawach i sposobach na ich obejście.
1 komentarzy:
Podoba mi się w jaki sposób opisałaś tą biografię. Przeważnie nie lubię czytać takich książek, bo zbyt często są autopromocją nazwiska(rodu), a nie uwypuklają samego kontekstu historycznego, w którym to konkretna rodzina osiągnęła swój status. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej biografii i dla mnie to duży plus samej recenzji jak i biografii rodziny See. Pozdrawiam
Prześlij komentarz