Czekolada
nie zadaje pytań. Czekolada rozumie.
Sądząc
po liczbie kobiet noszących brylanty można śmiało powiedzieć, że to właśnie
czekolada jest najlepszym i najwierniejszym przyjacielem kobiety. Można ją jeść
rozpakowaną ze świstakowego sreberka lub stworzyć z niej „małe” i zarazem
wysokokaloryczne cuda. Książek jak to zrobić nie brakuje, jedną z nich jest
„The Gourmet’s guide to cooking with chocolate”.
Wstęp
jest krótki. Pobieżna charakterystyka rodzajów czekolad, zawartości w nich
cukru, mleka itp. Zasady przechowywania, wybierania, krojenia i rozpuszczania.
Poświęcono niewiele miejsca na temat pochodzenia i wytwarzania. Zdecydowanie
zabrakło mi choć jednego zdjęcia drzewa kakaowego i jego nasion. Dla laika w
księgarni na pewno byłoby przydatną informacją wizualną i zachęciłoby do
przeglądania dalej, a może i kupna. Przeczytałam za to, że dojrzałe drzewo może
rocznie obrodzić w 2.3-2.7 kg suszonych nasion, zaś proces ich fermentacji trwa
od 3 do 7 dni.
Książka
jest podzielona na rozdziały, każdy dotyczy innego rodzaju pyszności.
Oczywiście są ciasteczka, ciasta, musy, puddingi, napoje. Najciekawsze (i
zarazem najbardziej abstrakcyjne dla tradycjonalisty) wydają się dania główne
m.in. krewetki w sosie czekoladowo-balsamicznym, stek marynowany w kakao z dodatkiem
espresso, a nawet ravioli z mięsem kraba i białą czekoladą. Niektóre wydawały
się dziwne i sama raczej nie odważyłabym się próbować. Ale cieszę się, że kakao
przestaje od dzisiaj kojarzyć się jedynie z chili con carne.
Moja
wersja książki jest w formacie elektroniczym, więc nie jestem w stanie ocenić
wydania, jakości papieru i przejrzystości zdjęć. A skoro już o zdjęciach mowa.
Żałuję, że nie opatrzono nimi każdego przepisu. Jednak te które są zdecydowanie
zachęcają do gotowania.
A
żeby nie być gołosłowną... Przepis na Czekoladowy krem z orzechami pecan.
Krem:
170g
gorzkiej czekolady, drobno posiekanej
355ml
kremówki
80ml
pełnotłustego mleka
15g
kawy rozpuszczalnej
6
dużych żółtek
ok.
40g cukru
½ łyżeczki sproszkowanego chili (W książce jest
ancho chili powder czyli sproszkowane papryczki poblano. Ale nie ma sensu
kupować słoiczka dla niecałej łyżeczki)
60ml brandy
1 ½ łyżeczki ekstraktu
waniliowego
Prażone orzechy:
14g masła
37g posiekanych
orzechów pecan
15g brązowego cukru
1/8 łyżeczki
sproszkowanego chili albo papryczki ancho
szczypta pieprzu
kajańskiego
szczypta soli oraz
zwykłego pieprzu
¼ łyżeczki cukru.
Przygotowanie:
Najlepiej zacząć od
orzechów ponieważ muszą być ostudzone do podawania.
W
małym garnuszku na średnim ogniu rozpuścić masło i dodać brązowy cukier,
przyprawy oraz orzechy. Mieszać aż wszystkie orzechy będą pokryte aromatyczną
mieszanką i przypieczą się, jednocześnie uważając by ich nie spalić. Wyłożyć na
kawałek folii aluminiowej lub pergaminu, posypać cukrem i zostawić do ostudzenia.
PS.
Moim zdaniem to też świetny dodatek do spotkania przy piwie. : -)
Przygotowanie
kremu:
Nastawić
piekarnik na 150 stopni.
Potrzebne
będzie głębokie naczynie do pieczenia. Należy włożyć do niego 4 żaroodporne
filiżanki (o pojemności 120ml). Zagotować 950ml wody.
W
rondlu zagotować śmietanę z mlekiem, dodać kawę rozpuszczalną. W żaroodpornej
misce: włożyć pokrojoną czekoladę i stopniowo połowę ciepłego płynu, by
czekolada się rozpuściła i powstała gładka masa.
W
drugiej misce lub makutrze utrzeć żółtka z cukrem i proszkiem chili aż do
rozpuszczenia się cukru, białej/śmietankowej masy. Następnie stopniowo dolewać
drugą połowę płynu, delikatnie mieszając. Dodać brandy i wanilię. Obie masy
(czekoladową i jajeczną) połączyć. Jeśli pojawi się jakakolwiek piana,
zdejmijcie ją łyżką.
Kremową
masę przelać do filiżanek (najlepiej po równo). Wlać wodę do połowy wysokości
filiżanek. Formę do pieczenia przykryć folią aluminiową, robiąc przy okazji
kilka dziur. Piec ok. 30-40 minut, do momentu aż krem będzie wokół krawędzi
filiżanki.
Smacznego. :-)
4 komentarzy:
Posiadam kilka książek z przepisami, gdzie czekolada odgrywa ważną rolę - od dzisiaj jestem na diecie i pochowałam wszystkie publikacje związane z pieczeniem ;)
Deser wygląda bardzo smakowicie :) Czekolada jest gwarantem dobrego smaku. Sma okładka książki kusi.
Hmm, chyba już o nas zapomniałaś ;)
A ja dziś podsumowanie zrobiłam :)
I zapomniałam wkleić linka :)))
http://literaturapalcelizac.blogspot.com/2013/03/pierwszy-roczek-za-nami.html
Prześlij komentarz