piątek, 23 kwietnia 2010


To kolejna pozycja, którą nieświadomi pracownicy księgarń stawiają na złej półce. Nie wiem jak Wy, ale ja znam, co najmniej kilkanaście czarownic. Niektóre z nich pretendują nawet do miana wiedźm. Więc gdzie tu fantastyka pytam się?Wiedziona zawodową empatią (naprawdę!) po przeczytaniu noty wydawcy postanowiłam się skusić. Pomyślałam sobie:: „A nuż widelec czegoś się dowiem”.
Zaskoczył mnie fakt, że choć książka została napisana 15 lat temu to porusza jak najbardziej aktualne tematy. Czy to świat stoi w miejscu ze swoimi problemami, których tylko łatki się zmieniają czy też może autor wyprzedzał swoją epokę co wiadomo czasem się zdarza.
Gregory zręcznie wykorzystał elementy Krainy Oz, którą dotąd znaliśmy i rozbudował ją. Czytając o uniwersytecie w Sziz miałam nieodparte wrażenie, że za wzór posłużył tutaj Harvard albo Yale. Ta aura pewnej niedostępności, poczucia przynależności do elity.
Wzorem do opisania społeczności były zdecydowanie Indie. Każdy mieszkaniec Krainy przedstawiał się mówiąc, z której części pochodzi. Wielokrotnie Glinda-Galinda, mówiła, że nie przystoi jej zadawać z tym czy z tamtym. Gdzie indziej jak nie z w Indiach podział na kasty jest tak widoczny i surowo przestrzegany? W książce sporo jest odniesień do sytuacji politycznej. Pokazane są skutki dyktatury jako systemu państwowego. Widzimy, że postęp technologiczny wcale nie oznacza postępu ludzkości, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że przez to cofamy się do najgorszych instynktów naszej natury. Jak mawiała Elfaba: „ Nigdy nie używam słów humanista i humanitarny, gdyż mam wrażenie, że bycie człowiekiem pozwala na popełnianie najohydniejszych czynów.”.*
Sama Elfaba jest bardzo barwną postacią, nie tylko ze względu na zielonkawy kolor swojej skóry. Na jej przykładzie możemy rozważać jak ważna dla dziecka jest miłość i akceptacja rodziców. Jak należy się zachowywać, gdy pojawia się nowy członek rodziny?  Wydaje mi się, że przez swoją inność w postaci zielonego koloru skóry miała dużą motywację do tego by błyszczeć na innych polach w tym przypadku na polu naukowym. Zatraciła się w tym, aby mieć poczucie misji i nie odczuwać odrzucenia. Tutaj pojawia się też problem przywiązania do rodziny jak i poczucia obowiązku wobec niej. Kiedy jest odpowiedni czas by zacząć żyć własnym życiem? Czy zawsze trzeba wszystko rzucać i poświęcać się?
W fabule książki pojawia się również wątek zdrady. Widzimy, że nie jest to tak kolorowe jak może się wydawać. Każdy prędzej czy później potrzebuje wybaczenia za wyrządzone krzywdy. Możemy też zastanowić się nad tym, kto „ ma prawo” do zdrady i czy w ogóle je ma. Czy bycie biednym i nie rozumianym mężem zwalnia z wierności? Albo, chociaż nad tym czy faktycznie wszystkie żony chcą znać prawdę o swoim mężu? Zastanowić się, czemu wolą żyć w kłamstwie, nie dopuszczać do siebie pewnych myśli....
Wielu z Was (w tym i ja) oczekiwało, że w książce zawarta będzie geneza zła. Kiedy i w jaki sposób ono powstaje w człowieku? Tymczasem nic z tych rzeczy się nie dzieje. Nie ma jednej prawdy, która jest niepodważalna. Każdy z Was znajdzie tutaj argumenty na poparcie swojej teorii. Jedni zobaczą tutaj nieszczęśliwą dziewczynkę, która przerodziła się w zgorzkniałą kobietę. Zwalą tutaj winę na jej dom, wychowanie, kolor skóry i tym podobne czynniki. Inni zaś będą uparcie twierdzić, że oprócz tych przykrości, które spotkały ją w życiu nadal pozostawała wolnym człowiekiem i tylko od niej samej zależało, jaką drogę wybierze. Ja podczas czytania tej powieści miałam w głowie całe mnóstwo myśli. Pozostanę jednak wierna teorii E.E-Schmitta, która głosi, że człowiek to zbiór zdarzeń jak i swoich własnych wyborów. Tylko od niego samego zależy, jakim człowiekiem się stanie. Nie ma ustalonego z góry planu, który realizujemy jak mrówki.
Lektura jest napisana naprawdę świetnym i lekkim piórem. Pisarz zręcznie manipuluje emocjami, co jest miłą odmianą po „Światła pochyleniu”. Choć koniec większości z Was tutaj nie zaskoczy to naprawdę nie on jest najważniejszy. Mam nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się wydać również pozostałe tytuły G. Maguire’a.
A Wam oczywiście, że polecam!

*"Wicked: Życie... " G.Maguire, wyd. Initium, str. 220

3 komentarzy:

Lilithin pisze...

Sama tematyka już mi się spodobała, uwielbiam wszelkie historie i baśnie opowiedziane na nowo, a recenzje blogowe, w tym także Twoja, zachęcają jeszcze bardziej. Aż chyba się skuszę od razu na pierwsze dwa tomy tej serii :)

Unknown pisze...

Lilithin,
Naprawdę warto się skusić. Nie pożałujesz.
Pozdrawiam :).

She pisze...

Moje zdanie na temat książki już znasz. Swoja drogą zauważyłam ostatnio pewną prawidłowość, najdurniejsze tytuły kryją w sobie najwartościowsze treści. :)