piątek, 21 maja 2010

     Przyjaciel to dobra „rzecz”. Przyjaciel to nie tylko ktoś, kto powie dobre słowo, ale przede wszystkim ktoś, kto powie „stop”, gdy czynimy źle. Robi to poważnie lub humorystycznie śmiejąc się z naszych wad, ale nigdy nie z nas. Marcin Szczygielski jest dla mnie właśnie takim literackim humorystycznym przyjacielem. Perypetie jego bohaterek zawsze biorę sobie do serca i analizuje na swojej osobie.
„Farfocle namiętności” to druga część „Nasturcji & ćwoków”. Książka napisana z powodu polubienia bohaterek przez autora ( wiem to od Niego samego!), czego nie sposób nie zauważyć. Zosia i Agnieszka powracają z nową dawką humoru, przekrętów i problemów.
Bob Marley nie bez powodu śpiewał „No women, no cry”. W lekturze mamy kobietę i łzy do kwadratu.
Pisarz porusza problem braku zaufania w związku. Zosia zamiast porozmawiać otwarcie ze swoim partnerem wolała go sprawdzać dopisując do tego własną ideologię. Często jest w stanie uwierzyć w najgorszą głupotę, jeśli tylko potwierdza to w kryje się w jej głowie. Trzeba uważać z zazdrością. Jest potrzebna w związku, ale w odpowiedniej ilości, bowiem ta chorobliwa potrafi zmącić ten klarowny bulion wielgachnymi farfoclami. Metoda na dobry związek? Budowanie go od podstaw-zaufania, bez zamiatania pod dywan i metody klin-klinem. Nienawiść i zemsta zawsze najbardziej dotyka tego, który ją odczuwa a nie tego, wobec któremu jest kierowana.
Po domowych pieleszach wkraczamy do wielkiego świata dziennikarstwa i mody. Nie jest to encyklopedia na temat tego fachu, choć czytając życiorys autora nie wątpię, że doświadczenia życiowe były pomocne. Redakcja to istne pole minowe gdzie, aby wygrać trzeba być szybkim i zwinnym niczym szczur. To miejsce, gdzie na przyjaźń i sentymenty nie ma miejscam, a każde kłamstwo wychodzi na jaw i trzeba ponieść jego konsekwencje. Miejsce, gdzie każdy tylko czeka na to, żeby donieść szefowi, gdy podwinie nam się noga.
Zazdrościli, czekali, czekali.... i się doczekali. Od tego momentu widać szczególną miłość i podziw autora wobec kobiet. Nie ma sytuacji, w której by sobie poradziłyby. Potrafią być szyją, głową, rękami i nogami a nawet sercem.
Serce jest najważniejsze i to je właśnie widać na kartach tej powieści.
Większości z Was wydaje się, że powieść jest w głównej mierze o miłości. Macie racje, choć tylko połowicznie. Lektura jest o uczuciu silniejszym niż każde inne, uczuciu zwanym przyjaźnią. Ta prawdziwa przetrwa największe tornada, a z każdym kolejnym będzie coraz mocniejsza. Ja z każdą książką Marcina jestem z Nim coraz bardziej za pan brat i wątpię by to uczucie przeminęło, bo o zburzeniu go nie ma mowy.
Nie bądźcie jak inni. Nie czekajcie z przeczytaniem tej książki.

6 komentarzy:

Unknown pisze...

Miss Jacobs nie czytałam "Nasturcji i ćwoków", tym bardziej nie czytałam "Farfocli namiętności" ale przecież teraz muszę przeczytać! (tylko jak i kiedy?:)) Z tego co piszesz to książki o mnie i dla mnie. Natomaist pierwsze zdania, te o przyjacielu - piękne i prawdziwe! (szkoda, że przez niektórych nie cenione).
Dzięki Twojej recenzji mogę dziś już powiedzieć - nie ZNAŁAM twórczości Marcina Szczygielskiego ale POZNAM!

KassWarz pisze...

właśnie rozpoczęłam zapoznawanie się z książkami Pana Szczygielskiego, czytam PL-Boy2" i ... bardzo mi się podoba. Jest to tym czym ma być, zresztą jak skończę czytać (a już blisko końca jestem) to napiszę recenzję na moim blogu- zapraszam do czytania:) jakby co:)
I wiem, że sięgnę po następne jego książki:)

Unknown pisze...

Moni,
Mówi się, że jaka matka taka córka. Tutaj śmiało można powiedzieć: jaki facet takiego ma partnera. Marcin jest świetną wizytówką Tomka i vive versa. Obaj są dla siebie świetnymi wizytówkami jak i osobowościami niezależnymi.
Polecam gorąco Jego prozę. Na mojej półce zajmuje wyjątkowe miejsce. Już nie mogę się doczekać przeczytania "Bierek" jego autorstwa.


Kaś,
Ciesze się, że tak piszesz bo Szczygielski jest naprawdę tego wart.

Pozdrawiam bardzo serdecznie :-).

Unknown pisze...

no jak tak zachwalasz to ja biegnę przygotować to miejsce u mnie!

liritio pisze...

Szczygielski jest świetny, chociaż wolę obie części "Pl-boya" od "Nasturcji i ćwoków" czy "Farfocli namiętności" (a "Farfocle..." są nawet lepsze od pierwszej części), to czytam jego książki od czasu do czasu i radośnie przy nich rechoczę, mało który autor aż tak poprawia mi humor :)
Pozdrawiam

Tucha pisze...

Miss Jacobs!!!
Przez Ciebie przytargałam tę książkę z biblioteki! :)