Siódemka powszechnie uważana jest za liczbę szczęśliwą. Czy tak jest naprawdę? Rebecca Miller swoimi opowiadaniami przeciwstawia się tej teorii. Przedstawia Nam 7 kobiet, które pozornie dzieli wszystko, gdy jednak zechcemy zajrzeć w głąb ich psychik zobaczymy, że dążą do tego samego tylko innymi drogami.
Greta należy do gatunku kobiet, dla których mężczyzna może być za dobry. Stabilizacja, bezpieczeństwo równa się przewidywalność. Ile czasu potrzeba by to zmienić? Dosłownie kilka sekund, przez które patrzymy na buty naszego partnera. Buty, które są odbiciem całej jego osobowości. Swoją drogą zawsze uważałam, że na buty patrzy się przy wyborze partnera, nie przy decyzji o jego rzuceniu, ale kto powiedział, że trzeba trzymać się norm?
Kolejną bohaterką jest Delia. Maltretowana matka dwójki dzieci, która postanawia uciec od swego prześladowcy. Pisarka pokazuje za jej przykładem jak niebezpieczny bywa dobry seks.
Stosunek fizyczny nie wystarczy do stworzenia dobrego związku, bo jak ostatnio pięknie powiedział B. Kasprzykowski: „ Seks to rozmowa”. W przypadku Delii służy on do osiągania złudnego poczucia władzy, daje jej siłę i tymczasową kontrolę nad sytuacją. Rebecca pokazuje jak bardzo pokrętna jest psychika ofiary. Pomimo wielu siniaków i upokorzeń Delia nadal tęskni za mężem –katem. Wspomina te nieliczne chwile, gdy była „szczęśliwa”, gdy czuła się bezpieczna. Pytanie tylko jak długo można tak żyć?
Louisa zaś żyje przeszłością, śmiercią brata bliźniaka, którego nigdy nie było dane jej poznać. Nikt na czas nie umiał zdjąć z niej poczucia winy, nikt nie porozmawiał. Każdy z członków rodziny przeżywał tą tragedię na swój własny sposób, zapominając, że to w jedności jest siła. Bohaterka uzależnia swoją siłę od mężczyzn. Próbuje żyć, choć każdy jej krok jest jednocześnie przeproszeniem, za to, że ośmiela się iść dalej. Pokazana jest różnica w alkoholizmie kobiet. Płeć piękna pije, bowiem po cicho, gdy dzieci już śpią i wszystkie światła są zgaszone. Czy ktoś je zapali? Czy pozwoli na to?
Julianne... Niespełniona pisarka, matka i żona sławnego poety. Jest przykładem, że apetyt może niezdrowo rosnąć wraz z kolejnymi posiłkami. Na szczęście są osoby, dzięki którym możemy się opamiętać. Zobaczyć, ze nasze kłopoty są pestkami czereśni, które bez najmniejszego problemu można wydrylować. Tylko gdzie ich szukać?
Bryna to gosposia rozczarowana życiem. Swoją postawą przypominała mi kucharza z powieści „ Brzemię rzeczy utraconych” Karin Desai. Zupełnie tak samo jak on myślała lepiej o swoim pracodawcach niż w rzeczywistości powinna, aby tam samym jej egzystencja wydała się ciekawsza, by jej życie było coś warte. Pisarka z jej pomocą gra nam na nosie. Pokazuje jak łatwo przyjąć pewne rzeczy za pewnik i przez to ignorować je, gdy tymczasem problem narasta. Kiedy wybuchnie? Czy zdążymy się w porę zorientować i temu zaradzić?
Przed ostatnią bohaterkę trudno nazwać kobietą, ponieważ ma zaledwie 9 lat. Jednak jej obecność jest uzasadniona przez tragiczne losy i wątek seksualny. Nancy miała kontakt z pedofilem. Przerażające to prawda, choć jeszcze bardziej poraża brak reakcji, ze strony najbliższego otoczenia. Rodzice zajęci powiększaniem fortuny, bywaniem na bankietach, wzajemnym zdradzaniem siebie. Macie rację pieniądze szczęścia nie dają. Tak samo jak studia nie dają rozumu. Kiedy ta prawda dotrze do Nas?
Najlepsze na koniec, czyli Paula. Jej historia jest jak majowa ulewa, po której wychodzi słońce. Myślę, że po przeczytaniu jej zadacie sobie pytanie: „ Jak wielu tragicznych rzeczy potrzeba bym docenił/doceniła własne życie, to wszystko, co mam i mogę mieć, jeśli zechcę.".
Czytając z tyłu okładki, że zawarte w książce opowiadania są „cholernie seksowne” miałam wątpliwości co do tematyki. Pani Miller jednak zaskoczyła mnie niezmiernie pozytywnie. Po przeczytaniu książki nie miałam wielkiego orgazmu ani też nie odczuwałam chęci by go mieć (no, przynajmniej w tym momencie). Seks „ w rękach” pisarki był jedynie środkiem do celu, a nie nim samym. Dzięki niemu ukazała niewielkie, choć niezmiernie ważne części psychiki kobiet.
Brawa należą się również dla wydawnictwa za okładkę. Jak widzicie umieszczone są na niej jedynie oczy 7 kobiet. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy. Dość długo wpatrywałam się w nie by przypisać je do konkretnych bohaterek. Ja już swoje typy mam, teraz Wasza kolej.
Polecam.
Home
»
literatura amerykańska
»
opowiadania
»
przeczytane w 2010
»
Rebecca Miller
»
wyd.Muza
» Siedem kobiet - Rebecca Miller
piątek, 16 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Bez bicia przyznaję, że pominęłam cały środek Twojej recenzji, gdyż mam tę książkę i planuję w ciągu najbliższych dni przeczytać - i już po lekturze przeczytam całość, żeby porównać wrażenia :)
Pozdrawiam :)
Mogłam ją ostatnio dostać, ale ostatecznie wybrałam inne pozycje. Szkoda, ale może jeszcze trafi się okazja :)
Wydaje mi się, że ta książka jest warta tego, by po nią sięgnąć. I zrobię to, gdy tylko nadarzy się okazja.
Przeważnie to, co jest z tyłu okładki, piszą osoby, które nie znają treści - ciągle odnoszę takie wrażenie.
Skarletko,
Mam nadzieję, że Twoja opinia będzie zbliżona do mojej. Czyta się naprawdę błyskawicznie więc myślę, że nie będzie mi długo dane czekać na Twoją recenzję.
Futbolowo,
Zawsze są jeszcze biblioteki :-).
Ciężko jest wybierać książki po opisach wydawców, bo to niestety zawodzi i nie oddaje ducha książki.
Alino,
Książka jest jak najbardziej warta tego by po nią sięgnąć.
Niestety, coraz częściej miewam podobne do Twoich wrażenia jeśli chodzi o noty wydawców. Liczy się tylko sprzedaż. Choć w tym wypadku mogę to wybaczyć z racji tego, że książka mi się podobała.
Pozdrawam Was wszystkie bardzo serdecznie :-).
Przeczytałam Twoją recenzję z uwagą, i... wpisuję książkę na listę "do przeczytania", która wydłuża się niemiłosiernie ;-)
Eireann,
Bardzo się cieszę, z tego powodu. Osobiście mam dokładnie ten sam "problem" co Ty. Moja lista też wydłuża się niemiłosiernie, choć napawa mnie to radością.
Pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz