Jakiś czas temu moja przyjaciółka zapytała mnie, o czym chciałabym porozmawiać z mężczyznami będąc w ciele jednego z nich. Odpowiedź padła niemal natychmiastowo – „O piłce!”. Niezależnie od tego ile wiem o futbolu, ile meczy przyszło mi obejrzeć, ile dni cierpiałam z powodu zdartego gardła dla większości z nich zawsze będę jedynie „egzotyczną ciekawostką”. Marcin Rosłoń jako jeden z nielicznych otworzył przede mnie drzwi do męskiego świata, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.
Rosłonia zna każdy fan piłki. Jest (wg mnie) jednym z najlepszych komentatorów i dziennikarzy sportowych. Wystarczy minuta by przekonać się jak dużym jest pasjonatem, bo futbol drodzy państwo to nie bezmyślne kopanie okrągłego obiektu, to styl życia. Tak rozumując, nikogo nie powinien dziwić fakt, że postanowił rozszerzyć pole swoich wpływów i wydał książkę.
„Mowa trawa” nie ma nic wspólnego z katowaniem czytelnika suchymi faktami. Każde hasło przyprawione jest szczyptą humoru, wzbogacone o anegdotę i osadzone w codzienności.
Początkowo myślałam, że potrzebne będzie tu dużo dawkowanie treści np. kilka haseł w ciągu dnia przeczytanych w różnych odstępach czasu, między jednym a drugim zadaniem. Praktyka okazała się zupełnie inna. Nim zdążyłam się obejrzeć, miałam za sobą połowę książki. W wielu przypadkach autor idealnie odzwierciedlał moje myśli i opisywał to, czego oczekiwałam. Wiedział doskonale, że nie da się mówić o przeklinaniu bez odniesień do W. Rooney’a, nie można też pominąć Messiego jako boiskowego sreberka lub też podania Iniesty w meczu z Polską w 2010 roku.
Autor jest tutaj niczym Barcelona w swoim ostatnim meczu z trzecioligowym Hospitaletem. Gra pełne 90 minut, zawsze na 100% i zawsze dla kibiców/czytelników.
Jednak kim byliby piłkarze bez Pepa Guardioli? No właśnie. Tak samo książka nie byłaby pełna bez Andrzeja Jankowskiego i jego ilustracji, które wspaniale współgrają z tekstem i są przyjemne dla oka.
Podsumowując:
Świetnie napisana pozycja. Idealnie łączy naukę z zabawą. Doskonały prezent dla czytelników w każdym wieku.
Rosłonia zna każdy fan piłki. Jest (wg mnie) jednym z najlepszych komentatorów i dziennikarzy sportowych. Wystarczy minuta by przekonać się jak dużym jest pasjonatem, bo futbol drodzy państwo to nie bezmyślne kopanie okrągłego obiektu, to styl życia. Tak rozumując, nikogo nie powinien dziwić fakt, że postanowił rozszerzyć pole swoich wpływów i wydał książkę.
„Mowa trawa” nie ma nic wspólnego z katowaniem czytelnika suchymi faktami. Każde hasło przyprawione jest szczyptą humoru, wzbogacone o anegdotę i osadzone w codzienności.
Początkowo myślałam, że potrzebne będzie tu dużo dawkowanie treści np. kilka haseł w ciągu dnia przeczytanych w różnych odstępach czasu, między jednym a drugim zadaniem. Praktyka okazała się zupełnie inna. Nim zdążyłam się obejrzeć, miałam za sobą połowę książki. W wielu przypadkach autor idealnie odzwierciedlał moje myśli i opisywał to, czego oczekiwałam. Wiedział doskonale, że nie da się mówić o przeklinaniu bez odniesień do W. Rooney’a, nie można też pominąć Messiego jako boiskowego sreberka lub też podania Iniesty w meczu z Polską w 2010 roku.
Autor jest tutaj niczym Barcelona w swoim ostatnim meczu z trzecioligowym Hospitaletem. Gra pełne 90 minut, zawsze na 100% i zawsze dla kibiców/czytelników.
Jednak kim byliby piłkarze bez Pepa Guardioli? No właśnie. Tak samo książka nie byłaby pełna bez Andrzeja Jankowskiego i jego ilustracji, które wspaniale współgrają z tekstem i są przyjemne dla oka.
Podsumowując:
Świetnie napisana pozycja. Idealnie łączy naukę z zabawą. Doskonały prezent dla czytelników w każdym wieku.
3 komentarzy:
Może i jesteśmy zwykle po dwóch stronach barykady, ale w opinii o tej ksiażce zgadzamy się i mogłybyśmy w jednym chórze w tym samym głosie występować ;)
To żeś nam przechrzciła pana Marcina w tytule, no! :))
Bardzo lubię tę książeczkę - wywołuje u mnie uśmiech na twarzy i często do niej wracam. Czekam na jakąś pozycję poświęconą Premiership, może Rosół mnie jeszcze czymś zaskoczy :)
Kasiek,
Nasze barykady są bardzo blisko siebie, mimo wszystko. :-)
Futbolowa,
Ach, masz rację! Nie wiem gdzie ja miałam głowę. :-) Dzięki za uwagę!
Zapewne marzyłaby Ci się jakaś książka o Czerwonych Diabłach? ;-) Nie powiem, i ja chętnie bym przeczytała.
Prześlij komentarz