niedziela, 20 lipca 2014


    
    Styl niegdyś kojarzył się z czymś niepowtarzalnym, zapierającym dech w piersiach. Ograniczał się nie tylko do zestawienia ze sobą elementów garderoby, ale też niekiedy do kultury osobistej. Piszę „niekiedy”, bo stylowym jednostkom wybacza się więcej, granica jest przesunięta. I chyba nie było w tym nic złego. W końcu pewne braki w obyciu społecznym mogły być powodowane niedbałością o szczegóły nieważne, by mieć więcej czasu na twórczość własną.
Dzisiejsza obawa przed kompromitacją powoduje, że w mediach możemy podziwiać prawdziwy atak klonów w nijakich „outfitach”. Niby wszystko pasuje, ale zwykle brakuje osobowości. Nie ma „tego czegoś”, co można określić stylem. To „coś” miała Coco Chanel. Karen Karbo postanowiła przeanalizować życie projektantki i podzielić się zdobytą wiedzą. Czy Chanel została rozszyfrowana? Sprawdźmy.

    Okładka sugeruje, że mamy do czynienia z poradnikiem. Napisanym z przymrużeniem oka. Mówiąc wprost, jest to biografia Coco Chanel opisana przez pryzmat konkretnych zagadnień i jednocześnie próba stworzenia uniwersalnych zasad, które można by stosować we własnym życiu.
Nie ma tutaj prawd objawionych, poczucie humoru autorki też nie pokryło się z moim. Zbyt dużo rzeczy się powtarzało, co powodowało znużenie. W końcu ile razy można czytać o tym, że Chanel była biedna jako dziecko i często fantazjowała? Czy nie istnieją już synonimy? Jedną historię można napisać na milion sposobów, tu wybrano tylko jeden i powielano go.
    Na plus można zaliczyć charakterystykę epoki, w której żyła Chanel i ludzi z jej otoczenia. Ciężko jednak mówić tu o szczególnych zasługach autorki. To wymóg biografii i przypadłość losu, że na wybitną jednostkę składa się odpowiedni czas i odpowiedni ludzie. Miłym akcentem (i tu wierzę, że autorka mogła mieć wpływ oraz zasługę) są ilustracje przed rozpoczęciem. Czarno-białe obrazki. One naprawdę mają klasę i urok, czyli to co dziewczyna mieć „powinna”.
    Podczas pisania tej recenzji doszłam do wniosku, że można zauważyć dysonans pomiędzy książką a jej bohaterką. Przeczytacie historię o kobiecie niezależnej, która nie bała się wykorzystywać znajomości, nawet tych nawiązywanych w alkowie. Kobiecie, której nie interesowało zdanie innych, bo miała własne i to ono służyło za drogowskaz. Oznacza to, że gdyby dane jej było dożyć wydania książki, to w najlepszym wypadku przemknęłaby wzrokiem po okładce, a w najgorszym wyrzuciłaby ją do kosza na śmieci. Myślę też, że sprzeciwiłaby się temu trochę stereotypowemu postrzeganiu kobiety jedynie przez pryzmat posiadania uroku, umiejętności kokieterii etc. Te cechy wykorzystywała umiejętnie do manipulacji mężczyznami, ale śmiem wątpić, że były one wrodzone i czczone.
   Być sobą. To chyba jedyna i najlepsza lekcja płynąca z treści książki. Na świecie nie pojawi się druga Chanel, bo ta pierwsza była niepowtarzalna. Elementy jej charakteru utworzyły niepowtarzalny wzór, były w jej DNA.

Podsumowując:
Książka dobra dla tych, którzy nie oczekują wielkiej literatury lub oczekują czegoś lekkiego. Przeczytanie nie zajmuje wiele czasu, bo też książka nie wymaga dużego skupienia uwagi. Nie można nazwać jej ogłupiającą, bo w końcu traktuje o ważnej postaci w historii świata, ikonie mody. Czytać z przymrużeniem oka i traktować jako zwięzłą biografię.





0 komentarzy: