Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem,
Być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
Nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.
Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże
I od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.
Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie...
Być kobietą - ta tęsknota się niekiedy budzi we mnie.
Ekscentryczną być kobietą - przyjaciółki niech nie milkną,
Czas niech płynie w rytmie walca, dzień niech jedną będzie chwilką.
Jakaś rola w głównym filmie, jakiś romans niebanalny...
Być kobietą w dobrym stylu, Boże, daj mi...
Gdzieś wyjeżdżać niespodzianie, coś porzucać bezpowrotnie,
łamać serca twardym panom, pewną siebie być okropnie...
Może muzą dla poetów, adresatką wielkich wzruszeń?
Być kobietą w każdym calu kiedyś przecież zostać kobietą!*
„Jestem tu od wieków”, czyli historia kobiet napisana przez kobietę.
Zaczynają od początku. Po 1 piękna okładka, uśmiechnięty aniołek z diabłem w oczach. Strasznie lubię czarno-białe zdjęcia. Nic, więc dziwnego, że książka już dawno zwróciła moją uwagę. Akcja to tak naprawdę opowiadanie rzeka o losach kobiet, ich trudach, radościach, smutkach. Przestawia kobiety słodkie niczym miód i kwaśne niczym cytryna. Skromne jak i te lubiące się afiszować swoją pozycją. Interesowne, jak i kochające wiernie. Uczynne i złośliwe. Kobiety we wszystkich odcieniach niczym najpiękniejsza tęcza. Książka jest wielowymiarowa. I tak oprócz historii ( niewątpliwie ciekawej) samych kobiet, możemy zobaczyć jak zmieniała się mentalność kobiet. Jak one same postrzegają siebie oraz jak są postrzegane przez społeczeństwo na przestrzeniu czasowej bowiem akcja książki ma początek w 1861. Autorka nie stroni tutaj od licznych przywar swoich bohaterek. Są one złośnicami, zazdrośnicami, intrygantkami, plotkarami. Pokazuje też, że to właśnie kobiety w chwilach najtrudniejszych dla rodziny są nie tylko przysłowiową szyją, ale i głową. Spełniają się jako żony, matki i kochanki. Spodobało mi się, że w książce nie jest uwypuklona relacja matka-przyjaciółka córki. Mariolina znowu zajrzała głębiej, do samego środka, gdzie chowają się najskrytsze myśli i pragnienia. Widzimy, jak często czasem kobiecie jest się pogodzić z mijającym czasem, gdy pod własnym domem rodzi się prawdziwa, piękna kobieta o bujnych kształtach i ujmującym spojrzeniu. Ujawnia też, że poród nie zawsze wiąże się z jednym z najpiękniejszych dni życia, bowiem bolesny poród, może na zawsze oddalić od siebie matkę i córkę. W książce opisanych jest sporo dziecięcych wybryków, bowiem czym by było życie matki bez nich. Najbardziej rozśmieszyło mnie, gdy Mimmo ( jego matka, usilnie starała się by został księdzem i próbowała wzbudzić w nim powołanie od najmłodszych lat) jako ministrant wypił mszalne wino i cały dzień był na rauszu.
Czytając książkę można odnieść wrażenie, że naprawdę siedzimy na kolanach swojej babci, która nam to wszystko płynnie opowiada. Autorka wiernie dochowała formy opowieści rodowej, bowiem nie posłużyła się w książce ani jednym dialogiem, co uwierzcie nie jest żadną ujmą dla książki. Miłym akcentem są też krótkie włoskie rymowanki, która bawią zawartą w sobie pikanterią.
Minus jest tylko jeden. Do tego dla pani tłumacz, a nie samej autorki.
Droga pani Alino Pawłowska-Zampino, gdy następnym razem będzie tłumaczyć pani jakąś książkę to proszę dochowywać wierności z oryginałem. Gdy są przekleństwa to proszę je tłumaczyć, a nie pisać, że są to brzydkie słowa. Bowiem młodzieży pani nie zgorszy, ona zna o wiele dosadniejszą łacinę. Mało tego, że zna to jeszcze powszechnie używa. Ta używająca powszechnie łaciny młodzież zapewne nie zajrzy do tłumaczonych przez panią książek. Cenzura już przestała obowiązywać. Jeśli autor ma ochotę przekląć za pomocą swoich bohaterów to ma do tego prawo, a pani obowiązkiem jest oddanie tego w całości.
To pisałam ja,
Miss Jacobs
Polecam gorąco .
*Być kobietą - Alicja Majewska
Być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
Nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.
Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże
I od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.
Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie...
Być kobietą - ta tęsknota się niekiedy budzi we mnie.
Ekscentryczną być kobietą - przyjaciółki niech nie milkną,
Czas niech płynie w rytmie walca, dzień niech jedną będzie chwilką.
Jakaś rola w głównym filmie, jakiś romans niebanalny...
Być kobietą w dobrym stylu, Boże, daj mi...
Gdzieś wyjeżdżać niespodzianie, coś porzucać bezpowrotnie,
łamać serca twardym panom, pewną siebie być okropnie...
Może muzą dla poetów, adresatką wielkich wzruszeń?
Być kobietą w każdym calu kiedyś przecież zostać kobietą!*
„Jestem tu od wieków”, czyli historia kobiet napisana przez kobietę.
Zaczynają od początku. Po 1 piękna okładka, uśmiechnięty aniołek z diabłem w oczach. Strasznie lubię czarno-białe zdjęcia. Nic, więc dziwnego, że książka już dawno zwróciła moją uwagę. Akcja to tak naprawdę opowiadanie rzeka o losach kobiet, ich trudach, radościach, smutkach. Przestawia kobiety słodkie niczym miód i kwaśne niczym cytryna. Skromne jak i te lubiące się afiszować swoją pozycją. Interesowne, jak i kochające wiernie. Uczynne i złośliwe. Kobiety we wszystkich odcieniach niczym najpiękniejsza tęcza. Książka jest wielowymiarowa. I tak oprócz historii ( niewątpliwie ciekawej) samych kobiet, możemy zobaczyć jak zmieniała się mentalność kobiet. Jak one same postrzegają siebie oraz jak są postrzegane przez społeczeństwo na przestrzeniu czasowej bowiem akcja książki ma początek w 1861. Autorka nie stroni tutaj od licznych przywar swoich bohaterek. Są one złośnicami, zazdrośnicami, intrygantkami, plotkarami. Pokazuje też, że to właśnie kobiety w chwilach najtrudniejszych dla rodziny są nie tylko przysłowiową szyją, ale i głową. Spełniają się jako żony, matki i kochanki. Spodobało mi się, że w książce nie jest uwypuklona relacja matka-przyjaciółka córki. Mariolina znowu zajrzała głębiej, do samego środka, gdzie chowają się najskrytsze myśli i pragnienia. Widzimy, jak często czasem kobiecie jest się pogodzić z mijającym czasem, gdy pod własnym domem rodzi się prawdziwa, piękna kobieta o bujnych kształtach i ujmującym spojrzeniu. Ujawnia też, że poród nie zawsze wiąże się z jednym z najpiękniejszych dni życia, bowiem bolesny poród, może na zawsze oddalić od siebie matkę i córkę. W książce opisanych jest sporo dziecięcych wybryków, bowiem czym by było życie matki bez nich. Najbardziej rozśmieszyło mnie, gdy Mimmo ( jego matka, usilnie starała się by został księdzem i próbowała wzbudzić w nim powołanie od najmłodszych lat) jako ministrant wypił mszalne wino i cały dzień był na rauszu.
Czytając książkę można odnieść wrażenie, że naprawdę siedzimy na kolanach swojej babci, która nam to wszystko płynnie opowiada. Autorka wiernie dochowała formy opowieści rodowej, bowiem nie posłużyła się w książce ani jednym dialogiem, co uwierzcie nie jest żadną ujmą dla książki. Miłym akcentem są też krótkie włoskie rymowanki, która bawią zawartą w sobie pikanterią.
Minus jest tylko jeden. Do tego dla pani tłumacz, a nie samej autorki.
Droga pani Alino Pawłowska-Zampino, gdy następnym razem będzie tłumaczyć pani jakąś książkę to proszę dochowywać wierności z oryginałem. Gdy są przekleństwa to proszę je tłumaczyć, a nie pisać, że są to brzydkie słowa. Bowiem młodzieży pani nie zgorszy, ona zna o wiele dosadniejszą łacinę. Mało tego, że zna to jeszcze powszechnie używa. Ta używająca powszechnie łaciny młodzież zapewne nie zajrzy do tłumaczonych przez panią książek. Cenzura już przestała obowiązywać. Jeśli autor ma ochotę przekląć za pomocą swoich bohaterów to ma do tego prawo, a pani obowiązkiem jest oddanie tego w całości.
To pisałam ja,
Miss Jacobs
Polecam gorąco .
*Być kobietą - Alicja Majewska
12 komentarzy:
Po pierwsze zgadzam się z Tobą w pełni, okładka jest cudna. Po drugie natomiast czytasz książki, które tak idealnie trafiają w mój gust, że moja lista do przeczytania, za Twoją sprawą, niepokojąco rośnie ;)
Oj, masz rację, że jest bardzo dobrze! :)
Tak samo bardzo dobrze czytało mi się Twoją recenzję. Na razie w charakterze biernego odbiorcy, ale to się wkrótce zmieni, kiedy już książkę Marioliny V. (swoją drogą ciekawe imię) przeczytam :)
W kwestii przekleństw - zaintrygowana Twoją uwagą aż zajrzałam do książki. Chodzi o s. 61, prawda? Otóż moim zdaniem to nie jest do końca cenzura, te słowa są w jakimś dialekcie, nie w literackim włoskim. O ile przypisy nie pochodzą od samej autorki, to rzeczywiście, redakcja poszła po najmniejszej linii oporu - to należało przełożyć w jakiejś gwarowej formie.
A może teraz panuje taka tendencja? Pod stroną nieprzetłumaczonego tekstu będzie znajdował się przypis z lapidarnym, jednozdaniowym streszczeniem. Jaka oszczędność, a w dodatku motywacja dla czytelników, by uczyli się języków obcych :)
Życzę Ci przyjemnego zanurzenia w "Zupie z granatów", bo widzę, że już podano do stołu :)
Lirael,
Kilka razy pojawia się taka sytuacja. Skoro wydawnictwo stać było na zatrudnienie pani specjalnie do tłumaczenia krótkich wierszyków to można i zatrudnić kogoś do wyzwisk. Poza tym jeśli mówisz o uczeniu się języków to nie dokońca się z tym zgodze. Przekładając syt. zaistniałą w książce to tak wygląda jakby obcokrajowiec uczył się polskiego i pojechał na Śląsk. Moge się założyć, że się by nie dogadał. Tak samo jest z włoskim i innymi językami. Mam koleżanke, która uczyłą się wiele lat hiszpańskiego apojechała do Barcelony i nie rozumiała nic bo to inny dialekt, koniec kropka :)
Poza tym, szczerze powiedziawszy pierwszy raz spotkałam się z takim niedosłownym tłumaczeniem więc o tendencji mówić tutaj nie można przynajmniej w moim przypadku, a przecież książek nie tykam od święta.
Tobie również miłej lektury życzę :)
a ja jestem w szoku że tak szybko dosłownie łykasz te książki :) no i kolejka się wydłuża oj wydłuża tych moich "do przeczytania"
Madziulu,
Jeszcze mam studencką labę więc korzystam póki mogę. Potem niestety trza podnieść swój tyłeczek i być pilną studentką. Chociaż jeśli chodzi o "łykanie" książek to mam wśród blogowiczek niedoścignione wzory jak np. Kalio czy Prowincjonalna Nauczycielka. Przy nich zdecydowanie chowam się w cień, ale pracuję nad tym systematycznie i symiennie.
Komentarz o językach obcych był oczywiście z przymrużeniem oka. Jeśli ktoś sięga po tłumaczenie, a nie oryginał, ma prawo oczekiwać uczciwego przekładu, a nie irytujących przypisów. Natomiast do roli konsultanta do spraw przekleństw proponowałabym jakiegoś kreatywnego gimnazjalistę, nie lingwistę:)
To rozsądna i tania propozycja :-).
Wielu z nich zapewne jest ekspertami w tej dziedzinie.
Widzę, że seria z miotłą po raz kolejny nie zawiodła :) Lubię bardzo książki z miotełką, a tej jeszcze nie czytałam. Pozdrawiam!
Jako że sama obecnie przechodzę fascynację literaturą włoską, z pewnością poszukam tej książeczki u siebie, nie tylko ze względu na treść :)
pozdrawiam serdecznie :)
Miss Jacobs, ja okładką tej książki jestem zachwycona od dawna: dziewczynka o twarzy aniołka i twarz staruszki - bardzo mi się podoba. I cieszę się, że wystawiłaś jej dobrą recenzją, bo wiem, że wkrótce ją przeczytam:) Sama sobie zdałam wyzwanie literackie i czytam teraz książki z "Serii z miotłą". Więc i do tej dojdę :)
A tak swoją drogą to bardzo mi się podoba początek recenzji, gdzie piszesz o kobietach zestawiając ich "typy" na zasadzie kontrastu :)
I widzę, że w kolejce czeka "Zupa z granatów" - też mam tę pozycję na półce. Kupioną w listopadzie i do tej pory czekającą na swoją kolej:)
Podoba mi się ostatni wątek w Twoim tekście :) Jestem za ;)
I perspektywa "babcinej opowieści" przy tej lekturze nie mniej! Chyba będę musiała powiększyć mój prywatny zbiorek książek z serii z miotłą :)
okładka przecudna, Twoja recenzja wspaniała :) jestem zachęcona aż za bardzo! :)
Prześlij komentarz