Kraina pomylonego dzieciństwa... Tak bardzo chciałabym, żeby była jedynie zamknięta w tej książce. Jednak ilu jest na świecie „rodziców”, którzy takie krainy tworzą dla swoich dzieci?
Historia prawdziwa, lecz nieprawdopodobna, na potrzeby powieści dodatkowo sfabularyzowana.
Zaczyna się niepozornie, choć boleśnie. Poznajemy młodzieńca imieniem Max. Wychowywany przez ojca alkoholika i matkę, które strach jest silniejszy od miłości do dziecka. Autor wiernie opisał związki, jakie „wydzielają” się w patologicznych rodzinach. Dziecko nigdy nie jest należycie dobre dla swoich rodziców, nigdy nie zasługuje na ich miłość a jednak ono zawsze ich kocha, zawsze broni. Tak się dzieje szczególnie w przypadku uczuć dziecka do matki. Rodzina Woodwardów wynajmuje wille u Bobera Banarego. Rzeczy, które mają miejsce po tym fakcie przechodzą najśmielsze pojęcia. Max popełnia samobójstwo i trafia do szpitala, gdzie zapada w śpiączkę. Następuje część sfabularyzowana, choć nie do końca. Nie będę opisywać wszystkiego, co się działo, przecież to nie ma być ściągawka dla leniwych uczniów czy streszczenie do umieszczenia na tyle książki. Zatem pozwólcie, że opiszę swoje czysto subiektywne wrażenia.
Jacek Roczniak w bardzo dobry i skrupulatny sposób nakreślił charaktery postaci. Razem z głównym bohaterem cieszyłam się i denerwowałam. Ukazano odwieczną prawdę, stosowaną jeszcze w wielu szkołach, że tylko nauczyciel ma racje wszyscy inni się mylą. Niestety spotykam się z tym nawet na studiach, gdzie przecież mam poszukiwać swojej wiedzy a nie kuć regułki. W powieści widzimy, co nieodpowiedni rodzice mogą zrobić z dzieckiem, jak bardzo staje przez nich wyobcowane. Aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że wszystko to, co zostało opisane to nie fikcja a dramat rozgrywający się codziennie w dziesiątkach domów. Nigdy nie byłam miłośniczką, fantasy dlatego, też nie powiem czy wątek ten został dobrze bądź źle napisany. Dla mnie osobiście miał on znaczenie bardzo symboliczne. Droga, którą pokonywał Max, wszystkie zadania, z którymi musiał się zmierzyć odbierałam jako poszukiwanie samego siebie. Jak bardzo trudne jest w obliczu pomylonego dzieciństwa, które fundują patologiczni rodzice. Wtedy dzieci odczuwają tak naprawdę jedną jedyną potrzebę – kochać i być kochanym. Max znajduje miłość. Niestety muszę przyznać, że ten właśnie wątek szczególnie mnie denerwował. Nie lubię, kiedy z dzieci na siłę robi się dorosłych. To, co boskie zostawmy bogom, to, co cesarskie cesarzowi, a to, co dorosłe dorosłym. Przy swojej ukochanej Max zmieniał się w taniego amanta, wyjętego z ckliwego romansidła kostiumowego. Drażniło mnie jego przeklinanie do kolegów, by po minucie mówić poematy o miłości i w każdym zwrocie do wybranki swojego serca mówić „ kochana”. Wybranka serca nie pozostawała dłużna i tak, co chwila było „Maksiuniu”. Pomijam już fakt, że ciężko mi uwierzyć by tak młody człowiek potrafił określić dokładnie swoje uczucia a do tego jeszcze opisywać je prawdziwymi poematami.
Jeśli chodzi o ogólny język powieści i styl autora to zdecydowanie daje rade. Co prawda nie jest to Zafon, ale czyta się naprawdę przyjemnie ( na ile pozwala na to tematyka i to co chcemy z niej wyciągnąć) i szybko.
Książka o trudnych dorastaniu, miłości, wybaczaniu, szukaniu samego siebie, przyjaźni, lojalności i odwadze.
Wam polecam, a sama z niecierpliwością czekam na kolejne recenzje tej książki.
P.S. Zajrzyjcie koniecznie na stronę www książki, gdzie Jacek Roczniak dokładnie wyjaśnia, co jest fikcją a co prawdą a dodatkowo jeszcze udostępnia informacje nie zawarte w książce, lecz potrzebne do poznania naprawdę prawdziwej historii Maxa Woodwarda.
Home
»
fakty
»
fantasy
»
Jacek Roczniak
»
Literatura polska
»
powieść
»
przeczytane w 2010
» Woodward - Jacek Roczniak
poniedziałek, 22 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Witaj,
Bardzo intrygująco piszesz o tej książce. Mam nadzieję, że kiedyś wystarczy mi odwagi, aby po nią sięgnąć - opowieści o dzieciach z toksycznych rodzin sprawiają, że czuję bezsilną wściekłość. Z drugiej jednak strony nie wolno chować głowy w piasek, bo - jak piszesz - "to nie fikcja a dramat rozgrywający się codziennie w dziesiątkach domów".
Bardzo zainteresował mnie w tym kontekście wątek fantasy.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Pierwszy raz słyszę o tej książeczce, ciekawie przedstawiłaś poruszane w niej problemy, ale mimo to raczej po nią nie sięgnę. Chyba właśnie z powodu tego "toksycznego" wątku. Za dużo widziałam w swoim życiu podobnych historii, niestety.
Co nie znaczy jednak, że jestem przeciwna takiej literaturze... wręcz przeciwnie. Jest tak samo potrzebna, jak każda inna.
Ps: Mam już na dvd "Le Roi Soleil", może już dziś go sobie obejrzę :)
pozdrawiam serdecznie :)
Ta literatura boli nie można zaprzeczyć. Jednak jest potrzebna choćby dla takich ludzi, którzy z podobnymi patologiami nie mają doczynienia na codzień. Uwrażliwić, że czasem warto się odezwać a nie udawać, że się nie widzi.
Anhelli,
Bardzo się ciesze. W takim razie z niecierpilowścią czekam na Twoje zdanie o tym musicalu. Mam nadzieję, że bedziesz tak samo zachwycona jak ja.
Miłego wieczoru, bo przy nim na pewno taki będzie :-)
Przeczytałam o tej książce na blogu Tuchu i oczywiście zapałałam chęcią natychmiastowej lektury. A teraz chcę jeszcze bardziej :)
To już kolejna recenzja, po przeczytaniu której coraz bardziej chcę przeczytać tę książkę.
Pozdrawiam!!!
kiedy rzuciła mi się w oczy ta książka najpierw przez 15 minut wlepiałam oczka w przecudowną okładkę, potem przeczytałam jej opis pod okładką i zaciekawiło mnie jeszcze bardziej, ale teraz czytając już następną z kolei recenzję tej książki coraz mniej mi się podoba.. Czy tam naprawdę tak mało jest z kryminału?
Maszerujwtrawie,
Osobiście w ogóle tej książki nie nazwałabym kryminałem. Dochodzenie śledzcze ( które nawet nie jest w książce opisane ) nie świadczy o całej tematyce ksiażki.
Pan Roczniak wybrał jedynie "ten" incydent jako wprowadzenie do swojej historii, historii fantasy o czym nie wolno zapominać. To fantasy jest gatunkiem tej książki, nawet jeśli ma ona w sobie elementy prawdziwe, to są to tylko elementy.
To specyficzna książka, i faktycznie wyobrażenia odbiegają od stanu rzeczywistego. Moim zdaniem, jednak warto ją przeczytać. Decyzja należy do Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie :-).
Prześlij komentarz