czwartek, 3 maja 2012


Dzięki Ci Panie za Hollywood. W tym stwierdzeniu – na chwilę obecną – nie ma cienia sarkazmu. Rozmach czasem się przydaje, czasem jest obowiązkowych. Bez tylu pieniędzy, jakie kryją się za tym jednym słowem nie udałoby się nakręcić tego filmu.

Historia Nelsona Mandeli i narodowej reprezentacji w rugby. Nieprawdopodobna, ale przecież to życie pisze najlepsze scenariusze. Prezydenta poznajemy w momencie obejmowania urzędu, kiedy za główne zadanie wyznacza sobie zjednoczenie kraju. W osiągnięciu tego ma pomóc drużyna narodowa na czele z kapitanem, François Pienaar.

Choć większość z Was pewnie zna historię RPA, a przynajmniej jej najważniejsze punkty, to nie chcę pisać o tym, co będzie dalej. Wolę skupić się na tym, co sama myślałam podczas oglądania.

Siłą tego filmu są małe gesty, spojrzenia. To one są wyrazem tego, jak zmieniała się – i zapewne nadal zmienia - mentalność Afrykanów.

Świetna gra aktorska, szczególne brawa należą się odtwórcy roli Nelsona, Morganowi Freemanowi.  Genialna mimika, gestykulacja i ułożenie ciała. Tak znane postacie dla współczesnych młodych ludzi są niczym figurki na półce. Wiadomo, że istnieją, ale nic poza tym. Ten film przybliża Nelsona jako człowieka, pozwala zrozumieć, co ważnego zrobił i jednocześnie nie katuje widza widokiem tortur itp.

Nadal nie rozumiem – i nie chce zrozumieć – na czym polega gra w rugby i co w niej fajnego. Ale skrócona wersja meczu byłą do zniesienia, nawet bawiły mnie te wszystkie odgłosy, które panowie wydawali podczas „stykania się ze sobą”.

Ja bym uciekła już po pierwszych dwóch krokach, a oni musieli odczekać do końca i jeszcze grać. :-)
Ten taniec również jest pokazy w filmie, ponieważ to właśnie z Nową Zelandią rozegrano mecz finałowy.


Kiedy miała miejsce premiera tego filmu nie było mnie na świecie – i jeszcze długo po tym miało nie być – a mimo to nadal jest aktualny.

”Edukacja Rity” opowiada o dwudziesto-kilku letniej fryzjerce, która poszukuje siebie i w tym celu zapisuje się na jednej z uniwersytetów. Jej nauczycielem jest profesor w średnim wieku, alkoholik, który na pytanie „Dlaczego pije?”, odpowiada „A jaki jest powód by nie pić?”. Początkowo nie jest zachwycony nową uczennicą i faktem, że musi poświęcać popołudniowy czas tylko dla niej, jak można się domyślić, nie bardzo wierze w jej możliwości. Gdyby jednak jego przewidywania miałyby się sprawdzić to nigdy nie nakręcono by tego filmu. Rita jest pilną i pojętną uczennicą, co znowu nie podoba się mężowi, który wolałby mieć u swego boku kurę domową wychowującą dziecko.

Czy Rita skończy studia? Czy rozkocha w sobie nauczyciela, a może sama się w nim zakocha? Jak na to zareaguje mąż? Czy w końcu rzuci wszystko w przysłowiową cholerę i znajdzie nową drogę? Dowiecie się z filmu.

Przede wszystkim ten film przypomniał mi początki własnego studiowania. Ta pierwsza ekscytacja, że niby obcowanie z kulturą wyższą. Kiedy to słowa wykładowcy często były ważniejsze od zdania tych najbliższych, choć przecież znaczyły to samo. Potem ta niepewność odnośnie własnych umiejętności, zwątpienie w sens edukacji. Na końcu zaś prawdziwa satysfakcja z tego, że umiem oddzielić ziarno od plew. Uczucie, które jest warte więcej niż milion dolarów.

Oprócz tego wątku życiowego, bardzo filozoficznego to przede wszystkim świetna komedia. Są żarty sytuacyjne, są cięte riposty. Moją ulubiona scena jest na samym początku, kiedy to profesor poleca Ricie wielkich tamtego świata – w kwestii literatury rzecz jasna- zaś ona mówi o romansidle, które nawet ma przy sobie i oferuje pożyczyć. Sam widok Rity – drobnej kruszynki w ołówkowych spódnicach, tapirowanych włosach i białych klapeczka na obcasiku – jest już karykaturalny, a jednak nie można jej nie lubić.

Nie ma tu efektów specjalnych, moda odeszła w większości do lamusa. Widać znaczącą różnicę między technikami kręcenia filmu, tutaj nie są tak gładcy i namacalni, ale nie oto chodzi. Chodzi o ludzi i ich wzajemne interakcje, a to pokazano w sposób lekki, zabawny i mądry.


0 komentarzy: