Śmierć dziecka jest największym bólem dla rodzica. To wbrew
naturze, kompletnie nielogiczne. Wydaje się, że to jedna z nielicznych
sytuacji, których nie sposób opisać całościowo. Są jednak autorzy, którzy
stawiają sobie wyzwania i poprzeczki bardzo wysoko. Jedną z takich osób jest Joy Fielding, właśnie śmierć dziecka
jest fundamentem jej powieści „Teraz ją widzisz”.
Marcy Taggart przeżywa jedną tragedię po drugiej.
Samobójstwo córki, w które nie może uwierzyć skutkuje rozwodem, przed rozwodem
jest jeszcze zdrada z jej następczynią - instruktorką golfa. Małżeństwo się
rozpadło, pozostała jednak wykupiona wcześniej wycieczka do Irlandii, gdzie
para miała świętować swoją rocznicę. Kobieta nie ma większych zobowiązań, więc
postanawia wykorzystać zarezerwowane już miejsce. Wyrusza do kraju św. Patryka
i rozpoczyna tym samym zawirowaną część fabuły. Próba pozbycia się żalu i
cierpienia zamienia się w poszukiwania córki, którą wypatrzyła siedząc w jednym
z wielu pubów. Pojawiają się pytania, czy samobójstwo nie było próbą ucieczki. Jeśli
tak, przed czym uciekała młoda dziewczyna? Żadne śledztwo nie może się udać bez
pomocy osób postronnych, tu też nie jest inaczej. Przy boku rozwiedzionej Marcy
pojawiają się mężczyźni, na których ramieniu może się zawsze wesprzeć. Czy
ramiona okażą się wystarczająco silne, by pomóc się utrzymać na nogach w
obliczu zaskakujących wniosków...
Na samym początku przyznam, że czytanie było dla mnie
prawdziwą męczarnią. Szczerze obawiałam się o zdrowie psychiczne głównej
bohaterki, do czego miałam pełne podstawy – wszak w jej rodzinie owe zaburzenia
miały miejsce. Czasem zdarza się, że chore umysły są fascynujące i odczuwa się
nie do końca niezrozumiałą satysfakcję przy ich poznawaniu. Tu tak nie było.
Oprócz przypuszczalnej choroby sfera duchowa Marcy
prezentuje się dość mizernie. Nie podoba mi się, że autorka posłużyła się
schematem i koniecznie chciała przekazać kobietom, że rozwód to nie koniec
świata. Mało tego, ze swojej bohaterki zrobiła wręcz symbol seksu. Oczywiście,
rozwód to nie koniec świata. Jednak, albo jest się w żałobie/rozpaczliwie
poszukuje się córki, albo chodzi się na randki. W prawdziwym życiu połączenie
obu sytuacji zdarza się niezwykle rzadko i raczej są to wyjątki potwierdzające
regułę.
Pozostali stanowią tylko niezbyt wyraźne tło, w zasadzie
nikt inni nie zapadał mi w pamięć. Zapewne byli ci dobrzy, jak i ci źli.
Niestety pani Fielding nie otoczyła ich należytą opieką, przez co nawet nie
potrafię przypomnieć sobie ich imion.
Fabuła. Przemyślana, choć mało zaskakująca, po pewnym czasie
nawet przewidywalna. Pod koniec zdarzyło się to, co zdarzać się nie powinno.
Miałam poczucie zmarnowanego czasu i byłam zła na autorkę za takie, a nie inne
zakończenie.
Ponoć Joy Fielding jest autorką wielu znakomitych książek,
które czytelnicy zakupują od przeszło 20 lat. Ja mam ochotę zapomnieć o tej na
najbliższe 20 lat. Przykro mi. Sięgacie na własną odpowiedzialność.
6 komentarzy:
Hmmm... czytałam kilka jej książek i bardzo dobrze je wspominam. Trochę mnie zmartwiłaś, bo tę też mam na półce...
Ja raczej zaryzykuje, gdy będzie ku temu okazja. Sama tematyka jest ciekawa :-)
hmm może i dam jej w swoim czasie szansę, ale jeszcze nie teraz
Bosze, jak dobrze, że jej nie kupiłam... a miałam taki zamiar i to nawet dzisiaj - widziałam w antykwariacie :/
Z książką w wannie,
Nie wszystko wszystkim może się podobać. A może to ja miałam zły czas i dlatego do mnie nie trafiła? Powodów może być mnóstwo, a każda opinia jest subiektywna. Skoro dobrze wspominasz poprzednie książki, to możliwę, że i na tę spojrzysz przychylniejszym okiem. :-)
Tirindeth,
Skoro w antykwariacie to pewnie niewiele kosztowała, ale i tak pieniądze należy szanować. :-)
Hej, fajnie, że piszesz o tym, że nie logiczne jest zachowanie głównej bohaterki. Ja też bardzo zwracam na to uwagę. Z Twojej recenzji przypuszczam, że też zdenerwowałaby mnie ta kobieta więc nie sięgnę po tę lekturę. Pozdrawiam
Prześlij komentarz