sobota, 28 lipca 2012



Równouprawnienie. Często jest nadal bardziej mitem niż faktem. Dziś jednak marzenia o nim możemy próbować wcielać w życie. Kiedyś w najlepszym przypadku spotkałyby się z pełnym politowania uśmiechem, w najgorszym z karami wymierzonymi przez inkwizycję – organem nie mającym w rzeczywistości nic wspólnego z utożsamianą przez siebie wiarą. Istniały jednak kobiety, które gotów były walczyć o swoje cele. Jedną z nich był Carla, medyczka z Bolonii.

Już od najmłodszych lat Carla wyróżniała się spośród rówieśników. Nosiła bowiem „voglia di peccato”, co z włoskiego oznacza „znamię grzechu”. Przejawiało się tym, że w połowa twarzy była koloru rubinowego. Nie trzeba się długo zastanawiać, by domyślić się, że owa przypadłość przysparzała wielu trudności w kontaktach towarzyskich, niekiedy skutecznie od nich izolowała. Dziewczynka była zdana jedynie na matkę – krawcową, pobożną i małomówną kobietę. Praca matki i znamię sprawiły, że najlepszymi i najwierniejszymi przyjaciółkami stały się lalki.
Czas mijał. Dziewczyna dorastała, jej ciało zaczęło przybierać kobiecych kształtów. Na horyzoncie pojawił się Marco. To on odkrył przed Carlą piękno świata i pokazał ile traci, w tym również zachęcił do nauki. Tu rozpoczyna się przygoda obfita w zwroty akcji, prawdziwe namiętności, kielichy pełne łez, serca przepełnione nienawiścią oraz satysfakcją. Droga niepewna, kręta i wyboista z niewiadomą metą.

Carla z łatwością wpisuję się w obraz dawnej heroiny. Waleczna, pewna siebie, potrafiąca radzić sobie z najróżniejszymi przeciwnościami losu. Jednocześnie nie obce są jej ludzkie przywary takie jak zazdrość, impulsywność, duma, poczucie pychy. Ta mieszanka sprawia, że dla czytelnika staje się ona postacią z krwi i kości, z którą można się zidentyfikować, a nawet zżyć.

Reszta bohaterów pozostaje jedynie tłem, choć jak najbardziej wyrazistym. Na swojej drodze Carla spotyka zarówno tych dobrych, których jedyną zapłatą może być uśmiech i pamięć o długu wdzięczności oraz takich, którzy z ofiarowanej pomocy skorzystają, by następnie obrócić się plecami przeciwko swojej łaskawczyni.

Narracja prowadzona jest w formie pierwszoosobowej. To historia idealna do czytania i przekazywania dale, zresztą tak też jest napisana. Pochłaniając kolejne strony czujemy się częścią większej układanki.

Powieści, których akcja rozgrywa się w dalekiej przeszłości zwykle obfitują w szczegóły. Tu nie było inaczej. Każda dziedzina życia została dokładnie opisana. Autor zwraca uwagę na jedzenie i rytuały z nim związane, architekturę, prawa kobiet i biedoty, hipokryzję kościoła, obrzędy związane z najważniejszymi mieszkańcami miasta, tkaniny i stroje, które z nich wykrajano.

Podsumowując:
Historia pełna pasji i namiętności. Bawi, wzrusza, przejmuje i uczy.
Warto przeczytać. 

3 komentarzy:

Scarlett pisze...

Dawna heroina... Zdecydowanie coś dla mnie!

Miłośniczka Książek pisze...

na kiedyś :)
teraz mam co czytać ;]

aggusiek pisze...

Poczułam się bardzo zachęcona do lektury Twoją recenzją. Uwielbiam powieści historyczne w ogóle, a ostatnio mam fazę na średniowiecze: w filmie i książce.
Podczas oglądania filmu "Papieżyca Joanna" niejednokrotnie myślałam sobie, jak okrutnie obchodzono się z kobietami, kóre pragnęły wiedzy i niezależności... Mamy szczęście, że żyjemy tu i teraz :)
Powieść dopisuję do listy.
Pozdrawiam!