Równouprawnienie. Często jest nadal bardziej mitem niż
faktem. Dziś jednak marzenia o nim możemy próbować wcielać w życie. Kiedyś w
najlepszym przypadku spotkałyby się z pełnym politowania uśmiechem, w
najgorszym z karami wymierzonymi przez inkwizycję – organem nie mającym w
rzeczywistości nic wspólnego z utożsamianą przez siebie wiarą. Istniały jednak
kobiety, które gotów były walczyć o swoje cele. Jedną z nich był Carla,
medyczka z Bolonii.
Już od najmłodszych lat Carla wyróżniała się spośród
rówieśników. Nosiła bowiem „voglia di peccato”, co z włoskiego oznacza „znamię
grzechu”. Przejawiało się tym, że w połowa twarzy była koloru rubinowego. Nie
trzeba się długo zastanawiać, by domyślić się, że owa przypadłość przysparzała
wielu trudności w kontaktach towarzyskich, niekiedy skutecznie od nich
izolowała. Dziewczynka była zdana jedynie na matkę – krawcową, pobożną i
małomówną kobietę. Praca matki i znamię sprawiły, że najlepszymi i
najwierniejszymi przyjaciółkami stały się lalki.
Czas mijał. Dziewczyna dorastała, jej ciało zaczęło
przybierać kobiecych kształtów. Na horyzoncie pojawił się Marco. To on odkrył
przed Carlą piękno świata i pokazał ile traci, w tym również zachęcił do nauki.
Tu rozpoczyna się przygoda obfita w zwroty akcji, prawdziwe namiętności,
kielichy pełne łez, serca przepełnione nienawiścią oraz satysfakcją. Droga
niepewna, kręta i wyboista z niewiadomą metą.
Carla z łatwością wpisuję się w obraz dawnej heroiny.
Waleczna, pewna siebie, potrafiąca radzić sobie z najróżniejszymi przeciwnościami
losu. Jednocześnie nie obce są jej ludzkie przywary takie jak zazdrość,
impulsywność, duma, poczucie pychy. Ta mieszanka sprawia, że dla czytelnika
staje się ona postacią z krwi i kości, z którą można się zidentyfikować, a
nawet zżyć.
Reszta bohaterów pozostaje jedynie tłem, choć jak
najbardziej wyrazistym. Na swojej drodze Carla spotyka zarówno tych dobrych,
których jedyną zapłatą może być uśmiech i pamięć o długu wdzięczności oraz
takich, którzy z ofiarowanej pomocy skorzystają, by następnie obrócić się
plecami przeciwko swojej łaskawczyni.
Narracja prowadzona jest w formie pierwszoosobowej. To
historia idealna do czytania i przekazywania dale, zresztą tak też jest
napisana. Pochłaniając kolejne strony czujemy się częścią większej układanki.
Powieści, których akcja rozgrywa się w dalekiej przeszłości
zwykle obfitują w szczegóły. Tu nie było inaczej. Każda dziedzina życia została
dokładnie opisana. Autor zwraca uwagę na jedzenie i rytuały z nim związane,
architekturę, prawa kobiet i biedoty, hipokryzję kościoła, obrzędy związane z
najważniejszymi mieszkańcami miasta, tkaniny i stroje, które z nich wykrajano.
Podsumowując:
Historia pełna pasji i namiętności. Bawi, wzrusza, przejmuje
i uczy.
Warto przeczytać.
3 komentarzy:
Dawna heroina... Zdecydowanie coś dla mnie!
na kiedyś :)
teraz mam co czytać ;]
Poczułam się bardzo zachęcona do lektury Twoją recenzją. Uwielbiam powieści historyczne w ogóle, a ostatnio mam fazę na średniowiecze: w filmie i książce.
Podczas oglądania filmu "Papieżyca Joanna" niejednokrotnie myślałam sobie, jak okrutnie obchodzono się z kobietami, kóre pragnęły wiedzy i niezależności... Mamy szczęście, że żyjemy tu i teraz :)
Powieść dopisuję do listy.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz