Chyba każdy oglądał „Żony ze Step ford” lub przynamniej
jeden odcinek „Gotowych na wszystko”. Panie Zawsze piękne, nienagannie ubrane,
perfekcyjne matki i żony, które każdego dnia wpędzają w kompleksy miliony
kobiet na całym świecie. Jednak, gdy tylko zechcemy się przyjrzeć temu
obrazkowi z bliska, okazuje się, że to jedynie bańka mydlana, która w każdej
chwili i bez ostrzeżenia może pęknąć.
Grace jest żoną gwiazdy telewizji i matką dwójki dzieci.
Brak kredytów, pociechy uczęszczające do renomowanej prywatnej szkoły,
kochający i troskliwy mąż. Jedynymi problemami są zdecydowanie za krótkie
spódniczki córki połączone z lekko wygórowanymi oczekiwaniami wobec niej oraz
nadopiekuńczością w sto stosunku do młodszego syna.
Tę sielankę przerywa pożar, którego ofiarami padają matka i
córka. Obie w krytycznym stanie zostają przewiezione do szpitala, gdzie walczą
o życie. Nie mogą kontrolować swojego ciała, ale ich dusze ulatują, stając się
tym samym świadomymi lecz niewidzialnymi dla bliskich bytami. Są świadkami rozwoju
wydarzeń, próby odnalezienia sprawcy i jednocześnie odkrywają siebie. Tylko ze
sobą nawzajem mogą się porozumieć, padają, więc słowa potrzebne, lecz dotąd
nigdy wcześniej nie wypowiedziane.
Poprzeczka była zawieszona wysoko. Niestety, tym razem udało
się jedynie do niej doskoczyć.
Llosa pisał, że artysta zawsze czerpie ze swojego wnętrza –
tego, co przeżył i co usłyszał. Nie można więc zaskakiwać do końca życia. Pewne
kreacje bohaterów, styl, rozwiązania sytuacyjne i tok rozumowania – to wszystko
będzie wspólne i łączące dla powieści jednego pisarza.
Tak stało się też i tym razem. Moja czujność była wzmożona.
Wiedziałam, że podstawą do rozwiązania zagadki są małe gesty, często pozornie
nie mające znaczenia i przez to pomijane.
Pani Lupton w swojej książce nie odbiegła od stereotypów,
wykorzystała je do rozwoju fabuły, a nawet poniekąd ją na nich oparła. Nie obce
są tu więc wątki zdrad, odwracających się oczu, milczenia oznaczającego
przyzwolenie, presji wzbudzanej u dzieci, ich ciągłemu poczuciu własnej
niedoskonałości. Stworzyła gorzki portret szkoły, jej uczniów i ich rodziców.
Tu jedynie jednostki są wyjątkami od smutnej reguły.
Nie zawiodła strona psychologiczna. Po raz kolejny główni
bohaterowie rozkładani są na czynniki pierwsze. Ich poboczna obserwacja pozwala
zrozumieć i zobaczyć znacznie więcej niż to miało miejsce wcześniej. Nie ma tu
jednak beztroski. Czas tyka i z każdą sekundą zmniejszają się szanse na
przeżycie, czego obie są świadome. Natłok wszystkich emocji, przemyśleń wydaje się
rozciągać czas akcji, wydaje się, że ma ona miejsce znacznie dłużej niż dzieje
się to w rzeczywistości.
Zakończenie – przynajmniej mnie – nie zaskakuje. Nie można
jednak odmówić mu siły rażenia. Potężny ładunek, obok którego nie można przejść
obojętnie. Nie daje spokoju dopóki nie znajdziemy chwili na to by zajrzeć w
głąb siebie. Pokazuje, że też jak ważny jest dialog z innymi, bo nigdy nie
wiadomo, co przyniesie jutro.
Podsumowując:
Bardzo dobry thriller psychologiczny. Czytelnicy mający do
czynienia z „Siostrą” mogą odczuwać niedosyt, lecz nie można powiedzieć, że
jest to spadek poniżej zadowalającego poziomu.
W opisywaniu ludzkiej duszy pisarka jest perfekcyjna niczym
wytrawny chirurg posługujący się skalpelem.
6 komentarzy:
Książkę czytałam już jakiś czas temu i byłam nią niemalże zachwycona. Wszystko mi się w niej podobało, wciągnęła mnie maksymalnie, a wątek kryminalny sprawiał, że aż z ciekawości zagryzałam wargi i czytałam, czytałam... Byłam usatysfakcjonowana jego rozwiązaniem. I bum! zakończenie mi podcięło skrzydła. Jak dla mnie zbyt rzewne, zbyt sentymentalne, za melodramatyczne. Ale widzę, że Ty odebrałaś ją zgoła odmiennie. Widocznie Lupton umie zjednać sobie różne czytelnicze gusta. A parafraza Llosy to wisienka na torcie Twojej recenzji:) Uwielbiam faceta, a za jego cytowanie Ciebie coraz bardziej polubiam:) Pozdrawiam ciepło
książkę mam od dawna w planach, tylko jeszcze nie wiem, kiedy będzie mi dane dorwać książkę
Lubię ten gatunek, a poza tym fabuła mnie intryguje od dłuższego czasu, więc mam nadzieję, że w końcu zdobędę tę książkę. Pozdrawiam :)
Przeczytałam tę książkę jakieś dwa tygodnie temu. Moim zdaniem pierwsza połowa, a nawet trochę więcej to wyłącznie dłużyzny, powodujące, że ziewałam przeciągle. Natomiast ostatnie 100 stron mnie zachwyciło i życzyłabym sobie, żeby całość przedstawiała tak wartką akcję jak końcówka.
"Siostry" nie czytałam, więc nie wiedziałam czego się po autorce spodziewać.
W ostatecznym rozrachunku nie skreślam książki, ale też się nią nie zachwycam
Niedosyt po "Siostrze"? Jeny, ja tak się z "Siostrą" męczę, że nie wiem kiedy - i czy w ogóle - skończę, a "Potem" słabsze?
No nie wiem, czuję się zniechęcona.
Pozdrawiam,
Boo
Mam tę książkę u siebie i cieszę się, że warto ją przeczytać :)
Prześlij komentarz