niedziela, 8 grudnia 2013


Każde spotkanie z książką to święto, szczególnie wieczorem. Zdarza się, że wdaję się w romans z autorem i jego bohaterami. Takie związki bywają wieloletnie. Niestety, bywa i tak, że spotkanie zamiast kolacji przy świecach spotkanie staje się speed randką, którą mam ochotę jak najszybciej zakończyć. Poniżej dwa przykłady nieodwzajemnionych miłości. Zbyt mało znaczą, by pisać o nich oddzielnie. 



   Z niepełnej lektury wywnioskowałam, że w tańcu i muzyce pokazuje się swoją duszę, zdradza najważniejsze sekrety. Jeśli to prawda, to dusza autora jest niezwykle smutna.
Hiszpania to kraj kolorów, smaków, zapachów, gdzie nie można się nudzić. Tymczasem czytelnikowi zaserwowano monotonną fabułę o przeciętnych bohaterach. Nic ponad to, co zostało już napisane wieki temu. Pamiętam, że miałam problem z umiejscowieniem przestrzennym bohatera. Wybieganie w przyszłość, przyśpieszanie bez konkretnych adnotacji.
Jednym z wątków mających zwabić czytelników jest romans. Nieudany. Takie uczucie powinno oznaczać poddanie się fali namiętności. To pasja, która w połączeniu z Hiszpanią kojarzy mi się ze słynną sceną kłótni Javiera Bardem iPenelope Cruz w filmie "Vicky Cristina Barcelona". Tu zaś emocji jest tyle, ile żywi do siebie małżeństwo z 50 letnim stażem.



    Zgadza się jedynie tytuł. Autorka powinna zostać potępiona za dopuszczenie do druku tej książki. Pierwsza część trylogii była fantastyczna. Znalazł się pomysł na fabułę i wykonanie. Sympatyczni bohaterowie, szybka akcja, śmieszne dialogi. Drugi tom był odgrzewanym kotletem. Nie wprowadzono nic nowego, wszystko straciło oryginalny smak.
Trzeci tom jest nudniejszy niż flaki z olejem, a do tego jeszcze chaotyczny. Miałam wrażenie, że pani Katarzyna wykorzystała dosłownie każdy pomysł, który wpadł jej do głowy. Nie zastosowała się do najbardziej uniwersalnej rady, mniej znaczy więcej. Po prostu. Dialogi siermiężne do bólu. Akcja przewidywalna, płytka, zupełnie nijaka. Najsmutniejszy był wątek miłosny, tak wyczekiwany przeze mnie. W pierwszej części podobało mi się iskrzenie między głównymi bohaterami. Dystans połączony z pragnieniem, zabarwiony pikantnymi podtekstami. Teraz czytałam telenowelę brazylijską w najsłodszej postaci.

1 komentarzy:

Martyna Lewandowska pisze...

Uwielbiam trylogię o diablicy, ale potępiona rzeczywiście znacznie odstaje od swoich poprzedniczek.