Chyba każdy choć raz miał okazję
obejrzeć „Magiel towarzyski” emitowany na TVN Style. Opinie są
podzielone. Ktoś powie, że dobrze wykonują swoje zadanie. Inny
zaś, że to opluwanie ludzi. Czy prawda leży pośrodku? Ciężko
stwierdzić. Na pewno najwięcej obrywa się współprowadzącej
Karolinie Korwin-Piotrowskiej. Wydaje się, że to ona skupia na
sobie największą ilość krytyki za wypowiedziane słowa, jest
bardziej rozpoznawalna od swojego kolegi, Tomasza Kina. Z wywiadów
poprzedzających wydanie książki można było wywnioskować „wielką
rzecz”, coś co zmieni świadomość czytelników, wyjawi skrywane
tajemnice. Czy tak było naprawdę? Zaraz się tego dowiedzie.
Alfabet nie jest tylko symboliczny.
Faktycznie, osoby i osobistości zostały uporządkowane według
nazwisk oraz haseł związanych z show biznesem, takich jak agencji,
botoks czy dzieci.
Czytałam oskarżenia, że autorka bije
brawa tym, których lubi i „pluje” na pozostałych. Cóż,
zacznijmy od początku. Każda książka jest naznaczona
subiektywizmem, nie może być tu wyjątku. My również mamy w
swojej głowie ludzi, których cenimy bardziej niż pozostałych, tak
samo pochlebniej będziemy się o nich wyrażać. Warto jednak
zaznaczyć, że nawet przy tych „lubianych” widać słowa
krytyki, zarzutów.
Czy Karolina opluwa ludzi/wylewa na
nich szambo? Nie, po prostu się nimi nie zachwyca. Bycie znanym to
nie jest powód do braw. Każdy z nas ma prawo powiedzieć, że aktor
słabo się wywiązał ze swojego zdania. Tutaj bardziej odziera się
ludzi z blichtru, który próbują wokół siebie zbudować, przy
okazji zakrywając niewygodną prawdę o kredytach. Pokazuje brak
szczerości i hipokryzję polskich gwiazdeczek, które chciałyby
mieć ciastko i je zjeść. Nie da się, bo nie można być tylko do
połowy w ciąży. Nie dziwmy się więc, że pani Janda będzie o
wiele wyżej oceniana niż Joanna Koroniewska. Przy tym nikt nie
mówi, że ta druga jest złym/gorszym człowiekiem. Tu ocenia się
jedynie poczynienia zawodowe i kreowany przez siebie wizerunek.
Niektórych denerwowało przypominanie
o tym, że autorka skończyła studia wyższe, obejrzała kilka
dobrych filmów, przeczytała ważne książki. Nie czyni jej to
lepszej i nie odniosłam wrażenia, by chciała tym faktem popisać
się. Poza tym obecnie tak dużo promuje się głupoty, że wskazanie
innej drogi będzie dla mnie zawsze chwalebne. Sama zresztą
skorzystałam z kilku „porad”, dodałam filmy do listy,
wyszukałam na YT kilka piosenek etc.
Zamiast zadzierania nosa widziałam
dystans do siebie. Pani Karolina podzieliła się z czytelnikiem
również niechlubnymi i mało przyjemnymi doświadczeniami z „Top
Model”, przytoczyła opinie znanych na swój temat i tym samym
pokazała, że każdy kij ma dwa końce.
Forma książki jest przejrzysta i
pozwala czytelnikowi na wybór. Można wybierać najbardziej
interesujące kawałki, można przeskakiwać strony, można
przeczytać całość. Wszystko wedle życzenia.
Język jest zrozumiały, choć na pewno
nie podwórkowy. Autorka wykazuje się swoją wiedzą i używa czasem
„inteligenckich” zwrotów. Nie doszukałam się za to żadnych
błędów w tekście.
Jedyny problem to fakt, że nie
napisano tu niczego nowego. Samą pozycję nazwałabym raczej
papierową wersją „Magla”, podsumowaniem kilku lat pracy. To
logiczny wniosek, skoro dziennikarka stawia na naturalność i
szczerość, to nie mogła tu napisać niczego innego. Do niektórych
osób/zagadnień dodała jedynie kilka zdań, ale one również nie
stanowiły objawień. Ponieważ książka została wydana jedynie pod
Jej nazwiskiem, dodatkowo nie ma tu wizji i pewnej spontaniczności,
to też humoru jest o wiele mniej. Ja się nie śmiałam, bardziej
ogarniał mnie smutek z powodu tej całej przaśności, którą widać
w telewizji czy gazetach. Smutek z powodu całej tej mgły, która ma
zasłonić brzydotę, rozmyć jej kontury.
Czy książka jest warta polecenia?
Cóż, z przykrością muszę powiedzieć, że lepiej zasiąść
przed telewizorem. Bomba okazała się niewybuchem.
1 komentarzy:
Miałam trochę większe oczekiwania wobec tej książki. Myślałam, że Korwin-Piotrowska poczęstuje nas jednak czymś, o czym wcześniej nie było mowy, że zaskoczy, zaszokuje. Szkoda, że to jednak powielanie wiedzy, którą przedstawiła nam już wcześniej w Maglu. Miałam ochotę na tę pozycję, teraz raczej szkoda mi na nią czasu.
Prześlij komentarz