O tym, że najlepiej nie chorować wie
każdy. Kiedy jednak przydarzy nam się to nieszczęście musimy
skorzystać z pomocy lekarza. Z punktu widzenia pacjenta to
niekończące się kolejki, niekompetencja i chamstwo. Tak bywa w
Polsce. Jak jest w Anglii? Przekonajmy się.
Fabuła książki została stworzona na
podstawie rozmów z pracownikami brytyjskiej służby zdrowia:
le
karzami, pielęgniarkami etc. Ich opowieści zostały połączone w
opowieść trwającą jedną dobę, wyczerpującą i pełną
nieprzewidywalnych zdarzeń. Naszym przewodnikiem zostaje lekarz,
który odbywa ostatni dyżur w szpitalu. Następnego dnia ma już go
tam nie być, przechodzi do innej jednostki. Może właśnie dlatego
pozwala sobie na taką szczerość?
To jak pracować dla
jakiejś wielkiej fabryki, gdzie łatwiej jest mieć palnik gazowy
włączony cały dzień, niż go włączać i wyłączać, bo
skończyły się zapałki. Właśnie taka sama logika obowiązuje w
służbie zdrowia. Zbyt trudno wysterylizować parę nożyczek, więc
użyjmy ich raz i wyrzućmy.
"Szpital Babylon" I.E.-Jones
Wyżej
cytowana nieefektywność systemu, narkotyki, zbyt długi czas
oczekiwania na Izbie Przyjęć (W Polsce statystycznie jest on krótki
niż 3 godziny), korzystanie ze szpitalnych leków, romanse, zbyt
długie godziny pracy, przemądrzali pracownicy administracji. To nie
jest wielkie zaskoczenie, bo chyba każdy choć raz tak właśnie
wyobrażał sobie tamtejszą anomię.
Sposób
wyrażania opinii przez naszego przewodnika jest bezpośredni,
oddający atmosferę panującą w miejscu pracy. Gdy czas oznacza
życie pacjenta nie ma miejsca na dyplomację. Zdarzają się
pacjencji, którzy jednak zmuszają do zatrzymania się, pomyślenia
oraz zapłakania nad ich i własnym losem. Spotykamy się również z
przypadkami, które nie są w stanie wzbudzić empatii, bo same wobec
siebie jej nie mają, bagatelizują i ośmieszają tragedię.
Oprócz
smutnych historii zdarzają się także te wyciskające łzy radości.
Jeden z pacjentów śmiało mógłby dostać skierowanie do prof.Starowicza. ;)
Przez
pewien czas po przeczytaniu zastanawiałam się nad obrazem lekarzy,
jaki wynika z tej książki. Mimo wcześniej wspomnianych negatywnych
przykładów działalności personelu, to widać również
poświęcenie, ogromny wysiłek wkładany w swój zawód. Gdzieś w
tym wszystkim widać usprawiedliwienie. Na samym początku autorka
zaznacza, że rozmawiała z najlepszymi specjalistami. Jestem
przekonana, że bycie najlepszym oznacza również posiadanie i
przestrzeganie własnego/zawodowego kodeksu.
Poza
tym, należy pamiętać, że celem nie było tu dziennikarskie
śledztwo, aby zdemaskować oszustów. Rozmówcy zaufali autorce, co
zobowiązuje. Konwencja opiera się na dowcipie, pewnym
wyolbrzymieniu i jednocześnie pominięciu niektórych zdarzeń. Nie
jest to zatem rzetelny obraz sytuacji panującej w brytyjskiej
służbie zdrowia, a jedynie jej wycinek.
Książka
została napisana w sposób lekki, dzięki czemu czytanie zajmie Wam
jeden wieczór. Tłumaczowi zdarzały się wpadki w przełożeniu
żargonu medycznego, ale dla mnie nie były one szczególnie rażące.
Dlaczego
warto przeczytać? Podczas kolejnej wizyty w szpitalu Wasza
wyobraźnia może zostać pobudzona, a wspomnienia scen z książki
pozwolą przetrwać ciągnące się minuty/godziny oczekiwania na
swoją kolej.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz