sobota, 4 stycznia 2014



    O tym, że najlepiej nie chorować wie każdy. Kiedy jednak przydarzy nam się to nieszczęście musimy skorzystać z pomocy lekarza. Z punktu widzenia pacjenta to niekończące się kolejki, niekompetencja i chamstwo. Tak bywa w Polsce. Jak jest w Anglii? Przekonajmy się.

Fabuła książki została stworzona na podstawie rozmów z pracownikami brytyjskiej służby zdrowia: le
karzami, pielęgniarkami etc. Ich opowieści zostały połączone w opowieść trwającą jedną dobę, wyczerpującą i pełną nieprzewidywalnych zdarzeń. Naszym przewodnikiem zostaje lekarz, który odbywa ostatni dyżur w szpitalu. Następnego dnia ma już go tam nie być, przechodzi do innej jednostki. Może właśnie dlatego pozwala sobie na taką szczerość?

To jak pracować dla jakiejś wielkiej fabryki, gdzie łatwiej jest mieć palnik gazowy włączony cały dzień, niż go włączać i wyłączać, bo skończyły się zapałki. Właśnie taka sama logika obowiązuje w służbie zdrowia. Zbyt trudno wysterylizować parę nożyczek, więc użyjmy ich raz i wyrzućmy.
"Szpital Babylon" I.E.-Jones

Wyżej cytowana nieefektywność systemu, narkotyki, zbyt długi czas oczekiwania na Izbie Przyjęć (W Polsce statystycznie jest on krótki niż 3 godziny), korzystanie ze szpitalnych leków, romanse, zbyt długie godziny pracy, przemądrzali pracownicy administracji. To nie jest wielkie zaskoczenie, bo chyba każdy choć raz tak właśnie wyobrażał sobie tamtejszą anomię.

Sposób wyrażania opinii przez naszego przewodnika jest bezpośredni, oddający atmosferę panującą w miejscu pracy. Gdy czas oznacza życie pacjenta nie ma miejsca na dyplomację. Zdarzają się pacjencji, którzy jednak zmuszają do zatrzymania się, pomyślenia oraz zapłakania nad ich i własnym losem. Spotykamy się również z przypadkami, które nie są w stanie wzbudzić empatii, bo same wobec siebie jej nie mają, bagatelizują i ośmieszają tragedię.
Oprócz smutnych historii zdarzają się także te wyciskające łzy radości. Jeden z pacjentów śmiało mógłby dostać skierowanie do prof.Starowicza. ;)

Przez pewien czas po przeczytaniu zastanawiałam się nad obrazem lekarzy, jaki wynika z tej książki. Mimo wcześniej wspomnianych negatywnych przykładów działalności personelu, to widać również poświęcenie, ogromny wysiłek wkładany w swój zawód. Gdzieś w tym wszystkim widać usprawiedliwienie. Na samym początku autorka zaznacza, że rozmawiała z najlepszymi specjalistami. Jestem przekonana, że bycie najlepszym oznacza również posiadanie i przestrzeganie własnego/zawodowego kodeksu.
Poza tym, należy pamiętać, że celem nie było tu dziennikarskie śledztwo, aby zdemaskować oszustów. Rozmówcy zaufali autorce, co zobowiązuje. Konwencja opiera się na dowcipie, pewnym wyolbrzymieniu i jednocześnie pominięciu niektórych zdarzeń. Nie jest to zatem rzetelny obraz sytuacji panującej w brytyjskiej służbie zdrowia, a jedynie jej wycinek.

Książka została napisana w sposób lekki, dzięki czemu czytanie zajmie Wam jeden wieczór. Tłumaczowi zdarzały się wpadki w przełożeniu żargonu medycznego, ale dla mnie nie były one szczególnie rażące.

Dlaczego warto przeczytać? Podczas kolejnej wizyty w szpitalu Wasza wyobraźnia może zostać pobudzona, a wspomnienia scen z książki pozwolą przetrwać ciągnące się minuty/godziny oczekiwania na swoją kolej.



0 komentarzy: