wtorek, 7 stycznia 2014


    Niektórzy z nas zawarcie małżeństwa nazywają podpisaniem papierka, cyrografu. Większość ludzi na swój sposób chciałoby sformalizowania związków, bo to w końcu powiedzenie drugiej osobie, że chcemy dzielić z nią życie, razem stawiać czoła wyzwaniom. W przysiędze małżeńskiej mowa jest o chorobie, niedoli. Moim zdaniem największym wyzwaniem podczas bycia razem jest codzienność. Na początku wszystko wydaje się cudowne, świeże, ekscytujące. Wyzwaniem jest, by po kilku/kilkunastu latach wspólnej egzystencji również odczuwać te emocje, by nie poddać się rutynie i w konsekwencji zobojętnieć lub wejść na śliski grunt eksperymentów.

W dzisiejszym świecie rewolucja seksualna nadal postępuje. Coraz to nowsze formy zaspokojenia są łatwo dostępne. Jednym ze sposobów jest wymiana partnerów ze stałych związków, w Ameryce takie pary nazywa się „swappers”*. Przykład relacji dwóch takich par został opisany przez J. Irvinga.

Dwa małżeństwa z długim stażem. Oba posiadające dzieci. Wydaje się, że każda z nich dobrała się na zasadzie przeciwieństwa, „kultury wyższej z niższą”. Chcąc urozmaicić swoje życie seksualne, postanawiają wymieniać się partnerami. Wszystko ma się odbyć dyskretnie, bez informowania o tym dzieci, które zresztą przyjaźnią się ze sobą. Powodem może być fascynacja lub zwykła potrzeba, bo jak przyznaje jedna z bohaterek: „Gdyby nie to, że istnieją orgazmy, cały świat nie byłby wart złamanego grosza”**.

W założeniu miało być przyjemnie i bez zobowiązań. Nad uczuciami nie da się jednak zapanować, nie ma prostego równania matematycznego do rozwiązania. Widzimy więc zazdrość, kłótnie, próbę zadośćuczynienia i pokazania swojej wyższości nad innymi. W tej rozgrywce nie ma wygranych i przegranych. Każdy z nich został tak samo poszkodowani po wybuchu bomby, którą przecież sami zbudowali. Wszyscy przekonali się, że „idea równości brzmi pięknie w teorii, trudniej natomiast zaakceptować ją w praktyce”**.

Przyznam się, że książka mnie nie zszokowała. Nie zdobyłam też nowej perspektywy, wszak od dawna wiedziałam, że zapraszanie do sypialni osoby trzeciej, musi skończyć się kłopotem. Mimo tego uważam, że autor mistrzowsko oddał klimat psychologiczny. Pokazał nie tylko teraźniejsze konsekwencje decyzji, jak również pozwolił poznać przeszłość swoich bohaterów, zrozumieć, dlaczego to właśnie siebie wybrali.

Piękny i bogaty język pozwala na urozmaicenie fabuły, uchwycenie wzlotów i upadków. Czytałam niemal z zapartym tchem, nie licząc minut ani godzin spędzonych na fotelu. Nie ma postronnego narratora, całą historię poznajemy dzięki jednemu z mężczyzn. Egoistycznemu, poniekąd zadufanemu, lubiącemu oskarżać swojego „przeciwnika”, umniejszać go w swojej głowie, bo w rzeczywistości nie miałby z nim fizycznych szans. W odbiorze kobiety może być on zwyczajnym tchórzem, dlatego też trudno o poczucie empatii. Nie inaczej jest z bohaterkami. Miałam problem z utożsamieniem się z nimi, w końcu te wzorce były dalekie od moich własnych.

Mimo wyrazistego narratora autorowi udało się uniknąć jednoznacznego potępienia lub gloryfikowania swoich bohaterów. Oni są jedynie tłem dla rozważań w głowie czytelnika. Tu każdy może wybrać swoją odpowiedź, nie ma jednego wyniku w tym życiowym równaniu. Ja zobaczyłam ludzi zagubionych, którzy próbowali znaleźć drogę powrotną i skręcali w nieodpowiednie strony. Nie potępiłam, zrozumiałam i sama już wiem, czego nie należy robić.


*Nie, nie nastąpił tu błąd „w druku”. Wielu z Was zapewne pomyślało o „swingers'”, ale to określenie różnych form seksu: orgii, seksu grupowego, wymiany partnerów.

** Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Małżeństwo wagi półśredniej”.  

0 komentarzy: