Tej książce wystarczyłaby tylko pierwsza część tytułu, czyli „Wątek poboczny”. To, co miało być motywem przewodnim (reakcja na związek przyjaciela z własną córką) został zepchnięty na bok i nierozwinięty na tyle by móc wyrobić sobie zdanie, by w ogóle móc się zastanowić. Jak dla mnie książka skończyła się w momencie, w którym dopiero powinna się zacząć...
Język, autorki jest prosty, zrozumiały a jednocześnie ubogi. Wszystko napisane jest dosłownie, nie ma tam żadnych metafor. Nie oczekiwałam tutaj wielkiego dzieła, ale można było więcej i lepiej. Postacie są wyraziste i rzeczywiste, choć w większości jednowymiarowe. Plusem jest lekkość książki, czyta się ją błyskawicznie, więc nawet nie mam poczucia straty czasu. Lektura mimo swych niedoskonałości wciąga i nawet relaksuje.
Uczciwie przyznam, że parę razem szczerze się uśmiechnęłam a może nawet zaśmiałam. Tylko tu przypomina mi się Feliks W. Kres, który w swojej „Galerii dla dorosłych” napisał:
„Przecież książka to jest jakaś rozmowa z czytelnikiem. Komunikat wysyłany do odbiorcy. Co można odpowiedzieć komuś, kto pyta, dlaczego wszystkie rozmowy, wszystkie komunikaty nie mogą być do śmiechu i chichu?”
W autorce wyczuwam potencjał. Jeśli tylko zechce popracować nad swoim warsztatem to może wyjść z tego coś dobrego. Wszak nie każdy rodzi się od razu geniuszem, a talent to tylko 10 % sukcesu.
Home
»
Literatura polska
»
powieść
»
wyd. Novae Res
» Wątek poboczny, czyli na czym polega metafora mężczyzny z dwoma śledzionami - Stella M. Szeszuła
czwartek, 26 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarzy:
We mnie już tytuł budzi zachwyt
Prześlij komentarz