Istnieją filmy, które przypominają
mi o dzieciństwie. Czasie, kiedy wszystko brałam za dobrą monetę.
Świat był wtedy barwny, a jednocześnie czarno-biały podczas próby
jego oceny. Coś było dobre lub złe. Towarzyszyła temu naiwność,
często powodowana brakiem wiedzy o świecie dorosłych. Jednym z
takich filmów jest „Śniadanie u Tiffany'ego” z Audrey Hepburn w
swojej najbardziej czarującej odsłonie.
Na książkę „Piąta aleja, piąta
rano” trafiłam przez przypadek. Uwagę przyciągnęła okładka.
Pomyślałam, że to kolejny romans z filmem w tle. Kolejna historia
o dziewczynie z sąsiedztwa, która naśladuje styl swojej idolki.
Kiedy jednak przeczytałam notę wydawniczą, okazało się, że jest
to opowieść o tym, jak powstał jeden z moich ulubionych filmów.
Wtedy zrozumiałam, że muszę ją przeczytać.
Historia zaczyna się od postaci samego
autora powieści. Poznajemy Trumana jako człowieka samotnego, choć
otaczającego się tłumem ludzi. Większość z nich stanowiły kobiety, jego muzy zwane inaczej Łabędziami i uważane za
najbardziej wpływowe obywatelki z Nowego Jorku. Na ich czele stała Babe
Paley. Ta przyjaźń zmieniła jego życie. „On stał się jej uszami, oczyma, a czasem ustami, jej
ucieczką od monotonnego szumu wyższych sfer, a także przewodnikiem
po intelektualnych obszarach, który Babe nigdy dotąd nie
eksplorowała. Natomiast Babe – tak jak Holly dla nieznanego z
imienia narratora Śniadania u Tiffany'ego – była dla Trumana
creme de la creme czystej rzeczywistości”.*
![]() |
Truman Capote i Paley'owie na Jamajce. Tam spotkali się po raz pierwszy. |
![]() |
Babe Paley w obiektywie Richarda Avedona |
Często powtarzane jest zdanie, że
Capote nie chciał Audrey w roli Holly. Niewielu jednak wie, że sama
Hepburn nie była od początku nastawiona pozytywnie. Rola
prostytutki znacznie odbiegała od jej wcześniejszych bohaterek.
Przeciwny był też jej mąż, którego niechęć mogła wynikać z
zazdrości o odniesione wcześniej sukcesy. Przekonywał, że dla widowni to
może być zbyt duży szok. Dotąd Audrey była utożsamiana z
grzeczną kobietą, idealnym wzorem dla nastolatek. „Śniadanie u
Tiffany'ego” mogło wszystko zaprzepaścić, być błędem, którego
publika nigdy nie wybaczy. Dzisiaj wiemy, że stało się zupełnie
inaczej.
Film stał się popularny także dzięki
kreacjom Holly. Czarna suknia połączona z perłami i
charakterystycznym upięciem włosów przeszła do historii mody.
Marzenie wielu kobiet zostało zaprojektowane w pracowni Huberta de
Givenchy. Ciekawostką jest, że para Hepburn-Givenchy spotkała się
już wcześniej. Audrey poleciała wtedy do Paryża, aby wybrać
kreacje do filmu „Sabrina”. Poszła do atelier mistrza, ale ten
nie był zbytnio zainteresowany jej osobą. W końcu była tylko
panią Audrey Hepburn, nie Katharine. Mimo trudnego początku, zostali w końcu przyjaciółmi. „Audrey stała się muzą, na którą czekał
Givenchy, on zaś Pigmalionem, jakiego potrzebowała, by obudził ją
do życia. Ich wzajemna współpraca rozwijała się przez następne
pięć lat, by osiągnąć punkt kulminacyjny w Śniadaniu u
Tiffany'ego, ale wówczas Audrey i Hubert byli już jak igła z nitką
– symbiotyczni aż do absolutnej zgodności”*.
![]() |
Audrey Hepburn i Hubert de Givenchy. Przyjaźń trwająca przez lata. |
Czytelnik poznaje nie tylko anegdoty z
planu zdjęciowego. Ma również możliwość porównania powieści z
jej adaptacją. Ja sama nabrałam ochoty na ponowne przeczytanie powieść Trumana. Czytanie o niej było niczym odkrywanie nowego
świata. Zastanawiałam się, czy opisane zdarzenia naprawdę miały
miejsce. Zdałam sobie sprawę z tego, że moja interpretacja, bez
odnoszenia się do tamtejszych realiów i znajomości Nowego Jorku, była o wiele uboższa. Już samo nazwisko Holly to zlepek dwóch
słów, które ja dotychczas traktowałam jako całość. Go (iść)
lightly (swobodnie). Po prostu.
Książka zaskakuje praktycznie na
każdej stronie. Musiałam się bardzo pilnować podczas pisania
tekstu, żeby nie zdradzić wszystkich „smaczków” i tym samym
wzbudzić ich niedosyt. Nie chciałam odbierać radości z czytania,
jeśli zdecydujecie się poświęcić jej swój czas.
Sam Wasson w jasny sposób wyjaśnia
dlaczego dokonano takich właśnie wyborów i dlaczego nie mogło być
inaczej. Portretuje Amerykę lat 50 i 60, uchwycił panującą wtedy
atmosferę i styl życia. Przybliża sylwetki gwiazd Starego
Hollywoodu i filmy, w których występowały. Na tej podstawie można
stworzyć listę „tytułów do obejrzenia”.
"To,co zajęło mu (reżyserowi) większość czasu pomiędzy drugim a dziewiątym listopada, kiedy to osiągnął zamierzony rezultat, w filmie trwa zaledwie trzynaście minut"*.
Podczas lektury o aktorach i sztabie
produkcyjnym miałam wrażenie, że to „niechciany film”. Na
każdym etapie ktoś czegoś nie chciał. Truman nie był chętny do
sprzedania praw autorskich, a później z dezaprobatą przyjął
angaż odtwórczyni głównej roli. Jego życzenie mogło zostać
spełnione, ponieważ Audrey nie była chętna do opuszczenia rodziny
i podjęcia się nowego wyzwania zawodowego. Problemy tyczyły się
również wyboru scenarzysty oraz reżysera. Oscarowa piosenka mogła
nigdy nie ujrzeć światła dziennego, gdyby nie upór producentów i
samej Hepburn, która początkowo nie chciała śpiewać.
Zaryzykowałabym więc tezę, że to
mały cud spowodował powstanie filmu, który z wielką przyjemnością
oglądany jest do dzisiaj. Przeczytajcie o nim. Polecam.
Oktawa i jedna sekunda. Dokładnie taka była siła głosu Audrey. Wystarczyło, by poruszyć publikę i zyskać Oscara.
*Cytaty pochodzą z książki "Piąta aleja, piąta rano" - Sam Wasson, wyd. Świat Książki