czwartek, 15 września 2011

    Zastanawialiście się kiedykolwiek ile czasu zajmuje impresjoniście namalowanie obrazu? Wszak to kierunek, którego celem jest ujęcie jednej, konkretnej chwili, a obraz jak wiadomo zajmuje od kilku do kilkudziesięciu godzin, w zależności od wielkości. Jedną z wielu dostępnych metod jest próba odtwarzania chwili, próba stworzenia żywego zdjęcia z pomocą ludzi, od których wymaga się zachowania póz niczym figury woskowe. Właśnie to rozwiązanie wybrał Augusta Renoire, którego miałam okazję poznać dzięki książce „Niedziela nad Sekwaną” autorstwa Susan Vreeland.
    Renoire'a poznajemy w okresie, gdy ma 39 lat i stoi na rozdrożu dróg, waha się między nowo powstałym impresjonizmem a klasycznymi metodami, które pozwoliłyby mu na utrzymanie się. Oliwą dolaną do ognia jest konflikt z despotycznym Degasem oraz nieprzychylna recenzja jednego z najbardziej poważanych paryskich krytyków – Emila Zoli. Ambicja, chęć udowodnienia własnego geniuszu i pasja popychają Augusta do stworzenia jednego z najlepszych obrazów z historii światowego malarstwa – „Śniadania wioślarzy”. Towarzyszymy artyście podczas zakupu niezbędnych farb, doborze modeli, wśród których znajdziemy włoskiego dziennikarza, słynną aktorkę, kolekcjonera sztuki, zaprzyjaźniony malarz czy bohater wojenny. W malowniczym otoczeniu Sekwany, na której wodach królują żaglówki, i przy najlepszym francuskim winie możemy „przysłuchiwać się” rozmowom o życiu XIX-wiecznej bohemy paryskiej, miłostkach i antypatiach, najznamienitszych osobistościach Montmartre'u i traumach po niedawno zakończonej wojnie francusko-pruskiej.
    Susan Vreeland zamiast dynamicznej i obfitującej z ciągłe zmiany toru akcji oferuje czytelnikowi powieść psychologiczną, w której swoich bohaterów charakteryzuje z dbałością o najmniejsze szczegóły – od koloru halki do rozważań natury egzystencjalnej. Ta książka zjednuje sobie czytelnika od pierwszej chwili poprzez piękny styl, gdzie obecne są niemalże epickie metafory. Pani Vreeland niczym wytrawny rzemieślnik połączyła fakty historyczne z własną wyobraźnią, co w efekcie otwiera czytelnikowi drzwi do Paryża pełnego poprawności politycznej na równi z hipokryzją, gdzie na jednym salonie prostytutka może się spotkać z arystokratką.
    „Niedziela nad Sekwaną” to kolejna książka z serii o wielkich impresjonistach, zaraz po „Tancerce Degasa”, którą warto przeczytać. Kolejna, która udowadnia, że to kobiety są siła napędową najwybitniejszych geniuszy tego świata.

4 komentarzy:

Cyrysia pisze...

Mam tę książkę, lecz jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Widzę jednak, że jest warta uwagi i czasu, dlatego jak znajdę wolną chwilę to do niej zajrzę.

Kasiek pisze...

Nabyłam książkę o Monecie, chyba skuszę się na całą impresjonistyczną serię :)

viv pisze...

Rewelacyjna książka - nie mogłam się od niej oderwać :)

Bazgradełko pisze...

na mnie "Niedziela nad Sekwaną" również zrobiła spore wrażenie. I zgadzam się z opinią, że ... nie jest to książka, gdzie akcja płynie szybko i wartko. Raczej leniwie i bez pośpiechu. Byłam pełna podziwu dla przygotowania autorki - epokę odtworzyła z wyjątkową dbałością o szczegóły.