poniedziałek, 26 września 2011

 
    Zdarzyło Wam się kiedykolwiek czytać książkę i mieć wrażenie, że jest pisana na podstawie Waszego życiorysu, że idealnie opisuje Wasze stany emocjonalne za pomocą metafor? Tak właśnie czuła się Susan, gdy zaczęła czytać „Nocne zwierzęta” napisane przez byłego męża, Edwarda.
    Powieść Edwarda to w istocie thriller opowiadający o losach wykładowcy matematyki, który wraz z rodziną wyruszył w podróż samochodową, ich celem jest domek letniskowy w Maine. Niestety, w skutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń jego córka i żona zostają porwane, rozpoczyna się wyścig z czasem przeplatający się z urojeniami matematyka...
    Na podstawie tej mrocznej historii Susan może dokonać retrospekcji własnego życia, zastanowić się czy wybory przez nią dokonane w istocie były tak dobre jak myślała, że będą. Analizuje swój związek, tchórzostwo i rezygnacje z marzeń, zadowalanie się substytutami. Jej postać jednocześnie służy autorowi (temu prawdziwemu) jako narzędzie do zwrócenia uwagi na relację czytelnik-pisarz. Znamiennym momentem jest, kiedy Susan przerywa lekturę i zastanawia się nad przeczytaną treścią, analizuje sposób kreowania postaci, nazywa uczucia, które ewoluują w niej wraz z rozwijającą się fabułą. Niekiedy wydaje się to doskonałym zabiegiem manipulacyjnym. Wright w swojej grze nakierowuje czytelnika na to, co chciałby szczególnie zaakcentować, na sposób „właściwego” odbioru jego prozy. Jest tutaj graczem, który wyłożył wszystkie karty na stół, czym prowokuje przeciwnika do pokazania własnych. 
    Myli się ten, który myśli, że postać byłego męża jest jedynie nic nieznaczącym pionkiem. Edward jest tu symbolem pisarza, który swoją wielkość okupuje osamotnieniem, neurotycznością, nieprzystosowaniem. Stan graniczący z depresją jest dla niego źródłem inspiracji, zaś pisanie to nie tylko sposób na życie, ale jedyne możliwe życie, bez tego umiera jego dusza, staje się chodzącym trupem. 
    Z „minusów”, które rzucają się w oczy można by wypunktować nierównomierną akcję, przypominającą rozpędzony roller coaster, który nagle staje w wyniku nieznanej przyczyny. Również małżeńskie przeżycia Susan wydają się niekiedy niewspółmierne do ogromu tragedii, jaka spotyka profesora i jego rodzinę. 

    Podsumowując:
    Niebanalny pomysł połączony z solidnym, lecz nie perfekcyjnym, wykonaniem. „Tony i Susan” to niezaprzeczalnie lektura wyjątkowa i warta poświęconej uwagi. Mrożące krew w żyłach wydarzenia z życia Tony’ego zestawione są z szarą i przytłaczającą egzystencją Susan, gdzie ogniwem łączącym jest wyrafinowana zemsta. Nie bez powodu w swojej recenzji użyłam cudzysłowu połączonego z minusami, bo to one właśnie nadają specyficznego charakteru i poruszą czytelnika, nie pozwalają szybko o sobie zapomnieć. 

0 komentarzy: