niedziela, 11 września 2011

 
 Jeszcze niedawno, kiedy myślałam o byciu matką w mojej głowie pojawiał się obraz ślicznej dziewczynki. Oczywiście, nic nie dzieje się bez powodu. Ową dziewczynkę mogłabym ubierać w najpiękniejsze sukienki, w przyszłości zabierać do fryzjera czy kosmetyczki – stałaby się ucieleśnieniem stereotypowych marzeń. Istnieją jednak miejsca na ziemi, kiedy dziewczynka zamiast marzeniem jest największą klątwa, jaką można rzucić na rodzinę. Nie ma siły, kusi mężczyzn i jeszcze trzeba ją wydać za mąż, a co za tym idzie posiadać posag. Właśnie w takim otoczeniu, w Indiach, dzieje się połowa akcji „Sekretnej córki” autorstwa S. S. Gowda’y.
    Dwie kobiety. Sommer i Kavita, zamożna i biedna, Amerykanka i Hinduska, bezpłodna i ta, która wydaje na świat córki. Podjęte decyzje sprawią, że ich losy złączą się nierozerwalnie, choć w niekoniecznie widoczny gołym okiem sposób. Oddana przez Kavitę do adopcji córka po wielu staraniach znajdzie się w domu Sommer. 
    W tym momencie można by zakończyć historię i nazwać ją happy end'em, bo w końcu dziecko znalazło dom. Jednak dla autorki to dopiero punkt wyjścia do rozważań o tęsknocie, bólu, nigdy niewypowiedzianym żalu, wychowaniu, różnicach kulturowych i o tym czy da się je pokonać. Pokazuje, że wiele kobiet zachodu czerpie swoje wzorce z kultury globalnej, która niekiedy wręcz nakazuje bycie matką idealną. Dodatkowo człowiek jest istotą mniej lub bardziej stadną, kiedy połączymy to z powszechną globalizacją i łatwością dostępu do różnych mediów to daje ogromny nacisk społeczny, pod którym większość pań będzie zdolna się ugiąć. Na przykładzie Sommer, która jest pediatrą, widać jak na dłoni, że macierzyństwa nie da się zamknąć w milionie przeczytanych książek, ani też w programach oglądanych godzinami. Rodzicielstwo wymyka się wszelkim granicom, jedynym kluczem do jego zrozumienia jest serce. 
    Dla większości czytelniczek, w tym i dla mnie, o wiele ciekawsza będzie postać Kavity. Dzięki niej pani Gowda przybliża codzienność Hindusek, ich rytuały, nauczanie, któremu jeśli mają szczęście poddawane są od maleńkości. Na jednej płaszczyźnie powinności kulturowe stykają się z ludzkimi odruchami. Padają pytania o wybaczenie i miłość. Czy można kochać człowieka, który zabił własne dziecko, który zmusił kobietę do jego oddania? Czy można mówić choćby o wybaczeniu?
    „Sekretna córka” jest dziewczynką, a w późniejszym czasie również kobietą, o imieniu Asha, co w Indiach oznacza „nadzieję”. Jej rola w życiu Sommer i Kavity faktycznie ogranicza się do nadziei. Dla Amerykanki to nadzieja lepszego jutra, wizja własnej osoby jako pełnowartościowej kobiety, zaś dla Hinduski nadzieja oznacza codzienne modlitwy o zdrowie i szczęście dla utraconej córki. Im głębiej zaś poznajemy postać Ashy tym bardziej zastanawiamy się nad rolą genów w naszym życiu, co warunkuje takie lub inne zainteresowania, czy możemy podświadomie odczuwać brak nieznanej nam w gruncie rzeczy osoby. To wspaniały przykład do tego by uświadomić wielu rodzicom, że dziecko to nie lalka kupiona w sklepie, którą można przebierać do woli i zawsze będzie robiła to, co jej rozkażemy. 
    Aby człowiek mógł prawidłowo rozwijać się i funkcjonować w społeczeństwie potrzebuje znać swoją wartość, wiedzieć, w czym jest dobry, a w czym najlepszy. W przypadku adoptowania nie wystarczą zwykłe pochwały mówione dziecku, bowiem pojawi się pytanie „Skoro jestem taka wspaniała to, czemu oddano w ręce obcych?”. Każdy zasługuje na taką odpowiedź, im dłużej odwleka się jej usłyszenie, tym szkody wyrządzone przez jej brak są większe. 

     Podsumowując:
    Dobra powieść z elementami psychologicznymi gdzie bieda zderza się z bogactwem. Pisarka ujmuje czytelnika prostotą i lekkością swojego stylu. W tej książce nie chodzi o zaskoczenie czytelnika skomplikowaną fabuła lub niespodziewanymi zwrotami akcji, bo tą można z łatwością przewidzieć. Zamiast tego autorka dociera do serca czytelnika i stawia przed nim trudne pytania natury moralnej oraz filozoficznej. 

1 komentarzy:

kamyk pisze...

Przeczytałam już wiele opinii na jej temat i chyba jeszcze nie spotkałam się z negatywną... Myślę, że to dobry znak, żeby na nią zapolować i przeczytać :) Zrobię to z miłą chęcią :)