poniedziałek, 19 września 2011

    Od wielu pokoleń jesteśmy niemal bombardowani wizjami podboju Ziemi przez kosmitów, którzy zazwyczaj przybierają zieloną powłokę. Jednak czy jest to jedyna, możliwa wizja Pierwszego Kontaktu? Nie, udowadnia to Peter Wats w swojej książce „Ślepowidzenie”. 
    Rok 2082, pokład statku Tezeusz. Sztuczna inteligencja wydaje się całkowicie normalna, a posunięta technika nieustannie wkracza w coraz większe obszary ludzkiej egzystencji. Świat nieubłaganie pędzi do przodu i w tym właśnie momencie wokół Ziemi pojawiają się satelity oraz statek kosmiczny. Na domiar złego pojawia się Rorschach, twór nieznanej cywilizacji, który swoimi możliwościami przekracza wszystko, co dotąd było znane naszej planecie. 
Skoro jest zło to musi pojawić się dobro, w postaci nieustraszonych jednostek, które wymykają się wszelkim znanym dotąd klasyfikacjom. Załoga Tezeusza budzi się po wieloletniej hibernacji, w jej skład wchodzą między innymi: Kapitan, będący zupełnie nieprzypadkowym i nieprzeciętnym wampirem (Tu drogie nastolatki, i nie tylko, pragnę nadmienić, że daleko mu do spopularyzowanego wizerunku Edwarda.), Lingwistka posiadająca cztery osobowości, Syntetyk, który zarazem jest narratorem powieści posiadającym tylko jedną półkulę mózgową. Czy uda im się wygrać i czy poczują słodki smak zwycięstwa? Tego zdradzić nie mogę. Zapewniam jednak, że nie pożałujecie, jeśli postanowicie tego sami dowiedzieć się.
    Zdawać by się mogło, zupełnie mylnie, że jest to książka typowo fantastyczna, gdzie technika i nowo wymyślone stwory stanowią główny fundament całej fabuły. Tymczasem w „Ślepowidzeniu” więcej jest wątków science niż fiction. Pisarz umiejętnie łączy wątki fabularne z teoriami naukowymi, zagadnieniami natury filozoficznej i moralnej. Zmusza czytelnika do zastanowienia się nad sednem człowieczeństwa, nad tym czy rzeczywiście to świadomość jest tym, co nas kształtuje. Znajdziecie tu jednocześnie pochwałę najbardziej tajemniczego ludzkiego organu – mózgu oraz demaskację zjawiska spostrzegania, do czego wykorzystano zjawisko ślepoty uwagowej. 
    Z pewnością nie jest to lektura, która oczaruje każdego czytelnika. Stosunek wkładu, jaki wymagany jest od niego do wiedzy, którą może zdobyć wynosi 1:1. Z powodu natłoku terminologii naukowej, która jak wiadomo wymaga skupienia, nie radziłabym zabierać jej do głośnego autobusu lub pociągu.  

    Podsumowując:
    Peter Wats stworzył powieść jedyną w swoim rodzaju, która zachwyca i intryguje od pierwszej do ostatniej strony, gdzie wątek Pierwszego Kontaktu pokazany jest w zupełnie innym świecie, niekoniecznie jasnym. 
Polecam

2 komentarzy:

Cyrysia pisze...

Początkowo omijałam tę książkę szerokim łukiem, ale po twej recenzji nabieram przekonania, że jednak warto spróbować ją bliżej poznać, dlatego zaryzykuje i przeczytam.

Agnes pisze...

Mam w schowku. Brzmi wyjątkowo smakowicie.