Steve Jobs. Kim jest, każdy wie. Guru dla wyznawców
konsumpcyjnego stylu życia, który z dnia na dzień posiada coraz większe grono . Jedni marzą o
produktach spod jego ręki, drudzy o talencie przynoszącym grube miliony
dolarów. W drugim przypadku zadanie jest znacznie utrudnione, ale jeśli chcecie zwiększyć swoje szanse na powodzenie, to
warto zajrzeć do „iPrzewodnika” by móc spojrzeć na otaczający świat z
zupełnie nowej perspektywy.
Okładka – jak i nazwisko, które rozmiarem czcionki dominuje na stronie - może sugerować, że jest to biografia. Otóż nie, książka zawiera jedynie najważniejsze elementy biograficzne, które miały decydujący wpływ na dzieje Apple’a.
Kiedy myśli się o Jobsie, to na myśl wysuwa się oszałamiająca kariera i produkty, po które ludzie ustawiają się w kilometrowych kolejkach, a nawet lecą do innego kraju by tylko zdobyć nowy gadżet w dniu oficjalnej premiery, bez czekania na wprowadzenie go na rodzimym rynku. Jak to zwykle bywa w takim przypadku, ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś mogło być inaczej. I tylko połowicznie to wrażenie znika po przeczytaniu „iPrzewodnika”. Pochłania się go w jeden, może dwa wieczory. Jako czytelniczka byłam zafascynowana wyłaniającym się z kart światem Doliny Krzemowej, a owe trudności umniejszałam biorąc pod uwagę efekt końcowy. Panowie nie wprowadzili tu dramaturgii, ale nie jest to zarzut wobec nich. To nie miała być przejmująca powieść. W biznesie porażki się zdarzają i trzeba sobie umieć z nimi radzić, najlepiej na chłodno – tak jak to opisano, choć niewątpliwie atmosfera w firmie chłodna nie była.
Okładka – jak i nazwisko, które rozmiarem czcionki dominuje na stronie - może sugerować, że jest to biografia. Otóż nie, książka zawiera jedynie najważniejsze elementy biograficzne, które miały decydujący wpływ na dzieje Apple’a.
Kiedy myśli się o Jobsie, to na myśl wysuwa się oszałamiająca kariera i produkty, po które ludzie ustawiają się w kilometrowych kolejkach, a nawet lecą do innego kraju by tylko zdobyć nowy gadżet w dniu oficjalnej premiery, bez czekania na wprowadzenie go na rodzimym rynku. Jak to zwykle bywa w takim przypadku, ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś mogło być inaczej. I tylko połowicznie to wrażenie znika po przeczytaniu „iPrzewodnika”. Pochłania się go w jeden, może dwa wieczory. Jako czytelniczka byłam zafascynowana wyłaniającym się z kart światem Doliny Krzemowej, a owe trudności umniejszałam biorąc pod uwagę efekt końcowy. Panowie nie wprowadzili tu dramaturgii, ale nie jest to zarzut wobec nich. To nie miała być przejmująca powieść. W biznesie porażki się zdarzają i trzeba sobie umieć z nimi radzić, najlepiej na chłodno – tak jak to opisano, choć niewątpliwie atmosfera w firmie chłodna nie była.
Niezależnie od tego jak genialnym i samorodnym talentem jest Jobs, obaj panowie mają świadomość, że nie doszedłby na szczyt bez odpowiednich ludzi wokół. Tu, jak się zapewne domyślacie, również miał talent do znajdywania perełek i przekonywania, że chcą pracować właśnie dla niego. Nie zapominał o przypominaniu im, dlaczego chcą wylewać z siebie siódme poty przez 7 dni w tygodniu i potrafił docenić dobrze wykonane zadane, choćby w formie maila.
Pisząc o Apple’u nie można nie wspomnieć o firmach takich
jak Canon, IBM czy Hewlett-Packard. Elliot i Simon w zrozumiały
sposób przedstawiają sytuację na rynku komputerowym, zarówno tą obecną jak i
przeszłą. Pozwalają czytelnikowi – szczególnie temu nie interesującemu się
na co dzień elektroniką i tym, co z nią związane – przy tym na łatwe zrozumienie i
zapamiętanie. Przytaczają najważniejsze decyzje i ich rynkowe skutki; czasem
rozważając o tym, co by było gdyby prezesi byli bardziej otwarci na nowe
technologie. Konfrontują style zarządzania i dają twarde argumenty na dowód, że
Apple robi to lepiej.
„iPrzewodnik” to w rzeczywistości krótka rozprawa o
holistycznym zarządzaniu firmą na przykładzie Apple’a. Nawet jeśli nie
jesteście właścicielami firmy komputerowej, ani nawet w takowej nie pracujecie,
będziecie mogli wyodrębnić najważniejsze punkty, które po delikatnym tuningu z
powodzeniem można zastosować w innych dziedzinach gospodarki. Należy
jednak pamiętać, że Steve nie myślał w sposób szufladkowy. Znajdował
rozwiązania, których inni nie widzieli. Swoim pracownikom kazał przekraczać
granice i wielokrotnie robił to razem z nimi. Był człowiekiem o niezwykle
elastycznym umyśle, który szybko dostosowywał się do nowych wymagań i potrafił
działać w sytuacjach kryzysowych, a te prędzej czy później spotkają każdą
firmę.
Nikt nie zachęca do bycia drugim Jobsem (bo tego zrobić się nie da), ale do korzystania z jego wiedzy i doświadczeń oraz do zdobywania własnych.
Oprócz porad biznesowych znajdziecie tu również historie opowiadające o powstaniu najbardziej pożądanych przedmiotów na świecie. Na własne oczy przekonacie się dlaczego zrobiły taką furorę i dlaczego najprawdopodobniej głód na nie nigdy nie zmaleje.
Polecam.
Nikt nie zachęca do bycia drugim Jobsem (bo tego zrobić się nie da), ale do korzystania z jego wiedzy i doświadczeń oraz do zdobywania własnych.
Oprócz porad biznesowych znajdziecie tu również historie opowiadające o powstaniu najbardziej pożądanych przedmiotów na świecie. Na własne oczy przekonacie się dlaczego zrobiły taką furorę i dlaczego najprawdopodobniej głód na nie nigdy nie zmaleje.
Polecam.
Jobs dał światu nie tylko ładne i praktyczne zabawki, ale przede wszystkim wytyczył nowy sposób myślenia. Kto nie rozumie hasła z rysunku, powinien koniecznie przeczytać książkę. :-)
1 komentarzy:
Cyba jestem zmuszona przeczytać :)
Prześlij komentarz