sobota, 27 marca 2010

      Jak każda szanująca się przedszkolanka marzyłam o księciu na białym Rumaku tudzież w czarnym ferrari, żeby nie wyglądało za tanio. I żeby ten książek tak mnie uwielbiał, obsypywał klejnotami i oczywiście wyznawał bezgraniczną miłość. W między czasie byłabym jeszcze primabaleriną, która w cudownym blasku sławy trafia do kina i zdobywa Oskara ( gdybym ja jeszcze wtedy o nim wiedziała ach...). Wszystko to poszło z fiaskiem i choć jestem zadowolona z życia, które posiadam to czasem tęsknie wracam do dziewczęcej naiwności. Przenieść się tam ułatwiają mi książki, choć to niekiedy bolesna konfrontacja marzeń z rzeczywistością.
Miałam naprawdę duże oczekiwania wobec tej książki, bowiem wszystko, co inne jest interesujące dla mnie. Do tego z okładki bije „wielka miłość, światowy skandal i fascynujący orient”. Z tej trójki tak w 100 % zgodziłabym się tylko ze światowym skandalem, nad resztą bym polemizowała, co zresztą zaraz uczynię. Zacznijmy od tego, ze nie sposób zrozumieć treści książki bez znajomości panującej ówcześnie mody i polityki w Indiach. Wszystko to jest bardzo zręcznie opisane w książce. Nie nudzi w żadnym słowie jedynie ciekawi. Niezliczone bogactwo często rodzi dziwaczne kaprysy i upodobania. Czy ktokolwiek z Was wpadł bowiem na pomysł by urządzić ślub dla swoich ulubionych psów a do tego jeszcze urządzić wesele o jakim może jedynie pomarzyć większość młodych par ? Nie? W takim razie wybierzcie się do Indii, tam nie ma rzeczy niemożliwości i wszystko można kupić, nawet miłość. Pewnie myślicie, że miłości nie da się kupić i moim zdaniem macie racje, ale inaczej tego nazwać nie można. Historia opowiada o młodej hiszpańskiej tancerce, którą zauważył pewien maharadża. Dalej wszystko przebiega bajkowo. Hiszpanka imieniem Anita mieszka w najlepszych apartamentach Paryża, nosi suknie od najwybitniejszych projektantów, jada w najmodniejszych restauracjach. Oprócz tego wszystkiego pobiera lekcje muzyki, sportu, dobrych manier etc. Jednak wszystko robi za aprobatą swojego opiekuna tudzież pana. Maharadża tworzy Anitę jako kobietę wedle swoich upodobań. W takim wypadku trudno nie pokochać, chociaż dla mnie to raczej satysfakcja z własnego dzieła ze strony Anity zaś może być to oczarowanie i wdzięczność za wyrwanie z biedy. Książka o tym, że wielkie bogactwo wcale nie oznacza wielkiego szczęścia, a już na pewno nie wiecznego szczęścia. Na dłuższą metę może wkraść się samotność, wstyd, zdrada, poczucie winy, a niekiedy nawet i nienawiść do samego siebie. Pisarz nadaje również zupełnie innego znaczenia słowu „orient”. Feerii barw nie znajdziecie wśród kwiatów, przypraw czy też odcieniach zachodzącego słońca, ale w klejnotach, na których brak Anita nigdy nie mogła narzekać. Klejnoty otaczały ją wszędzie i w każdej postaci. Nie znajdziecie opisu prostego życia czy najbardziej prozaicznych czynności. We wszystkim wyręczała ją prawdziwa armia służących, były ich tam, bowiem setki (naprawdę!). Myślicie sobie: „Jak można mieć tyle służby?!”. Można... Jeśli mieszka się w Indiach, gdzie panuje podział na kasty a to oznacza, że do każdego zadania musi być oddzielny człowiek. Powieść ku memu wielkiemu rozczarowaniu prawie w ogóle nie „pachnie”. Szkoda, bo właśnie zapach jest dla mnie fundamentem orientu. Mimowolnie jednak dowiadujemy się dużo o kulturze i zwyczajach tamtejszej ludności, co zawsze jest na plus. Książkę czyta się niesamowicie szybko, łaknąć kolejnych szczegółów tej fascynującej opowieści. „Javier Moro wspaniale opowiada historie, dzięki czemu Anita Delgado i Jagatjit Singh nie są postaciami z bajki, ale żywymi ludźmi z wadami i zaletami, których nie powinno się oceniać według współczesnych standardów moralności.” * Jagatjit Signt (vel. Maharadża), czyli mąż Anity oraz władca Kapurthali to mężczyzna przystojny, obyty w wielkim świecie, doskonale wykształcony, znający biegle kilka języków, sprawiedliwy i dobroduszny książę swoich poddanych. Pomimo tych wszyscy cech to mężczyzna słaby wobec swoich zachcianek, do których dąży pomimo wszystko i przeciw wszystkim. O głównej bohaterce przychodzi mi się wypowiedzieć o wiele trudniej. Nie miała łatwego dzieciństwa, w kobiecość wkroczyła usłaną różami ścieżką, ale nie jestem w stanie powiedzieć na ile to w niej było, a na ile jest wytworem oczekiwań maharadży. Zdecydowanie widać, że pisał to mężczyzna. W niektórych momentach brakowało mi większego wniknięcia w emocje Anity, choć cała powieść na tym absolutnie nie ubolewa to po prostu moja kobieca ciekawość. Anita jest pogodną, twardą i w pewnych momentach dobroduszną księżną szybko przyzwyczajoną do bogactwa, które otaczało ją. Autentyczności całej historii dodają zamieszone zdjęcia, dobitnie potwierdzają, że wszystko może się zdarzyć, nie ma żadnych ograniczeń na tym świecie. Jeśli chodzi o wspomniany wcześniej skandal pozwólcie, że przemilczę. Nie chciałabym Wam odbierać radości czytania, która jest gwarantowana. Z tyłu okładki jest napisane, że prawa do sfilmowania powieści kupiła sama Penelope Cruz. Książka a przede wszystkim sama historia ma ogromny potencjał na zapierający dech w piersiach i przejmujący film. Więc czekam na to z niecierpliwością, a teraz podsumowując:


„Ta historia ma wszystko, czego szukamy w bajkach. A na dodatek jest prawdziwa.”*
Polecam!
Anita Delgado i Maharadża Kapurthali

*cytaty zaczerpnięte z tyłu okładki

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wygląda bardzo apetycznie. Dzięki za zwrócenie uwagi. :)

kalio Joanna Gołaszewska pisze...

Zachęciłaś mnie:)

asjah pisze...

Dzięki za odwiedziny.

madziula pisze...

no i kolejna pozycja na mojej coraz dłuższej wish liście :)

madmad pisze...

Książkę oglądałam kiedyś w Biedronce, ale fundusze miałam okrojone i nie kupiłam, choć bardzo mnie zaintrygował opis z okładki. Po Twojej recenzji nabrałam jeszcze większej ochoty, by ją przeczytać. Będę polować na nią. Pozdrawiam madmad35

Anhelli pisze...

Grrr... Zapachniało orientem, to lubię... :)

pozdrawiam cieplutko :)