wtorek, 14 września 2010


       Milczenie jest złotem. Ja jednak zawsze wolałam srebro przez co jestem gadułą jakich mało na tym świecie. Mówię, bo: lubię, rozmowa rozładowuję napięcie, nie lubię niezręcznej ciszy. Mówię, bo „ rozmowa jest tym samym, co szukanie schronienia w bramie, kiedy zaczyna lać jak z cebra.”* Tak często robi główny bohater książki Nerczan. Chowa się za potokiem słów, by nie pokazać swoich prawdziwych emocji.
Nerczan jest homoseksualistą, manikiurzystą obchodzącym 60 lecie swojej pracy. Za uczciwość, pracowitość i oddanie zarząd miasta postanawia ofiarować mu ulicę, a ściślej mówiąc mianować ją jego imieniem. Okazuje się, że również w Hiszpanii są ludzie grający krzyżem, udający wielkich chrześcijan. Nerczan, bowiem nie wybrał pierwszej lepszej ulicy, wybrał Ulicę Milczenia, którą przechodzi procesja. Stąd do analogii już niedaleko, ulica automatycznie staje się ulicą Jezusa. Jezus = Homoseksualista? Zgrzyta. Podobnie jak z sytuacją na warszawskim Krakowskim Przedmieściu i tu, w książce nikt nie pyta o zdanie najbardziej zainteresowanych. Nikt nie pyta o powody, o uczucia. Media wykorzystują Nerczana do własnych celów, bo nie od dzisiaj wiadomo, że telewizja kłamie.
Przez rozmowy tego leciwego staruszka posiadającego pamięć niczym brzytwa poznajemy stosunek do osób o odmiennej orientacji niż powszechnie przyjęta na przestrzeni kilku pokoleń. Od zgorszenia, tajemnic poliszynela do przyjaźni i akceptacji z warunkami. Możesz być taki i siaki, ale musisz to i to. 
Możemy też przyjrzeć się stosunkowi ludzi starszych do techniki. Tutaj jest trochę strachu, a jednak ludzka ciekawość zwycięża. Nerczan próbuje oswoić elektronikę na swój sposób, nadaje przedmiotom swoje nazwy tak jak np. telefon komórkowy jest dla niego mobilniokiem. Pisarz wskazuje na taką paradoksalną ludzką cechę. Tworzymy dla dobra ludzkości, a wykorzystujemy przeciw niej. Stworzyliśmy Internet by móc szybciej się komunikować. Tymczasem stał się on substytutem rozmowy. Zamykamy się w 4 ścianach, nie wiemy ile znaczy spojrzenie, radość w oczach, dotyk ludzkiej ręki.
Wzruszało mnie jak zajmował się swoją niepełnosprawną siostrą, w dodatku jak na ironię siostrą niemową. Nazywa ją swoją księżniczką, królową mauretańską. Bardzo żałuję, że autor nie zdecydował się na rozwinięcie tego wątku. Choć pewnie tego tyczy się tytuł. Tyle pytań pozostających bez odpowiedzi, gdy tak bardzo chciałoby się je poznać.
W zamian za to dostajemy opowieść o ojcu, pełną żalu i potrzeby akceptacji. Syn, drzewo i dom – marzenie, cel sporej części mężczyzn na tym świecie. Syn przynoszący dumę ojcu, najlepiej prawnik, lekarz czy też przejmujący dowodzenie w rodzinnej firmie. Tymczasem syn okazuje się homoseksualistą a do tego jeszcze manikiurzystą, jest zaprzeczeniem wszystkich „wartości”. Traktuje się miłość jak coś przedmiotowego, na co trzeba zasłużyć. A przecież to właśnie miłość rodzicielska ma być bezwarunkowa, bezkresna. Widzimy, że pogardę w oczach tych, których kochamy pamięta się do końca życia i każde wspomnienie jest równie bolesne.
Kolejnym wątkiem w tej powieści jest kler, odbiegający od wielu standardów. Autor nie boi się łamać tabu, ani też atakować tych, którzy uchodzić mogą za nietykalnych. Pokazuje rozłam w kościele, że są ci nowocześni księża. Ci, których akceptacja homoseksualizmu wykracza, poza ogólnie przyjęty szacunek wobec istoty ludzkiej. Księża, którzy nie boją się swojej seksualności, są jej świadomi i wiedzą jak nią manipulować....

Jak widzicie każdy temat, który poruszany w tej książce nie jest ani lekki ani przyjemny. To nie jest łatwa książka, nie trafi do każdego. Co jest ważne , to, to żeby nie czytać jej w autobusach między przesiadkami, wtedy nie warto nawet zawracać sobie nią głowy. Autor wybrał specyficzną i trudną formę – monolog jednego człowieka. Książka bywa czasem przewidywalna, czasem męcząca, ale przecież takie też są rozmowy. Pełno w niej bólu, żalu, rozgoryczenia życiem, chęci zadośćuczynienia. Przede wszystkim jednak ogromna potrzeba miłości, zaufania, bezpieczeństwa, docenienia. Nie zależnie od tego, jakiego wyznania jesteśmy, jakiego koloru skóry czy orientacji seksualnej wszyscy jesteśmy ludźmi, i nic nie jest nam obce, szczególnie w strefie uczuć. Pewne jest również to, że jeśli poświęcicie tej książce swój czas w zaciszu 4 ścian docenicie wartość wymiany słownej. Zobaczycie, że nie wszystko jest oczywiste, a słyszenie głosów nie zawsze oznacza Słuchanie.

P.S Oczywiście zachęcam Was do rozmowy poprzez komentarze. Wszystkie mile widziane. :-)


* „ Porozmawiaj ze mną” Eduardo Mendicutti, wyd. Muza, str. 275

9 komentarzy:

Unknown pisze...

Miss Jacobs - najpiękniejsze jest to, że każdy odbiera każdą książkę inaczej. Każdy widzi coś innego - to lubię w czytaniu książek i książkowych recenzji. "Porozmawiaj ze mną" jednak jest taką książką, która albo do kogoś dotrze i wtedy ten ją uszanuje (nie czytać w autobusach) i doceni albo też nie i wtedy zostanie rzucona w kąt (być może nawet autobusu). Skąd to się bierze? Z nietoleranjci myślę. Ta książka jest jak wołanie, jak manifest kogoś, kto czuł sie odrzucony całe życie, nieakceptowany. Bardzo podoba mi się się Twoje spojrzenie na książkę:. "Odnalezienie" w niej krzyża - jak najbardziej!

izusr pisze...

A ja czasem jednak wolę zachować milczenie, bo przekonałam się już nie raz i nie dwa, że mówienie, zwłaszcza prosto z mostu, niekoniecznie wychodzi mi na dobre.

A książkę bardzo chętnie przeczytam, bo faktycznie zdaje się poruszać naprawdę wiele tematów.

clevera pisze...

Mnie ta książkanie znudziła i nie zmęczyła w żadnym momencie. Wręcz przeciwnie, mogłabym jeszcze długo słuchać Nerczana. Mam nawet ochotę na wysłychanie książki jeszcze raz w audio.:)

Alina pisze...

Denerwuje mnie taka nietolerancja... Uparcie walczę ze wszystkimi jej objawami, ale świat jest zbyt uparty. Ja lubię mówić. Ale wolę słuchać. Szczególnie, że ludzie mają niemiłą skłonność do przerywania drugiej osobie. Ja staram się tego nie robić, więc często nie jestem dopuszczona do słowa ^^.
Książka interesująca.

Unknown pisze...

Moni,
Zgodze się, że niektórzy odrzucą tą książkę z powodu nietolerancji. Choć tak naprawdę Ci ludzie też nigdy nie zabraliby jej do domu z empikowej półki. Z tyłu okładki jest jasno napisane, że Nerczan jest homoseksualistą. Nie ma żadnych niedomówień. Jeśli ktoś nie toleruje tej orientacji, to nie będzie chciał poznać treści książki.
Książka jest trudna i nie trafi do każdego, nawet jeśli jest tolerancjny. Łatwo jest powiedzieć, że ktoś odrzucił bo nie akceptował. Tylko, że tak naprawdę każdy z nas ma książki, które mu się nie podobały pomimo zachwytów innych.
Każdy też ma swoje doświadczenia, które rzutują na odbiór świata. Dla tego jedni będą pełni podziwu dla postawy Nerczana i odwzajemnią jego apel, będą współodczuwać jego ból a inni zwyczajnie powiedzą, ze ludzie mają gorzej i się nad sobą tak nie rozczulają.

Izusr,
Ludzie nie lubią prawdy, ale to nie oznaczy, że powinniśmy ich traktować ulgowo w tym temacie. Trzeba uczyć, że prawdę nie mówi się po to by zranić, ale po to by pomóc.
Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba :-).

Clevero,
Jak dla mnie Nerczan powiedział już wszystko co ma do powiedzenia. Dalszy ciąg byłby zbyt przewidywalny i "miękki" jak dla mnie. Pojawiła by się coraz większa monotonia. Autor przerwał w odpowiednim momencie.
Swoją drogą to chyba jedna z nielicznych książek, która może zrobić większe wrażenie właśnie w formie audio. Jednak to też zależy od lektora. Czekam więc na wrażenia, jeśli na takowe się zdecydujesz.

Alino,
Świata nigdy nie zmienisz. Więc skupmy się na sobie i na swoim otoczeniu. Lubię myśleć, że jestem kostką domina ... jedną z wielu. Wierzę, że to ma sens, ale gdy robimy dużo, w małym polu.
Też nie lubię, jak ktoś przerywa.Zawsze jednak wtedy delikatnie zwracam uwagę. Jeśli nie skutkuję to odchodzę od rozmowy i rozmówcy, gdy tylko to możliwe.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję Wam za tą miłą "pogawędkę". :-)

Unknown pisze...

No tak, nie pomyślałam, że jest to wyraźnie napisane na okładce. ja dostałam książkę zw wydawnictwa, stąd moje niedopatrzenie, choć nie powiem, że nie czytałam okładki:)
Myślę też sobie, że może osoby nietolerancyjne, tym bardziej powinny czytać książki o takiej tematyce?

Unknown pisze...

Moni,
Ja również dostałam książkę od wydawnictwa :-).
Czy osoby nietolerancyjne powinny tymbardziej czytać książki o tematyce homoseksualnej ? To zależy. Przede wszystkim od stopnia nietolerancji, ich zaślepienia. Po drugie napisałaś na samym początku, że każdy odbiera tą książkę inaczej. To również tyczy się osób nietolerancyjnych. Oni też odbiorą ją na swój własny sposób. Będzie dla nich dowodem, że takich osób trzeba się pozbyć z życia społeczenego itp.
Myślę, że najlepszym sposobem na zmianę poglądów jest zaskoczenie. Tzn., gdy zobaczymy, że Zdzisio z biurka obok jest homoseksualistą, ma partnera, są szczęśliwi. Albo też, tak jak w przypadku "Berka" Marcina Szczygielskiego, gdzie ten znienawidzony gej będzie jedyną osobą skłonną do pomocy.
Same książki nic nie zmienia. Ludzie boją się homoseksualizmu, bo tak naprawdę nie znają osób tej orientancji. Książki choćby najlepsze na świecie, nadal pozostaną książkami a postacie literkami. To nigdy nie będzie równe obcowaniu z drugim człowiekiem.

kasjeusz pisze...

Pewnie, że same książki niczego nie zmienią. Filmy podejmujące tę tematykę, na przykład, wywołały różne reakcje. Wielu spośród moich szkolnych znajomych (głównie dziewczyny, rzecz jasna) po seansie "Brokeback Mountain" zaczęło mówić, że "homoseksualiści są super, bardzo interesujący", a takiego Ledgera to by chętnie poznali. Zaczęli pisywać tzw. slashe, czyli opowiadania z silnie zaznaczonym wątkiem męsko-męskim. Doszukiwać się homoseksualnych relacji między bohaterami ulubionych filmów, książek. Ta przesadna fascynacja jakoś nie wzbudza mojej sympatii. Jak każda skrajna postawa zresztą.

Unknown pisze...

Kasjeuszko ( pozwól, że tak będę pisać bo nie mam pomysłu na inną odmianę ),
Zarówno książki jak i filmy są w pewnym sensie niebezpieczne. Widzowie, czytelnicy utożsamiają jedną postać z całym środowiskiem. Uważają, ze już wszystko wiedzą. Homoseksualiści to zwyczajni ludzie, są i Ci dobrzy, i Ci źli.
Twoje koleżanki nie chciałyby poznać homoseksualistów tylko konkretnego przystojniaka, z czego na pewno zdajesz sobie sprawę. Przyznaję, że i ja na widok co niektórych mam nogi z waty i zastanawiam się za jakie grzeczy jestem kobietą. :-)
Pozdrawiam serdecznie :)