piątek, 6 stycznia 2012



O czym?
Film opowiada o amerykańskim turyście (Johnny Depp), który znajduje się w niebezpieczeństwie z powodu spisku uknutego przez agentkę Interpolu (Angelina Jolie). Kobieta wykorzystuje go jako przynętę, by wywabić z kryjówki nieuchwytnego przestępcę, z którym kiedyś miała romans.


Moje zdanie:
Piękna femme fatale i mężczyzna, który i bez niej jest chodzącym nieszczęściem. Brak akcji, szybkich pościgów i dobrych dowcipów. Film jest totalnie nierzeczywisty, wręcz karykaturalny –czyt. scena, gdy Depp ucieka po dachu przed chcącymi go zabić rosyjskimi zbirami. Angelina z kolei gra bardziej kobietę z fantazji niż życiową partnerkę, i to fantazję mężczyzny o bardzo ubogiej wyobraźni.
Gdyby nie poboczne zajęcia – pisanie smsów, przeglądanie fejsa – pewnie ziewałabym, co kilka sekund. Odchodząc i wracając po dłuższej chwili miałam wrażenie, że akcja nie posunęła się nawet o milimetr, nic nie straciłam.
To nie jest też film o widokach, w które słoneczna Italia obfituje. Jeden pięciogwiazdkowy hotel i kilka weneckich kanałów wiosny nie czyni.
Oddając jednak cesarzowi, co cesarskie trzeba powiedzieć, że para wygląda zjawiskowo. Wystarczyłby dobry fotograf i sesja do Vogue’a gotowa. Mimo, że Biblia Mody jest dwa razy droższa niż bilet do kina, to zapewniłaby dużo lepszą i wysublimowaną rozrywkę, do której pretenduje Turysta.



O czym?
Emmę poznajemy odzianą w eleganckie suknie, noszącą drogą biżuterię i torebkę od Hermesa. Zimna uroda doskonale dopełnia jej charakter . Zdystansowana, tajemnicza i eteryczna. Z pochodzenia jest Rosjanką z biednej rodziny, dorastającą w czasach komunizmu. Potrafi dopasowywać się do sytuacji, zawsze jest nienagannym dodatkiem do garnituru swojego męża. Dopiero odpowiedni mężczyzna pozwala jej zrzucić uwierający gorset idealnej pani domu i założyć zwykły t-shirt, ukazując przy tym bardziej ludzkie oblicze, żyć w swoim ciele tu i teraz. Gdyby tylko owy mężczyzna nie był przyjacielem syna...

Moja ocena:
Scena jedzenia krewetek przez Emmę przez długi czas nie będzie można wyrzucić z pamięci. Te powolne i dystyngowane ruchy, zamknięte powieki i delikatny uśmiech w kącikach ust. Tu żyje się dla jedzenia, ono stanowi najsłodszą rozkosz dla zmysłów.
Nie znajdziecie tu szybkich zwrotów akcji. Nie chodzi tu o zaskoczenie widza, choć i tego nie brak. Reżyser jest mistrzem gotującym risotto, stopniowo dolewającym bulionu za pomocą chochli, gdy w tle pobrzmiewa muzyka klasyczna. „Jestem miłością” jest jak danie, którym należy się delektować, rozcierać na języku by poznać jak najwięcej smaków.

6 komentarzy:

Cassiel pisze...

Turyste oglądałam i według mnie tak średnio wypadł. Ale Deppa i tak uwielbiam ;DD

Kasia książkoholiczka pisze...

A mi się tam turysta podobał. Depp i Jolie wyglądali super. Deepa lubię, Jolie uwielbiam (może jestem więc nieobiektywna)

Froasia pisze...

Zgadzam się w 100%, Turysta to bezsensowny film. Angelina nie jest już nawet atrakcya, jest koszmarnie, przerażająco chuda. Depp świetny jak zwykle, ale nie wiem, po co robi takie filmy.

Miravelle pisze...

Turystę koniecznie muszę obejrzeć;)

tola pisze...

'jestem miłością' to jeden z lepszych filmów, w których funkcjonuje kuchnia i jedzenie ;)
a tilda - moja ulubienica. polecam 'muzymy porozmawiać o kevinie' ;) cieżki, ale bdb.

tola pisze...

poprawka: musimy*

:)