wtorek, 30 sierpnia 2011


    Epoka wiktoriańska. Z nieznanych i niejasnych dla mnie przyczyn mam do niej wielką słabość. Może to kwestia tych cudownych sukien, może pasujących do nich kapeluszy, a może powozów z woźnicami? Pewne za to jest, że zawsze ulegam i sięgam po powieści osadzone w tej epoce. Tak też stało się i tym razem, sięgnęłam po kolejną książkę Maureen Jennings z serii o detektywie Murdoch’u.
    Dzięki dobrze wykonanej sekcji zwłok nieszczęśliwy wypadek staje się dochodzeniem w sprawie morderstwa. Zabitą jest Dolly Merishaw, akuszerka, która podreperowywała swój domowy budżet pomaganiem młodym kobietom w aborcji, a w późniejszych czasie również i ich szantażowaniem. Nic więc dziwnego, że nie mogła polegać na licznym gronie znajomych, a jej mieszkanie już dawno zatraciło swój pierwotny stan, zamiast tego wszechobecny był brud i zaduch. Ta zbrodnia ma początkowo więcej znaków zapytania niż możliwych odpowiedzi, lecz to nie cofnie Williama Murdoch’a przed poznaniem prawdy. 
    Autorka po raz kolejny wiernie odwzorowuje życie XIX wiecznych Kanadyjczyków. Oprowadza Nas po mieście, serwuje smaczki z życia arystokracji, przywiązuje dużą dbałość do etykiety i podziału klasowego. Postacie przez nią kreowane są wyraziste i pełne niekiedy sprzecznych uczuć, dzięki którym stają się bliższe czytelnikowi. Choć pisarka zwraca uwagę na najmniejsze szczegóły takie ubrudzona nogawka podczas jazdy rowerem to zachowuje przy tym równowagę, nie nuży i nie odwraca uwagi od tego, co najważniejsze – zbrodni. Tak naprawdę książka dzieli się na dwa równoległe wątki: śledztwo i życie prywatne detektywa. Wprowadza czytelnika w świat subtelnego flirtu, gdzie liczy się skrycie posłany uśmiech i delikatne muśnięcie dłoni. 
    Pani Jennings stworzyła intrygę pełną zwrotów akcji, stale wychodzą na wierzch nowe fragmenty, które nie pozwalają na jednoznaczne osądzenie mordercy aż do samego końca powieści. 

    Podsumowując:
    Dobry kryminał dla miłośników gatunku. Ciekawa intryga połączona z urokami życia XIX Kanady i jej mieszkańców. 

1 komentarzy:

Agnes pisze...

I okładka śliczna, zresztą jak poprzednia. Zapada w pamięć, przyda się, jak będę szperać po księgarni.