piątek, 29 lipca 2011

    Pisarstwo Isabel Allende zahipnotyzowało mnie od pierwszej chwili, nikt, bowiem tak jak ona nie potrafi snuć opowieści i wywoływać w czytelniku skrajnych uczuć.
    Główną bohaterką jest Zarite, niewolnica jednego z bogatych plantatorów trzciny cukrowej. Dzięki jej wspomnieniom oraz wkładowi postronnego narratora wyłania się historia o wielkiej wierze, dumie i człowieczeństwie, którego nie można nikogo pozbawić niezależnie od ilości batów. Akcja powieści toczy się na  XVIII wyspie Saint-Domingue (dzisiejsze Haiti), by potem przenieść się do Luizjany. Pisarka w sposób niezwykle realistyczny przedstawia normy moralne tamtejszych społeczeństw, podziały klasowe, warunki klimatyczne i sposoby radzenia sobie z nimi. Jej bohaterowie są różnorodni, choć nie zawsze są wielowymiarowi (jednak tu ma to rację bytu), niejednokrotnie są dla siebie niczym ogień i woda. Podobało mi się, że nie wysila się by usprawiedliwiać bohaterów, pani Allende nie bawi się w moralizatora i nie próbuje złagodzić bólu, jaki nie raz zadają jej słowa, bo przecież i nimi można krzywdzić. Naturalizm nie ogranicza się tutaj jedynie do poruszania problemów społecznych, z którymi również i dzisiaj się mierzymy (patrz Chiny/Afryka), autorka pobudza wszystkie zmysły, jakimi się posługujemy, przypomina o istnieniu dawno zapomnianych mięśni, w tym tego najważniejszego – serca.
    Widać, że Isabel to pisarka doświadczona i pewna swojego stylu, jeśli raz zapoznacie się z nim to już nigdy nie pomylicie go z niczym i nikim innym. Nie jestem ekspertką w kwestii wierzeń ludowych i choć nie dam ręki uciąć, że wszystko, co zostało przedstawione jest prawda to autorka ma u mnie spory kredyt zaufania, który nie pozwala mi na choćby jeden moment zwątpienia. 
    Początkowo objętość książki może przerażać, wszak to 516 stron, kiedy jednak zaczęłam czytać to poczułam się jakbym wpadła do rzeki i chciała bez końca płynąć wraz z jej nurtem. Po raz kolejny bohaterowie powieści Isabel Allende stali się moją rodziną, którą kocham z wszystkimi zaletami i wadami, choć tych ostatnich tu można szukać jak igły w stogu siana.

0 komentarzy: