Jestem kobietą – tylko i aż tyle, to mówi wszystko i zarazem nic. Co tak naprawdę oznacza bycie kobietą? Czy istnieje coś takiego jak „kobiecość”, czy może to tylko kulturowy wymysł na potrzeby określenia siebie? Próbę wyłożenia tematu podjęła Izabela Szolc w swoim zbiorze opowiadań „Naga”, nie ma tu erotyki jak mógłby, co niektórym insynuować tytuł, chodzi tu jedynie o obnażenie uczuć bohaterek. Widać jak na dłoni, że wszystkie kobiety pełnią jednocześnie wiele ról, niejednokrotnie sprzecznych ze sobą. Jest kobieta zgwałcona, której odebrano wszystko, co cenne. W jednej chwili runął jej cały świat, w tym samym czasie musi żyć w równoległej rzeczywistości jako córka, przykładna studentka. Jest lesbijka, której jedynym pragnieniem jest budzić się przy ukochanej osobie, lecz ta przywdziewa rolę mężczyzny, który niczym marynarz skazuje na czekanie i zmartwienia. Znajdziemy tu także historię Marii Curie-Skłodowskiej przedstawioną z perspektywy kobiety-wdowy. Dla mnie było to duże i na swój sposób miłe zaskoczenie. Panią Skłodowską zazwyczaj zna się hasłowo, bo kiedyś ktoś powiedział, że tak wypada. Potrzeba egalitaryzmu nie dotarła jeszcze do szkół stąd godzinami uczymy się o czynach wielkich, którzy w rzeczywistości byli malutcy, o tych, którzy zapewne byliby jeszcze mniejsi gdyby nie kobiety. Mężczyźnie wystarczy wyjść z domu i nie wrócić by być pamiętanym przez wieki. W przypadku kobiety zdobycie nagrody Nobla to za mało, więc co zatem musiałaby zrobić? Nie wiem. Na szczęście są jeszcze na tym świecie osoby, które chcą odkurzać zakamarki historii, ludzie tacy jak Iza Szolc.
Po przeczytaniu opowiadań dochodzi się do wniosku, że kobiecość to temat do wielogodzinnych dyskusji, gdzie nie ma złych pytań i odpowiedzi. Dlatego też nie dziwi fakt, że czytelnicy (a w szczególności kobiety) mogą odczuć niedosyt, niekiedy brak istotnego elementu wynikający z innego spojrzenia i doświadczeń. „Naga” to ważny głos w debacie, której będziemy (mam nadzieję) świadkiem za jakiś czas. Możemy się nie zgadzać z zachowaniem bohaterek, możemy uważać, że same postąpiłybyśmy inaczej, ale na pewno nie przejdziemy obojętnie obok ich losu.
Czytając recenzje na innych blogach często spotykałam się z opinią, że z tą lekturą powinni zapoznać się również mężczyźni. Ok. Zgoda, ale tylko pod warunkiem, że My jako ich żony, matki, kochanki, przyjaciółki i przede wszystkim partnerki zdobędziemy się na szczerą rozmowę nie tylko o bohaterkach, ale przede wszystkim o Nas samych.
Podsumowując:
Izabela Szolc stworzyła kawał dobrej, polskiej, kobiecej literatury. Jej opowiadania mają równy poziom i widać w nich wcześniejsze doświadczenia literackie autorki, z którymi sama mam nadzieję się zapoznać w niedługiej przyszłości. Pisze tu śmiało i jednocześnie z taktem, gdy tego potrzeba. Nie boi się podnosić rękawicy i stawać do ringu z trudnymi tematami. Polecam.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz