Carol Drinkwater znowu czaruje czytelnika swoim piórem, mami zapachami i obrazami. Po raz kolejny chylę czoła przed ogromem wiedzy do jego udało się jej dotrzeć i zgromadzić w jednym w jednym miejscu – swojej książce.
Ale od początku mili Państwo.
Autorka jest popularną irlandzką aktorką i zarazem właścicielką oliwkowej farmy w południowej Francji, z której to perypetie opisuje w swoich książkach. Tym razem postanowiła pójść dalej i poznać historię drzew, które zapewniają jej azyl i ukojenie dla zbolałej duszy.
„Oliwkowy szlak” to w rzeczywistości podróż przez Marsylię, Liban, Syrię, Turcję, Maltę, Tunezję, Libię, Grecję, Kretę i Izrael. Przeszłość łączy się tutaj z teraźniejszością niczym tekst z muzyką, uzupełniają się i tworzą całość. Dzięki pisarce czytelnik może poznać zarówno historię ludów starożytnych takich jak np. Fenicjanie oraz dzieje ich dzisiejszych potomków. W bardzo spójny, lecz nie zawsze krótki i szczątkowy przedstawia się tutaj podłoże kulturowe i geograficzne.
Ta podróż z pewnością nie udałaby się bez pasji i odwagi, która cechuję Carol Drinkwater. Jednak najważniejsi są tu jak zawsze ludzie. To oni pomagają i przeszkadzają, to oni zbierali się wokół drzew by płakać i świętować, by spisywać ich historię. To oni pomagają pisarce przemierzać nie odkryte przez turystów drogi, zapraszają do swoich domów by dzielić się opowieściami i przysmakami, nic bowiem tak nie zbliża do siebie ludzi jak jedzenie – a tego podstawą jest przecież oliwa.
Niech nie zmylą Was moje zachwyty bowiem nie jest to opowieść idylliczna. Będąc w takim kraju jak choćby Izrael nie sposób nie odnieść się do panującej sytuacji politycznej i tego jak ona wpływa na nastroje społeczne. Tak też się stało, pisarka robi to w sposób niezwykle ludzki, jestem przekonana, że u większości obraz tamtejszej rzeczywistości wzbudziłby smutek, rozczarowanie, może niesmak.
Styl jakim posługuje się pani Drinkwater jest prosty i zarazem przejmujący. Odnosiłam wrażenie, że to nie są jedynie wydrukowane litery ale żywe obrazy, bo ta książka pachnie egzotyką, wszystko co w niej przedstawiono wydaje się być namacalne, prawdziwe. Nie sposób wyrazić ile ciepła, humoru i zwykłych momentów zwątpienia znajdziecie tutaj. Mój egzemplarz „Oliwkowego szlaku” jest przepełniony małymi samoprzylepnymi karteczkami, bo nie sposób spamiętać wszystkich informacji jakimi autorka dzieli się z czytelnikami, a warto wiedzieć, bo informacja dzisiaj jest cenniejsza niż złoto.
Kiedy wejdziecie do świata gajów oliwnych, nie będziecie chcieli z niego wyjść. Wyruszcie więc w drogę i zobaczcie gdzie znajduje się meta.
Polecam.
3 komentarzy:
Ostatnio na tvn style natknęłam się na Dorotę Welman, która opowiadała o wszystkich trzech częściach. Bardzo mnie tym zaabsorbowała:) pozdrawiam serdecznie
Tak pięknie opisałaś, że od razu mam ochotę wejść do oliwnych gajów i poznać dogłębnie treść tej książki.
Brzmi ciekawie :) Nawet bardzo :)
Prześlij komentarz