sobota, 10 lipca 2010

       W wyniku długich rozważań nad własną osobą doszłam do wniosku, że brakuje mi wiedzy merytorycznej, powieści to nie wszystko. Pełna zapału sięgnęłam, więc po „Bohaterów” Paula Johnsona.
Na samym początku sam autor „wytrącił mi z ręki” końcowy argument „przeciw”. Mianowicie wybór bohaterów jest czysto subiektywny. Naprawdę trudno tego nie zauważyć. Większość „wybrańców” jest Anglikami tak jak sam autor, znajdziemy paru Amerykanów, Francuzów, oraz kilku innych rodzynków.
Największe wątpliwości wzbudziły we mnie przede wszystkim postacie biblijne. Przyznajcie, że Biblia to najbardziej popularna książka świata. Być może również najbardziej popularna bajka świata. Zawsze uważałam, że większość religii stworzona została by przejmować władzę – prym w tym temacie zdecydowanie wiedzie chrześcijaństwo. Dlatego też przeczytałam ten rozdział z przymrużeniem oka. Kolejne wątpliwości wzbudziła niewiasta, której zasługą było napisanie tysięcy listów do swego męża. Chwalebny wyczyn w czasach pergaminów i gęsich piór, ale czy wystarczający? Przykładów można by mnożyć wiele. Nie ma postaci czarnej i białej, wszystko zależy od punktu siedzenia.
Oczywiście nie są to pełne biografie, lecz mega skróty, zawierające najważniejsze wydarzenia i czynniki wpływające na postacie. Przecież nie sposób opisać żywota Joanny D’arc, Jana Pawła II czy Juliusza Cezara na zaledwie kilkudziesięciu-kilkunastu stronicach.
Niezależnie od preferowanych cech rozważanego bohaterstwa wielkie brawa należą się Johnson’owi za styl. Pisze niezmiernie lekko, ciekawie i zabawnie. Potrafi skierować uwagę na to, co tylko zechce, i nie potrzebuje w tym celu pogrubiania tekstu. Nie wątpię, że bez problemu przekonałby największego wroga do swojego zdania, co stanowi pewne zagrożenie, ale nie wątpię w waszą inteligencje i osobistą weryfikację.
Po tej lekturze nie będziecie ekspertami z dziedziny historii ( choć niewątpliwie będziecie się lepiej orientować i sypać anegdotami w towarzystwie ) spędzicie za to 2-3 niesamowicie przyjemne wieczory. Czy potrzeba więcej?

0 komentarzy: