piątek, 18 lutego 2011

         Grecy. Muskularni bogowie o oliwkowej karnacji, tryskający optymizmem i chęcią do życia. Dlaczego więc by nie złapać jednego z nich? Z takim planem do słonecznej Hellady wybrała się główna bohaterka książki Alicji Góry.
Ewa, bo tak też było jej na imię jest niczym nie wyróżniającą się pracownicą agencji reklamowej, która realizuje zlecenie na spot promujący żywność. Zleceniodawcą jest Grek – stąd też tytuł.
Praca w pięknym miejscu z ukochanym przy boku. Czy może być lepiej? Nie, ale może za to może być gorzej. Oczywiście jest... Ukochany okazuje się podłym zdrajca, zostawiającym ją dla młodszej i ku uciesze czytelniczek głupszej. Zranione serce prowadzi do zmiany hotelu na własną rękę i poznaniu ludzi, którzy spróbują uleczyć jej serce. Czy im się uda? Pewnie po tonie mojej wypowiedzi domyślacie się odpowiedzi. Powiedźmy sobie szczerze każda czytelniczka sięgająca po romansidło zna zakończenie historii i jakoś nie przeszkadza im to w przeżywaniu razem z bohaterką.
Podobało mi się realistyczne (niestety) przedstawienie części polskich turystów, którzy wybierają najtańsze wakacje a życzą sobie by traktowano ich po królewsku. Prawda jest jedna. Żeby być traktowanym jak król wpierw trzeba nim być.
Minusy? Kwestia względna. Wybredny czytelnik wytknie ubogie opisy krajobrazów. Właściwie to jedynie opisy obrazków wziętych z wyszukiwarki Google. Do tego dochodzą jednowymiarowe postacie. Każda ma swoją rolę w rozwoju fabuły i adekwatnie do tego takie też posiada cechy. Jeśli ktoś się zagłębi w tekst to dialogi nie przekonują. Wydaje się, że nagle wszyscy mówią językiem wieży Babel, tylko czasem akcentowane jest, że używają angielskiego. W przypadku wyjazdu do obcego kraju to ważny szczegół. Nie ma też nazwisk, nie ma adresów. Można powiedzieć, że autorka poszła trochę na łatwiznę. Wybrała Grecję na miejsce akcji i co dalej? Dalej Grecja ma małe uliczki, są schody, są muły, jest plaża i upał. Sami Grecy są zabawni a jednocześnie w przeważającej grupie konserwatywni. Nic nadzwyczajnego, czego nie można by przeczytać w Internecie.

Czy warto przeczytać? To zależy, czego oczekujecie. Ja spędziłam przy tej książce miły wieczór gdzie nie raz miałam uśmiech na twarzy. Jest lekka i przyjemna, nie wymaga większego zaangażowania półkul mózgowych. W tej lekturze wszystko jest czarne albo białe. Można się sprzeciwiać i argumentując to tym, że życie jest o wiele bardziej skomplikowane. Można, ale, po co? Czasem człowiek sam sobie stwarza problemy a taka lektura może mu pomóc zobaczyć, że w rzeczywistości wystarczy tylko jedna właściwa decyzja.

0 komentarzy: