wtorek, 23 sierpnia 2011


    Matematyka zwana jest królową nauk. Śmiało można powiedzieć, że dla większości uczniów, w tym i dla mnie, to dyktatura granicząca z tyranią. Mówiąc szczerze nigdy nie osiągnęłam w tej dziedzinie wyżyn, ale też nigdy nie spędzało mi to snu z powiek. Jak jednak wiadomo ludzie są różni, rodzą się również tacy, dla których matematyka jest sensem życia. Przedstawicielem tego specyficznego gatunku jest Edward Popielski, główny bohater książki „Liczby Charona” autorstwa Marka Krajewskiego. Akcja powieści toczy się we Lwowie, w latach 30. Popielski jest przywróconym do pracy komisarzem policji, którego zadaniem jest odnalezienie mordercy miejscowej wróżki. W między czasie nawiązuje romans z dawną uczennica, którą śmiało nazwać cichą wodą, która brzegi rwie...
    Główny bohater daleki jest od utożsamiania cnót, jakie chcielibyśmy przypisać policjantom. Zamiast tego jest słaby psychicznie, skryty, niekiedy agresywny i nieobliczalny, kiedy do głosu dochodzą jego wygórowanie ambicje i mniemanie o własnej osobie. Również inni mieszkańcy Lwowa, który był jedynie szarym tłem powieści nad tym niezmiernie ubolewam, wpisali się w ten nurt niedoskonałości, mają swoje problemy i wady. Za tę mieszankę pisarzowi należą się brawa za pomysł i wyjście poza oczekiwany schemat.
Sama zagadka, miejscami zbyt wyszukana jak dla mnie, jest spójna i interesująca. Autor umiejętnie przeplata wątki prywatne z zawodowymi. Podczas rozwiązywania tego rebusu czytelnik może zadać sobie wiele pytań natury moralnej. Krajewski otwiera przed czytelnikiem drzwi do świata pasji i ładu, gdzie wszystko ma swoje miejsce, które bez problemu można odnaleźć, jeśli zna się odpowiedni klucz. 
    „Liczby Charona” czyta się sprawnie, co mnie osobiście zaskoczyło, bo przecież motorem napędowym tutaj była ta nieszczęsna matematyka. Pisarz przy całym ładunku emocjonalnym, na jakie skazane są kryminały, ma lekkie i zrozumiałe pióro. 
    Nie jestem w stanie powiedzieć Wam, dlaczego tej książce przy tylu znaczących plusach dałabym, co najwyżej 3 na 5. Przez cały czas wydawało mi się, ze coś mi umyka, że nie mam tego ostatniego puzzla, który na moje nieszczęście powinien się znaleźć w samym środku. Czułam, że choć wszystko mi mówi, że powinnam polubić tą książkę to nieznana mi dotąd siła działa odpychająco. Dla mnie każda książka ma swój czas i widać, to nie był ten moment. Marek Krajewski jest na tyle znanym i cenionym polskim pisarzem, że postanowiłam wrócić do tej książki w przyszłości. Efektem ponownej konfrontacji obiecuję się podzielić, a tym czasem wybór jak zawsze zostawiam Wam.

3 komentarzy:

Cassiel pisze...

Książkę mam na liście do przeczytania. ;) Mam nadzieję, że niedługo po nią sięgnę.

Cyrysia pisze...

Nie miałam jeszcze do czynienia z twórczością Krajewskiego, lecz chętnie poznam.

Pisany inaczej pisze...

Na mnie ksiażka nie zrobiła żadnego wrażenia, ale się przy nie nudziłem :-)