„Ukrwienia”, czyli kolejny zbiór opowiadań od Janusza Leona Wiśniewskiego.
Wielu czytelników samo nazwisko odrzuci na początku, przodować zapewne będą w tym trendzie panowie z racji tego, że wyżej wymieniony został ochrzczony mianem autora literatury kobiecej. Wielu nazwie autora polskim Paulo Coelho, w czym jest ziarno prawdy. Nie zmieni to jednak faktu, że ta literatura jest inna, a ja lubię inność.
Przyznam się, że sama nadal nie rozszyfrowałam pisarza. Nie wiem czy odkrył niszę, w której się sprawia i chce być wierny czytelnikom czy może inny sposób pisania mu nie wychodzi, więc nie chce ryzykować straty tego, co już osiągnął. Żeby ustrzec się przed komentarzami fanów dodam, że wypowiadam się jedynie o krótkich formach, bo powieści nie dane mi było czytać. Tak więc opowiadania to mieszanka miłości i delikatnej erotyki ubarwiona nauką. Ostatni element tej mikstury pan Wiśniewski uwiarygodnia swoją osobą a ściślej mówiąc wykształceniem. Liczba papierków i doświadczenie zawodowe, jakim dysponuje pozwala mi na zaufanie, wiarę, że nie zacytuje każdej głupoty, jaka tylko pojawi się w gazetach byle mieć podporę dla swoich puent.
Na próżno szukać tu wielkich wzlotów i upadków akcji. Prozę bardziej porównałabym do szeptu, który jest kojący i przykuwający uwagę w momencie, gdy wszyscy krzyczą. Wydaje się, że zanim opowieść zostanie przelana na papier już dawno przemyślano ją w głowie, zapisanie to tylko przebycie prostej drogi od punktu a do punktu b.
Nie napiszę, że pan Wiśniewski wykorzystuje tutaj całą swoją inteligencję, bo pewnie bym go tym obraziła. Należy oddać sprawiedliwość, że autor nie tylko daje swój intelekt, ale też wymaga go od czytelnika, zmusza go do użycia szarych komórek. Choć opowiadania jak to opowiadania są krótkie, przeczytanie ich zajmuje raptem kilka minut to w głowie pozostają znacznie dłużej. Porusza tutaj takie tematy jak narcyzm, depresja poporodowa, zdrada czy cena piękna. Pisze o tym sposób prosty, przystępny dla „przeciętnego Kowalskiego”.
Czy warto zatem przeczytać? Tak, choćby by wyrobić własne zdanie a nie powtarzać zasłyszane opinie, bo to przecież domena bestsellerów – dużo się o nich mówi.
Na zachętę jeden z moich ulubionych fragmentów:
Najtrudniej jest spełnić obietnice złożone samemu sobie. Szczególnie te wypowiedziane szeptem lub pomyślane w tajemnicy przed wszystkimi. Nie ma nikogo, kto mógłby poczuć się rozczarowany lub dotknięty tym, ze ich nie dotrzymaliśmy. Pomijają nas samych i zapominają o naszym sumieniu. Ale my siebie zawsze przed samymi sobą jakoś zgrabnie i przekonująco usprawiedliwimy, wymyślając na poczekaniu „utrudnienia”, „przeszkody”, „niezależne od nas warunki obiektywne”, „opór materii” i tym podobne. A sumienie? Sumienie jest jak stal i trzeba je hartować... *
*„Ukrwienia” J.L. Wiśniewski, Wydawnictwo Literackie, str. 5
1 komentarzy:
bardzo lubię Wiśniewskiego i jakoś moim zdaniem daleko mu do Coelho, którego nie znoszę. Lubię go właśnie za tę inność i za to, że potrafi trafić w sedno poruszanych problemów. Napewno sięgnę i po te opowiadania :)
Prześlij komentarz