Las Fallas to jedno z najbardziej zwariowanych i unikalnych świąt w Hiszpanii. Milionowe miasto nawiedza wówczas ok.. 2 milionów! turystów by razem świętować.
Celem święta jest tworzenie a potem niszczenie ( bardziej chodzi o niszczenie) ogromnych lalek robionych z tektury, papieru i gipsu. Marionetki przypominają żywe postacie. Pomysły na nie biorą się z satyr, bieżących wydarzeń i oczywiście erotyki. Popularne jest wówczas wykpiwanie skorumpowanych polityków i hiszpańskich sław. Jedna marionetka może kosztować nawet 75,000$. Wytwarza się je przez cały rok. Można je podziwiać w 350 kluczowych dla Walencji miejscach. Trwają tam do 19 marca, czyli dnia „ La Crema”, co oznacza palenie. Wtedy to wczesnym wieczorem młodzi ludzie z siekierami (!) zręcznie robią w posągach dziury, do których wkładają sztuczne ognie. Tłumy zaczynają śpiewać różne psalmy, latarnie uliczne są wyłączone. Dokładnie o północy marionetki zaczynają płonąć. Co roku ocala się jedną marionetkę, którą potem nazywa się Ninot indultat ( wybaczona marionetka) i przenosi się ją do miejscowego muzeum, gdzie można podziwiać ją wraz z poprzednimi „wybaczonymi marionetkami”.
Początek las Fallas sięga szesnastego stulecia, kiedy Walencja używała latarni ulicznych tylko podczas dłuższych nocy w zimie. Latarnie uliczne były wieszane na drewnianych strukturach nazywanych „parots”. Gdy dni stawały się dłuższe niepotrzebny parost był ceremonialnie palony w dniu św. Jóżefa.
Palenie ninots to tak naprawdę uwieńczenie wcześniejszych zabaw. Można oglądać walki byków, konkursy piękności. Powszechne są również pochody mieszkańców w dawnych strojach. Spontaniczne pokazy sztucznych ogni wybuchają podczas wiodących dni do La Crema.
Pozostaje mi tylko zaprosić Was do Walencji.
