środa, 27 kwietnia 2011

         Carol Drinkwater to jedna z tych autorek, którą trzeba koniecznie poznać samemu.
Nie będę się rozpisywać o fabule, bo ta w pewien sposób jest oczywista. Są problemy miłosne i finansowe, w tle piękny dom będący azylem dla głównej bohaterki i zarazem autorki.
Pisze lekko i z ogromnym poczuciem humoru. Język, którym się posługuje jest barwny, co jest warunkiem koniecznym przy opisywaniu Prowansji tak bogatej w kolory i aromaty. Te książki są ogromną dawką pozytywnej energii, pokazują czytelnikowi, że można wyjść z każdej opresji. Pieniądze nie są żadną przeszkodą, bo prawdziwe marzenia potrafią dodać człowiekowi skrzydeł. Jej książki są niczym najcieplejszy koc w zimowy wieczór, którym się szczelnie otulamy i ostatnią rzeczą, o której marzymy to wyjście spod niego.

Wbrew pozorom wybrała trudny gatunek literacki. Czytelnik książek autobiograficznych oczekuje prawdy a co za tym idzie maksymalnej szczerości. Pojawia się, więc pytanie czy wszystko jest na sprzedaż? Jeśli tak to, jaką cenę wyznaczyć i czy jesteśmy w stanie przewidzieć możliwe konsekwencje?
Choć pisarka zdradza najbardziej intymne szczegóły swojego życia takie jak strata upragnionego dziecka i żałoba po nim, rozstanie z mężem, który wydawał się być tym jedynym to robi to w sposób przemyślany, delikatny, z klasą.
Kolejną rzeczą, za którą uwielbiam książki pani Drinkwater to ogrom wiedzy, jaką przekazuje swoim czytelnikom. W pewnym sensie jej książki można nazwać małymi encyklopediami. Autorka ma dar wplatania wieli dygresji i umiejętnego łączenia ich z całością powieści, dzięki temu informacje m.in. o zabytkach Francji czytelnik z przyjemnością zapamiętuje, a może nawet w niektórych przypadkach jest to bodźcem do kolejnego pogłębiania wiedzy.
Jeśli mieszka się we Francji nie sposób nie wspominać o jedzeniu. Także i tu znajdziecie mnóstwo dobrego wina oraz proste, ale jakże pyszne dania. Nie ma wprawdzie konkretnych przepisów, ale autorka na tyle dokładnie opisuje składniki przygotowywanych przez siebie potraw, że można pokusić się na eksperymenty, szczególnie teraz, kiedy zbliża się lato i dostępne będą najlepsze krajowe produkty.

Mam nadzieję, że wywołałam u Was prawdziwy apetyt na przeczytanie książek pani Drinkwater.
Bon appétit!.

5 komentarzy:

Magia książki pisze...

Ja mam ochotę odkąd Pani Wellman polecała... a teraz jeszcze Ty... :) No nic, trzeba się zaopatrzyć w końcu ;)

Pisany inaczej pisze...

Ja wręcz uwielbiam wszystko co piszą Anglicy, ale nie trawię to co piszą rosyjscy pisarze. Jakoś tak mam..

onaczytawszedzie pisze...

mam ochotę i to od dawno Ty mnie utwierdziłaś w tym.

Moja lista książek do przeczytania rośnie

Bardzo fajna i prawdziwa recenzja :)

Annie pisze...

Zgadzam się z Twoja opinią, jestem wielką fanką całego oliwkowego cyklu :)
Pozdrawiam :)

Agnes pisze...

Brzmi zachęcająco. Lubię oliwki!