„Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone
Piszą, że kochają, nie śpią lub całują cię
Ludzie listy piszą nawet w małej wiosce
Listy szare, białe, kolorowe”
Tak niegdyś śpiewali Skaldowie. Powiedzieć by można, że ten, który w dzisiejszych czasach jest szczęśliwcem. Gdyby zaś listy przeliczać na miliony pewnie niektórzy byliby milionerami, wśród nich zapewne znalazłaby się belgijska pisarka, Amélie Nothomb. W swojej najnowszej książce, która na rynku pojawiła się nakładem wydawnictwa Muza, opisuje korespondencję z jednym z amerykańskich żołnierzy patrolujących w Iraku.
Melvin Mapple, 39 latek, który zaciągnął się do wojska z powodu głodu i braku pieniędzy. Wybrał wojsko, bo to jedyna organizacja, która za słowo honoru oferuje wikt, łóżko polowe, a nawet ciepły koc. Wydawać by się mogło, że w takich warunkach Melvin może na nowo odnaleźć siebie i przede wszystkim wyjść na prostą. Niestety, szeregowiec ma tendencję do popadania z jednej skrajności w drugą, zaczyna, więc obżerać się, przez co jego waga wzrasta do 200kg. Jak każdy chory, uzależniony człowiek próbuje szukać usprawiedliwienia dla swojego nałogu, właśnie w tym celu pisze do pani Nothomb, żeby służyła mu radą i pocieszenie w trudnych chwilach.
„Pewna forma życia” to opowiastka, w której uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie, a rozwoju wydarzeń nie da się przewidzieć do samego końca. Pisarka podejmuje temat otyłości i jej odbioru w społeczeństwie. Opisuje świat, który dąży do piękna, więc musi eliminować wszystko to, co do tego kanonu nie pasuje. Karze zastanowić się czytelnikowi, co naprawdę stanowi o wartości człowieka i jakim prawem pozwalamy sobie osądzać innych, bo przecież to, że oceniamy nie ulega wątpliwości. Jednocześnie jednak nie wiktymizuje ludzi otyłych, Melvin’owi daleko do wzbudzania współczucia, niekiedy nawet autorka wprost nazywa go grubasem.
Pojawia się również wątek prywatności. Czy należy spoufalać się z czytelnikami? Należy pisać im o sobie czy tylko lakonicznie odsyłać podziękowania? Gdzie postawić granicę, za którą nie należy wychodzić? Choć wydaje się, że autorka nie boi się o własną prywatność oraz bezpieczeństwo, co za tym idzie również i o udostępnianie informacji mediom bulwarowym to analogicznie pojawiają się pytania o zaufanie do drugiego człowieka.
Amélie Nothomb po raz kolejny udowadnia, że nie trzeba pisać epopei narodowych by nosić miano wielkiej pisarki. Jej proza jest niczym dobrze skomponowane danie, gdzie smaki poszczególnych składników stopniowo dają o sobie znać. Słodycz pocieszenia podkreśla słony smak łez spływających po policzku potrzebującego, zaś kwaśność ironii umiejętnie przenika się z gorzką nutą zwycięstwa.
Polecam.
PS. Zainteresowanych twórczością pani Amélie Nothomb zapraszam do mojej recenzji „Zimowej podróży”.
2 komentarzy:
Ja cenię sobie proste teksty bez wydumanych fabuł i wyniosłych słów :-)
fajna jest ta amelie :) za każdym razem się o tym przekonuję.
Prześlij komentarz