środa, 22 lutego 2012


Do pewnych bohaterów literackich wracam jak do starych znajomych. Wiem czego się po nich spodziewać, naprawdę rzadko mnie zaskakują. Właśnie taka relacja łączy mnie z detektywem Williamem Murdochem, bohaterem kolejne książki Maureen Jennings.

Kanada, epoka wiktoriańska. Młody konstabl Wicken zostaje znaleziony – a właściwie jego ciało – w opuszczonym domu. Między jego udami znajduje się broń, zaś obok liścik sugerujący złamane serce. Niecierpliwy i pyszałkowaty koroner chce jak najszybciej zakończyć sprawę, nie odmawiając sobie przy tym przyjemności z poniżania Murdocha. Sprawy nie pomagają rozwiązać świadkowie, nad których przydatnością i wiarygodnością można by debatować. Mimo wyroku orzekającego samobójstwo pozostaje masa wątpliwości i pytań bez odpowiedzi. 
W domu znajdującym się niedaleko miejsca zbrodni mieszka rodzina Eakinów. Gdyby zechcieć napisać o nich sagę, byłaby to niekończąca się opowieść o żalu, nienawiści, zazdrości i pałaniu chęcią zemsty; miłość występowałaby jedynie w bajkach czytanych przez małego chłopca – który był tak mało znaczącą postacią, że nie zapamiętałam jego imienia. Jedyną normalną – choć wszyscy przekonują, że jest inaczej – jest Peg. Żona pana domu, po traumie związanej ze śmiercią jedynego syna, „dla swojego dobra” zostaje przeniesiona do domu dla psychicznie chorych.

Jaki związek ze śmiercią konstabla ma rodzina Eakinów? Czy Murdochowi uda się potwierdzić tezę o samobójstwie, czy może znajdzie przekonujące dowody morderstwa? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Najważniejszy w książkach M. Jennings jest klimat. Widać dużą pracę wykonaną w celu poznania realiów epoki i przelaniu ich karty powieści. Zwraca uwagę na tkaniny, z których wykonane są stroje, informuje o stanie stomatologii oraz sposobach na kontrolowanie młodych i niekiedy psotnych stróżów prawa. Dokonania w dziedzinie kryminologii moglibyśmy dziś nazwać skandalicznymi. Wszystko robiło się niemal na oko, zapominając często o logice. Morderstwo idealne nie musiało być sztuką, wystarczyła do tego brawura. 

Ponieważ pisarka wiernie trzymała realiów, jej postacie są schematyczne i przewidywalne. Nawet osobiste przekonania detektywa nie były w stanie tego zmienić. Społeczeństwo jest mocno zhierarchizowane i mizoginiczne. Nieustanna chęć władzy nad kobietami i traktowanie ich jako gatunku gorszego sortu, uprzedmiotowienie, które wcale nie wydaje się być tak dalekie od dzisiejszego.

W tej powieści, niestety, Murdoch wniósł się na wyżyny bezbarwności. Mimo widoku niejednego miejsca zbrodni, panicznie boi się wizyty u dentysty. W miłości jest jak tancerz z dwiema lewymi nogami. Brak mu odwagi; jest jakby zawieszony między przeszłością – obowiązkiem wobec zmarłej żony – i marzeniami o przyszłości, która nigdy nie będzie mieć miejsca przy jego tempie decyzyjnym. Ma się wrażenie, że William chodzi wpatrzony w chodnik, pozbawia się widoku pięknych pałaców i nieustannie wpada na latarnie.

Rozczarowuje też intryga, która intrygą nie jest. Od samego początku wiadomo, co się stało, tylko nie wiadomo jak dokładnie. Powód śmierci młodego konstabla też można wydedukować, autorka nie próbuje tu nawet zmylić czytelnika. Właściwie odnosiłam wrażenie, że bardziej skupia się na  stworzeniu klimatu i trzymaniu się historycznych wytycznych niż na śledztwie, bo tego - wg dzisiejszych wyobrażeń -  tak naprawdę nie ma. Policjanci chodzą jak dzieci we mgle, a tropy i możliwości zbierania dowodów zawdzięczają przypadkowi. Nie jest to, więc lektura dla czytelników poszukujących silnych wrażeń, makabrycznych opisów i charyzmatycznych detektywów. 

Plusem jest szybkość czytania. Pani Jennings to niezła rzemieślniczka, która sprawnie operuje piórem. Mimo braku dynamincznej  akcji nie odczuwa się dłużyzn, nie przewraca się kartek w celu sprawdzenia „ile jeszcze”. Można się odprężyć bez obawy o nocne koszmary. 
Ja sama z nie do końca wyjaśnionych przyczyn darzę cykl o detektywie dużą sympatią. Może dlatego, że pozwala docenić otaczający mnie świat i jego możliwości...

Podsumowując:
Jeśli jesteś miłośnikiem epoki wiktoriańskiej i masz ochotę na chwilę odprężenia, to pozycja właśnie dla Ciebie. Jeśli lubisz dynamiczny rozwój wypadków i bohaterów nie baczących na opinię społeczną, lepiej poszukaj czegoś innego.

2 komentarzy:

Kasiek pisze...

Mam jak Ty Murdocha lubię i dlatego chętnie sięgnę po tą ksiazkę, koneserką kryminałów nie jestem, wiec zawiść się nie powinnam.

Agnes pisze...

Dla mnie, dla mnie :)