piątek, 24 lutego 2012


    Zawiedziona. To odpowiednie słowo po skonfrontowaniu oczekiwań z rzeczywistością. Fantastyczna lektura „Ostatniego rejsu Fevre Dream” i serial na HBO (Oczywiście zakładam, że niektóre wątki uległy zmianie na potrzebę ekranizacji, niektóre dodano, inne odjęto, ale przecież musiała być dobra baza, by powstał dobry serial – a tak było w tym przypadku) rozbudziły mój apetyt na więcej, więc postanowiłam sięgnąć po „Taniec ze smokami” G. R.R Martina. 

Tak, wiem, że najlepiej czytać wszystko po kolei. W przypadku fantastyki jest to szczególnie ważne, bo autorzy zwykle nie mają tendencji do przypominania czytelnikowi o tym, co było wcześniej. Jednak zaryzykowałam i przegrałam, nie do końca ze swojej winy.

Niestety w tej powieści występuje przerost treści nad formą. Tej pierwszej jest naprawdę duuuuużo, nie miałabym nic przeciwko, gdyby ona miała sens, ale nie ma. Pan Martin jest tutaj mistrzem lania wody, jestem przekonana, że najdłuższe zdanie wielokrotnie złożone zmieniłby w jeszcze dłuższe. Tym samym mamy opisy zmieniania garderoby długie niczym pas do kimona, liczenie zapasów i ich smakowanie. Sami przyznacie, że to byłoby akceptowalne na początku serii, nie w jej środku.

Bohaterowie przychodzą i odchodzą. Przyznaję, że nie jestem w stanie wymienić wszystkich stałych i nowych. Nie przeszkodzi mi to jednak w powiedzeniu, że nie zgadzałam się ze sposobem ich kreowania. Jednokrotnie wybierałabym inne rozwiązania, ale to nie do mnie przecież należało.

Oddając cesarzowi co cesarskie, muszę przyznać, że jest mistrzem nie tylko lania wody, ale też i pióra. Jego słowa się wręcz połyka, jest zgrabnie i powabnie. Książkę przeczytałam w 3 wieczory i życzyłabym sobie, by wszystkie nużące książki tak szybko się czytało. Zakończenie w gruncie rzeczy wynagrodziło te godziny brnięcia w niewiadomą. Przerwano (jak zawsze ponoć) w najciekawszym momencie, jednak to za mało bym chciała kontynuować swoją przygodę z Martinem i poznać wcześniejsze tomy.

5 komentarzy:

Julka pisze...

Miss Jacobs, książek z serii Pieśń Lodu i Ognia nie należy (nie wolno!) czytać w dowolnej kolejności. Wcale się nie dziwię, że Ci się nie podobało. To nie ma najmniejszego sensu! Jest za dużo wątków, rzeczy do których się wraca. Nie, nie, jeszcze raz nie. Albo po kolei, albo wcale. Tym bardziej, że Taniec ze smokami jest częścią "B" tomu czwartego, a nie tomem piątym, tak naprawdę.

Dabarai pisze...

Muszę się zgodzic z Julką, czytanie Martina (lub innej serii) od końca nie ma sensu... Poza tym jest to pierwsza częśc tomu powieści, którą w Polsce rozbito na dwa tomy - oczywiście, że nie ma tam satysfakcjonującego zakończenia...! Radzę zacząć od początku...

grendella pisze...

Oj, ja też się zgadzam. Tego cyklu po prostu nie wolno czytać nie po kolei! Za dużo wątków ci umknęło. Przecież "Taniec ze smokami" to piata część cyklu, a serial nakręcono na podstawie pierwszej. Zdradzę jednak, że jeśli jesteś świeżo po serialu, spokojnie możesz zacząć od "Starcia królów" - serial nie odbieg mocno od wydarzeń opisanych w tomie pierwszym.

Unknown pisze...

Drogie Panie,
Takie wpadki zdarzają się każdemu czytelnikowi, tylko może przy innych seriach lub nie seriach, które mimo wszystko trzeba czytać w określonej kolejności.
Człowiek uczy się na błędach, więc i ja wzięłam naukę do serca.
Szybko do pana Martina nie zajrzę, ale to raczej z powodu duże stosu obok łóżka, bo na zniechęcenie sama sobie zapracowałam i całą winą obarczać go nie będę.

Pozdrawiam serdecznie. :-)

grendella pisze...

Ano pewnie, że się zdarzają :) Ja, broń Boże, nie w tonie krytycznym, chciałam tylko co byś się do Martina nie uprzedzała, chociaż oczywiście nie sugeruję, że jest to autor, który każdemu musi przypaść do gustu. Również pozdrawiam!