piątek, 22 stycznia 2010



 Wspominając nie tak dawne czasy szkoły średniej i niżej, stwierdzam z ogromną przykrością, że nigdy nie posiadałam nauczyciela, dla którego przedmiot byłby pasją, która umiałby przekazać swój uczniom. W większości trafiałam na starsze zmęczone nauczycielki, albo na młode nieopierzone i nie wdrożone w realia szkolne. Jednym z najgorzej wykładanych przedmiotów była historia. Dlatego tak bardzo cieszę się mogąc czytać książki, dzięki którym poznaje realia, historie zupełnie nieznane i pozostawiające niedosyt wiedzy. Jedna z takich książek jest, „Kiedy bogowie umierają” C. S. Harris. Autorka sprawnie i bezbłędnie przenosi mnie po raz drugi do czasów regencji w Anglii. Piszę drugi, bo jest to kontynuacja poprzedniej części, równie świetne pod tytułem, "Czego boją się anioły”.
Historia o obowiązkach, miłości, zdradzie, przyjaźni... Młody wicehrabia Sebastian St. Cyr po raz kolejny poszukuje sprawcy zbrodni dokonanej na młodej kobiecie. Dlaczego tak go to interesuje? Kobieta miała, bowiem naszyjnik jego matki, który ostatni raz widział na jej szyi przed katastrofą na morzu, podczas której zginęła. Jak zawsze pomagają mu ukochana aktora Kat i foryś Tom. C.S. Harris doskonale oddaje klimat panujący w dziewiętnastowiecznej Anglii. Czytając powieść można poczuć się jako jeden z przechodniów tamtejszych ulic, poczuć zapachy, jakie temu towarzyszą. W odpowiedni sposób kieruje poczynaniami bohatera i zmienia zwroty akcji. Wszystko jest w idealnych proporcjach. Postacie w książce ciekawią równie głęboko jak sam Sebastian, choć go nie przyćmiewają. Jako kobieta oczywiście jestem fanką wątku miłosnego. Bo o miłości i to wielkiej również jest mowa. Kate właśnie z miłości do Sebastiana nie zgadza się na ślub. W dziewiętnastowiecznej Anglii mezalianse społeczne nie były pochwalane. Która inna kobieta zrezygnowałaby z bycia wicehrabiną Dewlinu ?
Kolejny plus za zgodność historyczną. Autorka zręcznie wprowadza fakty historyczne, które są istotne dla położenia bohaterów i wagi samego morderstwa. Nie stroni również od oceny tamtejszej polityki wobec zwykłych ludzi. Dobitnie pokazuje, co się wtedy liczyło i jak łatwo można było zaniedbywać lud. Daje przykłady licznych paradoksów prawnych stosowanych wobec biednej, nie mającej znajomości ani pozycji ludności. Wszystko to i wiele więcej, z dokładnością oddaną do ostatniego szwu w płaszczu Sebastiana. Dodatkowo jeszcze powiem, iż bardzo się cieszę, że nie zmieniono tytułu w polskim przekładzie. Idealnie, bowiem oddaje on sedno całej sprawy dla uczuć Sebastiana
Jedyny mały minus, jaki mam to, za nawiązywanie i przypominane o wydarzeniach z poprzedniego tomu. Lubię, gdy pisarz wierzy w lojalność i inteligencje swoich czytelników, ale to naprawdę nic nie znaczący szczegół przy całej powieści.
Polecam!

0 komentarzy: